A w krainie LocoRoco Remastered słońce nadal śpiewa

Czyli kilka słów o tym, dlaczego starym bąblem pamiętającym jeszcze czasy PSP nadal warto się zainteresować.

A w krainie LocoRoco Remastered słońce nadal śpiewa
Adam Piechota

Miałem to szczęście (lub tego pecha - zależy, jak na to spojrzeć), że dosłownie kilka tygodni temu odświeżałem LocoRoco na PSP. Obie numerowane odsłony. Gdy przebiłem się wczoraj przez wersję Remastered, mogłem całkowicie zignorować tony znajdziek, przecież dopiero co je skompletowałem. Z tych samych miejsc zresztą, z identycznych poziomów, okraszonych tymi samymi (nieznośnie zaraźliwymi) utworami muzycznymi. Tak, odświeżona wersja to całkowita kalka, oryginał w skali 1:1. Nie sposób zatem dziś dyskutować, czy to dobra gra, bo ma swoje miejsce w historii Sony. Można za to zapytać, jak się zestarzała. A i tutaj odpowiedź jest banalna - bardzo dobrze. Lepiej niż taki PaRappa na przykład.

Obraz

Nie graliście nigdy w LocoRoco? No to ultraszybka przypominajka - to platformówka, w której za pomocą przechylania poziomów nawigujemy muzykalnymi bąblami. Do pełnego zestawu ruchów doliczmy skok (gdy naciśniemy jednocześnie L1 i R1) oraz umiejętność rozszczepiania/łączenia ze sobą bohaterów. Tyle. Widok dwudziestu małych Lokoroków przepychanych przez zębatki kolorowej maszyny rozweseli nawet tru-metalowca. Skaczemy po różnych poziomach, zbieramy kolorowe muszki, budzimy krety MuiMuie i powoli odbijamy świat z rąk czarnych "Modzia-Modzia". Taka interaktywna baja.

Obraz

Na temat LocoRoco japoński wydawca milczał od ośmiu lat. PSP doczekało się następczyni (przez którą na rynku konsol przenośnych mamy dziś wyłącznie Ninny), PS4 powoli acz nieuchronnie zawija do portu. Czy remaster - albo tam dwa remastery, jeśli kontynuacja także powróci - to jedyne, na co ich stać? Oczywiście, że nie. To badanie rynku i publiczności. Gdy niemal dekadę później wyciąga się z szafy pomysł, który "kliknął" w dawnych, mniej skomplikowanych czasach, trzeba to robić ostrożnie. Puść oryginał i pokaż, że nadal sprawia masę frajdy. Kupią swoim dzieciom, bo wielu dawnych fanów ma już potomstwo. Zaproszą przed konsolę żony. A po zmroku sami chwycą za pada, bo teraz mogą spróbować wycisnąć jeszcze dodatkowo platynę.

Obraz

W niektórych głowach na pewno rodzą się wątpliwości, jak pozycja z PSP prezentuje się na naszych gigantycznych telewizorach. Pomijając kwestię kilku przerywników filmowych, które wyglądają jak ledwo załadowany filmik na Youtubie, jest super. Minimalistyczna oprawa LocoRoco chroni grę przed efektami upływającego czasu. W pełnym HD jest po prostu miło, a w 4K... Napisałbym, gdyby ta technologia nie wymagała już równowartości sześciu wypłat. Dobrze usłyszeć tę ścieżkę dźwiękową w "prawdziwych" głośnikach, nie sposób nie uśmiechnąć się, gdy kolorowe bąble śpiewają wprost z pada. Jasne, że chciałbym więcej, jakiegoś rozszerzenia zawartości, lecz zbyt często mam tak, iż "zagrałbym, tylko nie chce mi się wyciągać z szafy starych sprzętów", by krytykować rosnącą armię remasterów. Trudno dziś dostać niewymęczone PSP, przypominam. I jednocześnie głaszczę swój popękany model 1000.

Obraz

Pozostaje mi trzymać kciuki, że ktoś zapragnie dać szansę tej marce. Najpierw gracze. A potem wydawca. Czy tak słodka pozycja powinna być wiązana z chłodnym Sony, zwycięzcą generacji, pokazywana obok Uncharted? Oczywiście. Dorosła osoba, która gardzi "grami dla dzieci", to bardzo smutna osoba. Mając tak odmienną, ale dalej przyjemną formułę, nie wolno jej zamykać w skrytce pod schodami. Lokoroki zasługują na powrót. Remaster nikomu nie przynosi wstydu. Niech po nim przyjdzie "dwójka". Potem Midnight Carnival, halloweenowy spin-off. Ale finałem tej operacji powinna być zapowiedź LocoRoco 3.

Obraz

PS(P): Następnym przystankiem w sentymentalnej podróży po krainach PSP będzie Patapon Remastered. Maciu, szykuj bęben. Wrocławska część Polygamii wyrusza na rytmiczną wojnę.

PS(P)2: LocoRoco Remastered dostępne jest wyłącznie w języku angielskim. Ale tekstu w grze jest mniej niż w typowych "artykułach" zatytułowanych "Nowy zwiastun produkcji X". Nie miejcie obaw, że Wasze pociechy nie ogarną. Wyście na Pegazusie grali "z krzaczkami" i dawaliście radę.

Adam Piechota

Źródło artykułu:Polygamia.pl
wiadomościpolecamypublicystyka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.