75 lat Batmana: jak zmieniał się Mroczny Rycerz
Biegł w kierunku ekranu przy akompaniamencie tandetnej melodyjki, tańczył z diabłem w bladym świetle księżyca, był bohaterem, na którego Gotham zasługuje, ale którego teraz nie potrzebuje. Batman kończy w tym roku 75 lat, ale z tego okresu wyłania się wiele różnych wersji Mrocznego Rycerza.
03.05.2014 | aktual.: 15.01.2016 15:39
Gdy w 1939 roku na kartach "Detective Comics" w historii "The Case of the Chemical Syndicate" pojawił się zamaskowany mściciel, nikt nie śmiał nawet podejrzewać, jak wielką rolę odegra w popkulturze. Jego twórcy - scenarzysta Bill Finger i rysownik Bob Kane - pewnie nie uwierzyliby, gdyby ktoś im wtedy powiedział, że ich postać dożyje 75 lat.
Fragment okładki Detective Comics #27 (fot. DC)
To Kane uznawany jest za twórcę Mrocznego Rycerza, jednak wedle jego wizji Bat-Man (pisownia oryginalna) miał być blondynem w czerwonym kostiumie, z małą maską, bez rękawic i z przyczepionymi skrzydłami nietoperza. Kane wymyślił go w jeden weekend inspirując się ludźmi-ptakami z komiksów o Flashu Gordonie oraz Zorro, a także inną komiksową postacią - Shadowem i pulpową literaturą.
Ale to Finger dodał postaci mroku, zaprojektował kultowy kaptur z uszami i pelerynę, która nadała postaci nietoperzy wygląd, ale była bardziej praktyczna od skrzydeł. Ponadto Finger wymyślił i nazwał miasto Gotham, stworzył komisarza Gordona - sojusznika Batmana oraz samochód - batmobil. O czym jednak Kane nie wspomniał w DC, ponieważ Finger pracował dla niego, więc efekty jego pracy przypisał sobie. Stąd na wielu dziełach popkultury widnieje tylko "Batman created by Bob Kane". Do śmierci Fingera w 1974 r. DC ani razu nie wspomniało go jako twórcy tej postaci. A sam Kane podkreślał potem, że żałuje swojej decyzji.
Kim jest zamaskowany mściciel?
Bruce Wayne (fot. DC)
Batman zwraca uwagę, ponieważ nie jest Supermanem. Powstał w kontrze dla niego. Nie ma supermocy, nie jest wszechpotężny. Bruce Wayne jest 30-letnim mężczyzną, który traci rodziców przez ulicznego rzezimieszka i przysięga walczyć ze zbrodnią. Jego supermoc to spryt, inteligencja i olbrzymi majątek, który pozwala na zaprojektowanie licznych gadżetów. W dzień jest milionerem-playboyem (choć u kobiet szczęścia nie ma), w nocy człowiekiem przebranym za nietoperza.
Choć to nadal pułap niedostępny dla przeciętnego człowieka, to łatwiej uwierzyć w taką wizję, niż w kosmitę z planety Krypton. Zwłaszcza, że pierwsze historie w solowej serii, którą dostał w 1940 r., były typowymi kryminałami, prostymi opowieściami o dedukcji i łapaniu złodziejaszków gdzie Batman przypominał Sherlocka Holmesa (też jedną z inspiracji dla Kane'a). Stąd pojawienie się młodego pomocnika - Robina. To też pomysł Fingera, który uważał, że detektyw potrzebuje swojego Watsona.
Batman #7 - okładka (fot. comixology)
W latach 50. do przygód tej postaci dodawano jednak stopniowo coraz więcej fantastyki, ponieważ to historie o nadludziach sprzedawały się lepiej. Druga przyczyna to wprowadzenie Kodeksu Komiksowego, który zakazywał pokazywania przemocy, przestępstw i okrucieństwa - a jego inspirator, Frederick Wertham, zarzucał Batmanowi promowanie homoseksualizmu. Powstawały kierowane do młodszego czytelnika eskapistyczne komiksy, w których Batman podróżował po obcych planetach i wymiarach oraz walczył z wielkimi potworami, ale i one stopniowo traciły na popularności. W 1964 roku DC planowało nawet skasować bohatera.
Nanananana Batman! Sławy Batmanowi przysporzył emitowany 2 razy w tygodniu (choć w 3. sezonie tylko raz) telewizyjny serial "Batman" z Adamem Westem w roli głównej. Wbrew mylnie powtarzanej opinii nie jest pierwszym serialem o tej postaci, bowiem powstał na fali popularności dwóch pokazywanych w kinach serii Columbia Pictures: "Batman" (1943) i "Batman and Robin" (1949). Choć niskobudżetowe i pełne błędów oraz zmian (w pierwszym Batman był agentem rządowym), podobały się publiczności. Produkcja z 1966 r. jest za to pierwszą, która pozwoliła Mrocznemu Rycerzowi trafić pod strzechy, choć w wersji zupełnie innej, niż znana czytelnikom komiksów.
The Best of 1966 Batman/Bruce Wayne
Batman (1966): Fight Scenes-Season 3 (Pt.2)
Batman Neala Adamsa (fot. DC)
Wielka trójca komiksów Prawdziwy przełom czekał Batmana w latach 80., gdy Frank Miller stworzył dwie historie pokazujące tę postać z nowych perspektyw. "The Dark Knight Returns" ("Powrót Mrocznego Rycerza") ukazuje możliwą przyszłość, gdy Batman jest 55-letnim mężczyzną, który dawno odwiesił pelerynę na kołek, a wielu mieszkańców uznaje go za mit. Zdarzy się jednak coś, co sprawi, że powróci do walki nie tylko z bandytami, ale też rządem USA. Tworząc tę wersję postaci Miller inspirował się Brudnym Harrym i pokazał Batmana brutalnego, ale i wrażliwego na ciosy. Przypomniał, że to człowiek w kostiumie, a nie gotycki upiór. Oczywiście to tylko wizja, bowiem Batman jako postać komiksowa nigdy definitywnie nie zestarzeje się i nie umrze, istnieje poza czasem jako symbol. Ale wizja Millera jest bardzo sugestywna.
Jego drugi komiks, "Batman: Year One" ( "Batman: Rok pierwszy"), to efekt decyzji wydawnictwa DC, by nieco oczyścić przepełnione postaciami uniwersum i dać najważniejszym postaciom nowy start. Resety serii to zresztą stały przepis na sukces amerykańskich wydawców komiksowych. Miller pokazał tu kunszt pisząc brutalną i realistyczną historię o początkach działalności Batmana i spotkaniu z młodym komisarzem Gordonem, przedstawioną z punktu widzenia tego ostatniego.
Trzecim kamieniem milowym wśród komiksów o Batmanie, który należy znać i który ukształtował współczesnego Człowieka-Nietoperza, jest "Killing Joke" ("Zabójczy żart"). Napisany przez Alana Moore'a, autora znakomitych "Watchmen" ("Strażników"), a także outsidera, wizjonera i trochę dziwaka branży komiksowej, jest studium postaci największego wroga Batmana. Przedstawia Jokera nie jako zabawnego klauna-bandytę, a jako szaleńca bez zahamowań, który w swojej grze z Batmanem nie cofnie się przed niczym.
"Killing Joke" ("Zabójczy żart") fot. DC
Choć prócz tego pojawiały się groteskowe pomysły DC, by o śmierci drugiego Robina, Jasona Todda, czytelnicy zdecydowali w głosowaniu telefonicznym (28 głosów przeważyło na niekorzyść postaci), to można powiedzieć, że na przełomie lat 80. i 90. Batman ostatecznie dojrzał i stał się postacią dla starszych czytelników.
Czy tańczyłeś kiedyś z diabłem w bladym świetle księżyca"? Kinowy "Batman" Tima Burtona był tego efektem. Jego Gotham to mroczne gotyckie miasto zbrodni, z gargulcami na szczytach budynków i wielkim księżycem nisko nad dachami. Jego Batman to stwór z pogranicza jawy i koszmaru, postrach bandytów. Jego Joker, brawurowo zagrany przez Jacka Nicholsona, to finezyjny zabójca, który upaja się zbrodnią doskonałą, jaką zaplanował dla miasta.
Batman wg Tima Burtona (fot. mat. promocyjne)
Film był olbrzymim sukcesem finansowym, zebrał też bardzo dobre recenzje. Podobnie jak w latach 60., za jego sprawą Batman dotarł do osób, które komiksów nie czytały i stał się najpopularniejszym bohaterem DC. Przebił nawet Supermana, który nigdy nie odnotował takiego sukcesu na ekranie kinowym. Kwestią czasu była druga część "Batman Returns" ("Powrót Batmana"), przez niektórych nawet uważana za lepszą, choć nie będąca aż takim sukcesem kasowym.
"Batman" Burtona był też inspiracją dla serii animowanej (wyświetlanej niegdyś w Polsce), przeznaczonej zdecydowanie nie dla dzieci, której sukces z kolei spowodował powstanie licznych innych filmów animowanych o Batmanie. W ten sposób zaadaptowano chociażby "Year One" czy "The Dark Knitght Returns" i nie ustępują one wiele filmom kinowym, choć ze względu na technikę wykonania są często pomijane. O grach pisaliśmy bardzo często, więc chyba nie muszę podawać przykładów.
Batman: The Animated Series
Batman złamany... W komiksach dbano o to, by regularnie podtrzymywać zainteresowanie postacią. W sadze "Knightfall" przypomniano, że Bruce to tylko człowiek i złamano Batmanowi kręgosłup. Na pewien czas musiała go zastąpić inna postać. Tu zresztą pojawia się ciekawy wątek, który pominięto w ostatnim filmie Christophera Nolana - Bane, człowiek który złamał Batmana, jest efektem działania narkotyku zwanego Jadem. Tego samego narkotyku próbował niegdyś Bruce Wayne, gdy zdał sobie sprawę ze swoich ludzkich ograniczeń. Udało mu się wyjść z ciężkiego uzależnienia, natomiast Bane jest przykładem tego, jak skończyłby, gdyby nie podjął walki. Są jak dwie strony tej samej monety, co zresztą jest często eksplorowanym motywem z komiksach o Batmanie.
Batman kontra Bane (fot. DC)
Później Gotham dotknęło m.in. trzęsienie ziemi, wojny gangów, a i Batman nie narzekał na brak kłopotów. Problemem tych historii była coraz większa taśmowość i rozbijanie ich na coraz większą liczbę zeszytów i równoległych serii, co mogli śledzić tylko najbardziej zagorzali fani. Dlatego warto zwracać uwagę na osobne opowieści, dziejące się w przeszłości Batmana lub nieokreślonym czasie - np. współpracę Jepha Loeba i Tima Sale'a przy seriach "Batman: The Long Halloween" (Batman: Długie Halloween), "Dark Victory" czy "The Haunted Knight".
...i na nowo przekuty Tymczasem po doskonałych filmach Burtona, Batman wpadł w ręce Joela Schumachera, który postanowił nawiązać do estetyki lat 60. tworząc dwa epatujące kiczem i złymi decyzjami filmy "Batman Forever" (1995) oraz "Batman & Robin" (1997). Drugi był potężną katastrofą i na nowe Batmany trzeba było zaczekać aż do 2005 r., gdy nową trylogię filmów zaczął tworzyć Christopher Nolan.
Trylogia Christophera Nolana (fot. WB)
"Batman: Begins" ("Batman: Początek"), "The Dark Knight" ("Mroczny Rycerz") i "The Dark Knight Rises" ("Mroczny Rycerz powstaje") przedstawiają Batmana tak realistycznego, jak tylko się da. Gotham nie jest już skąpane w mroku, a przypomina Nowy Jork czy Chicago. Bruce nie projektuje gadżetów sam, a bierze z wojskowych prototypów, zaś Joker nie jest klaunem ze zniekształconą twarzą, a wariatem w makijażu. Filmy były wielkim sukcesem, poszło na nie mnóstwo osób, których wcześniejsza wizja mrocznego Batmana nie przekonywała. Choć nie zabrakło głosów krytyki, że Batman nie jest tu sobą i stał się Jamesem Bondem w dziwnym kostiumie. Jak złośliwie stwierdził autor wielu komiksów z tą postacią, Greg Rucka: "Batman przeprasza w nich za to, że jest Batmanem".
Odnoszę wrażenie, że DC brakuje tu wizji, jaki ma być Batman na wielkim ekranie. Od 1989 roku był gotycki, kiczowaty, realistyczny. Grali go Michael Keaton, Val Kimer, George Clooney, Christian Bale. Nie wiadomo, jaki będzie nowy Batman z nadchodzącego filmu "Batman vs. Superman", poza tym, że zagra go zupełnie nowy aktor - Ben Affleck. Biorąc pod uwagę zakończenie trylogii Nolana, będzie to też zupełnie nowa wersja Batmana.
I'm Batman Współcześnie z Batmanem dzieją się rzeczy, które coraz trudniej śledzić. Batman umarł, podróżował w czasie, miał syna, założył korporację zatrudniającą walczących ze zbrodnią na całym świecie. Postać ukazuje się lub występuje w kilkunastu seriach od sensacyjnych, przez detektywistyczne, aż po bardzo lekkie w tonie. Pewnym ratunkiem dla czytelnika, który chciałby się w to wkręcić, jest tzw. New 52, czyli kolejny restart dziejów wydawnictwa DC. Zatytułowana po prostu "Batman" seria pisana przez Scotta Snydera to powrót do mrocznych zakamarków Gotham i grzebania w przeszłości postaci - niemalże jak w latach 70.
Okładka Detective Comics #27 (The New 52) (fot. DC)
Zabawne, bo za sprawą tego restartu seria "Detective Comics" znów doczekała się 27. zeszytu, w którym przecież Batman pojawił się po raz pierwszy w 1939 roku. Choć miał wiele wersji, pisany był przez wielu autorów, to prawie się nie zmienił. Nadal w pelerynie i uszatym kapturze ściga przestępców. Mija 75 lat, historia zatacza koło, a jego walka ze zbrodnią nigdy się nie kończy.
Paweł Kamiński