50 twarzy Andromedy. Nowy Mass Effect staje się obiektem żartów
Kuleje przede wszystkim mimika bohaterów, której nie poprawi raczej żaden szybki patch.
17.03.2017 | aktual.: 17.03.2017 11:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mass Effect: Andromeda nie ma raczej dobrego startu. Gra jest już w posiadaniu recenzentów, a od wczoraj jej dziesięciogodzinną wersję próbną można wypróbować w ramach EA/Origin Access. Efekt? Fala żartów ze stanu technicznego gry.
Twarze, które śmieszyły już w oficjalnych materiałach promocyjnych i które zgodnie z obietnicami twórców miały być poprawione w ostatecznej wersji, wciąż straszą wszystkich turystów Andromedy. I śmieszą. Czasami przez łzy.
Mass Effect: ANDROMEDA 🚀 Alarming Facial Animations & Signs of Indoctrination!
Gracze przez chwilę łudzili się jeszcze, że zapowiedziana na premierę aktualizacja przegoni wszystkie mimiczne demony, ale Ian Soon Frazier, główny projektant gry, wytłumaczył, że wszyscy grają już właśnie w wersję z patchem... Choć na początku sam myślał, że jednak nie.
[ttpost url="https://twitter.com/tibermoon/status/842497096607563776?ref_src=twsrc%5Etfw"]
Oprócz twarzy, postaciom zdarza się też dziwnie chodzić czy agresywnie uderzać powietrze. Techniczne bugi zdają się na porządku dziennym:
I o ile jeszcze niektóre z tych pewnie łatwo wyeliminować stosowną aktualizacją, o tyle mam wrażenie, że coś tak fundamentalnego jak animacje twarzy siedzi zbyt głęboko w kodzie gry, by odkurzyć to z pomocą patcha. Zresztą, gdyby to było takie proste, nie dostalibyśmy tej wersji, którą mamy, prawda? Gra, delikatnie mówiąc, nie ma teraz najlepszego marketingu.
Narzeka się też, zupełnie słusznie, na ograniczony kreator postaci. Opcji w porównaniu do konkurencji i poprzednich gier BioWare jest niewiele, zapomnijcie o zmianie rodzajów brwi czy kształtu oczu; często wybierając daną karnację, jesteśmy skazani na, dajmy na to, konkretny rodzaj nosa. A w grze typu Mass Effect możliwość stworzenia dokładnie takiej postaci, jaką sobie wymyślimy, jest dosyć kluczowa.
Moja dziewczyna, wielka fanka trylogii Sheparda, z irytacją przeklikiwała się przez skąpe opcje, zastanawiając się ze mną, co się właściwie stało. Chodzi o to, żeby nasz fabularny ojciec był do nas podobny? - główkowaliśmy. Czy stąd te ograniczenia? Kiedy jednak stworzyliśmy bohatera na podstawie innego wyglądu domyślnego, a postać naszego taty praktycznie się nie zmieniła, zrezygnowaliśmy z tej teorii.
Coś więc jest po prostu nie tak. Fani domagają się rozszerzenia kreatora, a BioWare zapewnia, że przyjrzy się sprawie. Oby wyszło lepiej niż z animacjami.
[ttpost url="https://twitter.com/GambleMike/status/842387221567164418?ref_src=twsrc%5Etfw"]
Fala krytyki spada też na średnie dialogi, ale w tym przypadku nie da się jeszcze jednoznacznie osądzić ich jakości. Jako osoba, która od środy ma dostęp do wersji recenzenckiej, mogę powiedzieć, że poziom jest nierówny. Zdarzają się sceny pozbawione wyczucia lub patos tak nachalny, że coś się w brzuchu wywraca, ale z drugiej strony fabuła na początku intryguje, a niektóre rozmowy potrafią być zwyczajnie dobre. Za wcześnie jeszcze by skreślać ten aspekt i tym samym całą grę. Jedynym pewnikiem są rzeczywiście nagminne, fatalne animacje twarzy.
Andromeda jedne rzeczy robi lepiej, inne gorzej. Nie jest z pewnością grą, która z automatu rozkochuje lub odpycha i czas jeszcze pokaże, na którą szalę przechylą się wrażenia. Dlatego osobiście radziłbym wstrzymać zupełnie niepotrzebne zamówienia przedpremierowe i z końcową decyzją zaczekać po prostu do przyszłego tygodnia na recenzje. Tak będzie najrozsądniej.
Patryk Fijałkowski