Albo muszę iść do okulisty, albo właśnie zobaczyłem znowu Phila Fisha
Guess who's back!
Nie zamierzam postaci Fisha ani bronić, ani oskarżać. Dla mnie osoba, której tweety z 2013 roku były obiektem takiej kontrowersji, stanowi zaledwie ciekawostkę. W przypadku Feza wiedziałem, że mam do czynienia z genialnym tytułem. Tylko to się wtedy liczyło. Gdybym naprawdę musiał wypowiadać się na temat stojącego za nim developera, wziąłbym pod uwagę na przykład ten film. Był podobną sylwetką do PewDiePie'a. Której błędy uwielbia się wytykać ze względu na modę. Trzasnął drzwiami trochę zbyt radykalnie, okej. Zabrał ze sobą szansę na drugiego Feza, co mnie zabolało. Ale przecież było wiadomo, że wróci. W tej branży nikt nie znika na zawsze.
W takim razie co robił, kiedy sądziliśmy, że nic nie robi? Wkręcił się w technologię VR, która - jak Fish twierdzi na poniższym filmie od Giant Bomb - odżywiła jego zainteresowanie tym przemysłem. Pracował dla Sony, jego studio było jednym z pierwszych, jakie dostały devkity gogli PlayStation. No i pisał nową grę, a jak myśleliście. O SuperHyperCube tworzonym przez jego ekipę, Kokoromi, branża wiedziała od jakiegoś czasu. O tym, że przechodzi na gogle od Sony również. Nikt po prostu się nie spodziewał, że Rybka jest dalej z nimi.
SuperHyperCube: Unfinished EX 08/31/2016
A zatem o to hałas. A co możemy powiedzieć na temat gry? SuperHyperCube jest pomysłową, choć tak naprawdę nieco minigierkową propozycją. W przestrzeni kosmicznej leci rozrastający się klocek z Tetrisa, którym możemy obracać. Gdy zbliża się do przeszkody, należy go ustawić w taki sposób, by prześlizgnął się przez określony otwór. Szkopuł w tym, że wzoru nie zobaczymy z domyślnej pozycji - dlatego musimy zerkać zza klocka. Opisałem to banalny sposób, ale ta mieszanka gry logicznej, zręcznościowej i doświadczenia VR ma swój urok. Polecam obejrzeć "czysty" fragment rozgrywki.
SuperHyperCube - 360 Level 1 Gameplay Video | PS4
Problem w tym, że przy Fezie to zaledwie popierdółka. Phil uspokoił się przez te lata, a w filmiku Giant Bomb normalnie bym go nie poznał. Może wiedział, że gdy branża zobaczy go "z powrotem", cała nagonka nagle odżyje, dlatego wolał wtopić się w tło. A może rzeczywiście ten szmat czasu ostudził jego temperament. Ja tam nie widzę nic złego w jego powrocie do gier. Proszę jednak o pozycję, przy której znowu poczuję się tak, jak gdy rozgryzłem "język" Feza. Wiem, że to nieładnie, wymagać więcej niż jednego The Witness na rok, ale takie przeżycia rozpalają moją pasję na nowo.
Adam Piechota