5 lat w pace lub 180 tysięcy złotych grzywny. Za co? Za tworzenie narzędzi do oszukiwania w grach
Korea Południowa wprowadza prawo, biorące się za cwaniaków odpowiedzialnych za aimboty, maphacki i inne tego typu oszustwa.
05.12.2016 | aktual.: 05.12.2016 14:42
Idę o zakład, że Blizzard i Riot Games - autorzy Overwatcha i League of Legends przyjęli tę wiadomość z olbrzymią radością, ale i reszta świata ma się z czego cieszyć. Również my - szarzy, ceniący równe szanse w sieciowej rywalizacji gracze.
Korea Południowa znów przeciera szlaki w e-sporcie. To absolutny matecznik profesjonalnej rywalizacji w grach. Gdy zachodnie telewizje wciąż podchodzą do e-sportu jak pies do jeża, telewidzowie w tym kraju elektroniczne rozgrywki mogą oglądać już od 16 lat. Profesjonalne granie w gry wideo jest tam niemalże sportem narodowym. Już w 2000 roku przy Ministerstwie Kultury, Sportu i Turystyki powstała tam rządowa organizacja KeSPA (Korea e-Sports Association) dbająca o rozwój e-sportu w Korei.
Jak widać, radzi sobie też z lobbingiem na rzecz zmian w prawie, bo - jak podaje PVPLive - tamtejszy parlament zatwierdził poprawkę, na mocy której zabronione jest tworzenie i rozpowszechnianie programów, łamiących ustanowione przez autorów gry warunki świadczenia usługi. Maksymalna przewidziana kara to 5 lat w więzieniu lub 50 milionów koreańskich wonów grzywny. To blisko 180 tysięcy złotych.
Oby wystarczająco dużo, by na dobre odstraszyć ludzi tworzących programy dla oszustów, którzy uprzykrzają potem rozgrywkę innym. Oprogramowanie, o którym mowa to m.in. różnego rodzaju boty, wykonujące za gracza część działań (np. aimboty), automatyzujące akcje skrypty, hacki zmieniające wygląd czy działanie gry i inne ułatwiacze rozgrywki dla pozbawionych kręgosłupa moralnego cwaniaków. Którzy nie mają nawet wstydu, by wyłączyć aimbota na czas transmisji, jak poniższy osobnik. Jego na szczęście kara spotkała "na wizji".
I recorded a Korean streamer who got banned in middle of the game because of hacks
Dzięki zmianie prawa, Blizzard nie będzie już musiał sam kłopotać się pozwami dla koreańskich "przedsiębiorców", bo weźmie się za nich państwo, mające świadomość jak ważnym elementem codzienności jest w Korei e-sport i, że warto o niego dbać.
Blizzarda wymieniłem nieprzypadkowo. Overwatch i League of Legends wciąż walczą o prymat popularności w koreańskich kafejkach internetowych. A i sama firma wie, jak uciążliwe mogą być sądowe batalie z autorami niedozwolonych programików, przez które raz po raz musi urządzać na serwerach czystki. Najświeższy pozew, przeciw niemieckiej firmie Bossland, odpowiedzialnej za programik Watchover Tyrant, złożony został pół roku temu.
Maciej Kowalik