40 minut z Final Fantasy XV pozwala wyrobić opinię, czy warto śledzić losy tej gry
W skrócie - jak najbardziej.
20.02.2015 | aktual.: 05.01.2016 15:16
Od razu uprzedzam - materiał z Final Fantasy XV jest po japońsku, więc jeśli ktoś nie mówi w języku samurajów, to niewiele zrozumie. Ale przecież obraz jest wart więcej niż tysiąc słów, więc nawet bez znajomości języka 40 minut rozgrywki może zainteresować.
"Piętnastce" bliżej wręcz do sieciowego FFXIV niż do bólu liniowego FFXIII. Otwarty świat i swoboda to wciąż grunt, po którym japońskie RPG-i poruszają się niepewnie. Tu na dodatek mamy cykl dnia i nocy i dynamiczną walkę w czasie rzeczywistym. Powrót do niektórych rozwiązań znanych z dwunastej części serii? Nie mam nic przeciwko.
Wygląda to bardzo obiecująco, choć i tak o wszystkim zadecyduje jakość scenariusza. W Final Fantasy XV wraz z Noctisem i grupą jego przyjaciół stawimy czoła imperium Niflheim, które po zawieszeniu broni zaatakowało Lucis.
Sama gra jest skończona w 60%, więc przed twórcami jeszcze sporo pracy. I tak się to kręci od pierwszych doniesień 10 (!) lat temu... Demo gry pojawi się 20 marca wraz z Final Fantasy Type-0 HD.
[Źródło: Square Enix]
Marcin Kosman