A może chcecie odpalić kartridże z Game Boya na Waszym telefonie z Androidem?
Bo od tej jesieni będziecie mogli.
Retro jest w tym roku tak silną częścią branży, że niejednemu mogło się już przejeść. SNES Classic Edition z ponad dwudziestoma klasykami z lat dziewięćdziesiątych (w tym niewydanym Star Foxem 2)? Proszę bardzo. Darmowe, choć słabo działające perełki Segi na sprzętach mobilnych? Proszę bardzo. Nowa konsola Atari? Ponoć, proszę bardzo. Crash Bandicoot? PaRappa? WipEout? Cholera, nawet Bubsy. Jest tego istne zatrzęsienie. I zastanawiam się, czy próbując nadmuchać balonik jeszcze trochę, nie pęknę go w końcu. Ale to tak fajny gadżet, że głupio nie wspomnieć.
Czy pomysł chwyci? Nie wątpię. To bardzo wygodny sposób na granie dla kolekcjonera, który chucha i dmucha na swoje dwudziestoletnie platformy. Czyli pojawią się następcy SmartBoya. Najbardziej oczywisty byłby, rzecz jasna, SmartBoy Advance. Bo to jednak na tym Game Boyu ukazały się najlepsze pozycje, które odświeżamy do dzisiaj. Problemem może okazać się cena urządzenia. Sześćdziesiąt funtów to całkiem dużo dla przeciętnego zjadacza polskiego chleba.
No i nie wiadomo, jak na przystawkę zareaguje Nintendo.
Adam Piechota