Amazon płaci pracownikom za słuchanie prywatnych rozmów użytkowników Alexy
Pamiętacie Kinecta i "Microsoft na pewno nie słucha"? Amazon słucha.
Alexa to wirtualna asystentka Amazona, coś w rodzaju Apple'owej Siri, Microsoftowej Cortany albo Googlowego właściwie nie wiadomo czego - Google jest bytem bezosobowym. Tyle tylko, że zamiast działać na telefonie komórkowym, wykorzystuje umieszczony w mieszkaniu głośnik.
Głośnik cały czas nasłuchuje tego, co mówione jest w jego otoczeniu. Dzięki temu asystentka może odpowiadać bezpośrednio na komendy głosowe - bez konieczności wykorzystywania przez użytkownika przycisków, pilota czy innych akcesoriów. Zamiast tego - naturalna komunikacja za pomocą mowy.
Na podobnej zasadzie działał Kinect, który nasłuchiwał non stop tylko po to, żeby umożliwiać włączanie Xboksa za pomocą głosu. I przecież o nic więcej nie chodzi, mówiliśmy sobie wtedy. Przecież nikt nie słucha niczyich prywatnych rozmów, a już na pewno nie interesują one żadnych ludzi - ewentualnie analizowane są przez jakieś algorytmy. Prawda? Prawda?
Nieprawda. Jak dowiedział się serwis Bloomberg, Amazon zatrudnia na całym świecie tysiące ludzi, których jedynym zadaniem jest przesłuchiwanie prywatnych rozmów użytkowników głośników Echo (wykorzystywanych do obsługi Alexy). Nasłuchują one non stop, wszystko nagrywają, a później jest to analizowane przez ludzi - w celu oczywiście usprawnienia działania urządzenia.
Bloombergowi udało się porozmawiać z siedmioma ludźmi, zatrudnionymi w ramach programu. Pracują oni po dziewięć godzin dziennie, w ciągu dnia pracy przesłuchując nawet 1000 nagrań audio. Ich zadaniem jest często jedynie wychwytywanie określonych fraz, ale - jako że to ludzie - zdarza im się być świadkami bardzo prywatnych momentów.
Jak pisze Bloomberg, pracownicy programu przywołują więc sytuacje, w których zdarzyło im się słyszeć czyjś nieczysty śpiew pod prysznicem albo wołające o pomoc dziecko. Jak to w pracy, ludzie dzielą się co śmieszniejszymi lub z innych powodów interesującymi klipami.
Są też sytuacje znacznie bardziej przerażające - dwójka z pracowników wspomina, że słyszało coś, co brzmiało jak gwałt. Po poinformowaniu o tym szefostwa dowiedzieli się, że "nie jest rolą Amazona angażowanie się w takie sprawy".
Amazon oczywiście podkreśla, że bardzo poważnie podchodzi do kwestii prywatności, a jedynie "ekstremalnie niewielka" część zebranych przez Alexę nagrań wykorzystywana jest do dalszej analizy w celu "poprawienia satysfakcji użytkowników".
No i użytkownicy tego typu urządzeń oczywiście mają świadomość, że wszystko, co mówią w ich otoczeniu jest jakoś tam analizowane. Ale chyba jednak mało kto spodziewa się, że prawdziwi ludzie siedzą i poświęcają czas na słuchanie ich rozmów. Tymczasem to naprawdę się dzieje i to na masową skalę.
Czy cokolwiek jeszcze nas zdziwi?
Dominik Gąska