A gdyby Nintendo nie zaryzykowało z DS‑em, to...
Byłby Game Boy Iris. Niemniej firma chyba nie żałuje swojej decyzji.
Retro Gamer Magazine zapewnił światu bardzo fajną informację, którą podało dalej ostatnio Kotaku. W ich wywiadzie z Satoru Okadą, szefem inżynierów Nintendo do 2012, Japończyk przyznał, kto i dlaczego zdecydował, by Nintendo DS posiadał... dwa ekrany. Dzisiaj to przecież oczywiste, bo mieliśmy już trzy konsole z Kioto, które proponowały więcej niż jeden wyświetlacz (DS, 3DS, w większości przypadków również Wii U), ale wcale takim nie było jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku. Ba, wraz z premierą Switcha kończy się pewna, dwuekranowa era twórczości Ninny. To fajny moment na taką ładną klamrę.
Ale DS-a wcale mogło nie być. Gdy taki pomysł pojawił się w firmie, ta była już na zaawansowanym etapie tworzenia następnego Game Boya. Cytując Okadę:
E3 2004 — Nintendo DS Introduction
Jak potoczyło się dalej, spora część z Was pamięta. Nintendo DS był szalenie popularną platformą - sprzedał się w stu pięćdziesięciu milionach egzemplarzy i rozłożył na łopatki konkurencję od Sony, PSP (dużo potężniejszą przecież maszynę). To był jeden z tych momentów, w których dziwne parcie Nintendo na bycie zawsze "tymi innymi" zdecydowanie się opłaciło. Ekrany dotykowe wtedy jeszcze raczkowały, nie marzyliśmy nawet o naszych obecnych smartfonach. "Iwata miał rację, gdy kazał mi spróbować, a pomysł Yamauchiego okazał się fantastyczny" - twierdzi Okada. Tak samo będzie w marcu ze Switchem? Cóż, Wii U także próbowało czegoś na przekór. Z bardziej przewidywalnym skutkiem.
Jedyny minus tego wszystkiego to fakt, że nigdy nie zobaczyliśmy, na co mógłby pozwolić Game Boy Iris. Maszynka od Ninny, która osiągami konkurowałaby z topowymi sprzętami na rynku? Coś spotykanego dość rzadko. Ostatnio chyba za czasów GameCube'a. W każdym razie macie już pierwszą retrociekawostkę 2017 roku. Co przypomina mi, że mój podstawowy model DS-a jeszcze działa. Ale bym przypomniał sobie choćby Elite Beat Agents, mmm!
Adam Piechota