15 najlepszych gier ze świata Gwiezdnych Wojen. Dark Forces, Shadows of the Empire...

4 maja na całym świecie obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Gwiezdnych Wojen. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was zestawienie 15 najlepszych gier z uniwersum Star Wars.

15 najlepszych gier ze świata Gwiezdnych Wojen. Dark Forces, Shadows of the Empire...
marcindmjqtx

04.05.2014 | aktual.: 15.01.2016 15:39

Gwiezdne Wojny to marka, która również w świecie elektronicznej rozrywki była, jest i będzie eksploatowana. Szczególnie, że wielkimi krokami zbliża się kolejny film kinowy, który przyciągnie do ekranów dzikie tłumy. Pierwsze gry sygnowane nazwą Gwiezdne Wojny pojawiły się już na początku lat 80. ubiegłego wieku i do dnia dzisiejszego odwiedziły już chyba wszystkie możliwe platformy. Lista tytułów jest naprawdę duża i wcale nie było łatwo wybrać tylko 15 z nich.

Przez ponad 25 lat jakie spędziłem z grami (zacząłem później niż dzisiejsza młodzież, bo dopiero w wieku 7 lat) udało mi się sprawdzić większość z nich, choć są tytuły w które nigdy nie grałem. Jeśli więc któraś z uwielbianych przez Was gier nie znalazła się w zestawieniu, napiszcie o niej w komentarzach wyjaśniając, dlaczego była bliska Waszemu sercu. Lista nie ma ani pierwszego, ani ostatniego miejsca. Kolejność pozycji jest przypadkowa. Ale Moc drzemie wielka w każdej z nich.

The Force Unleashed opowiada o wydarzeniach czasowo umiejscowionych między trzecim, a czwartym epizodem filmowych Gwiezdnych Wojen. W grze przyjdzie nam się wcielić w Starkillera, sekretnego ucznia samego Lorda Vadera. Zadanie młodzieńca jest proste - musi eliminować pozostałych przy życiu rycerzy Jedi. Podczas gdy gry z serii Jedi Knight zachwycały pojedynkami na miecze świetlne, The Force Unleashed poszło o krok dalej, pozwalając nam w nowy i niezwykle efektowny sposób bawić się Mocą, a przy okazji czuć, jak rośnie w Starkillerze umiejętność jej użycia. Ta gra akcji z widokiem zza pleców bohatera posiadała ponadto bardzo dobrą, jak na swoje czasy, oprawę audiowizualną oraz szybkie tempo akcji.

Wydane w 2008 roku The Force Unleashed to również efektowne walki na miecze świetlne, a także ciekawa i wciągająca fabuła z fajnymi zwrotami akcji i mentalnymi rozterkami głównego bohatera. Tytuł nie zebrał w recenzjach samych dziesiątek, ale rozpoczął nieźle zapowiadającą się serię gier. Niestety część druga, choć lepiej zrealizowana, rozczarowywała przede wszystkim skandalicznie krótkim czasem rozgrywki. 5 godzin to zdecydowanie za mało, nawet jeśli niektóre akcje z użyciem mocy rzucały gracza na kolana i kazały zbierać szczękę z podłogi.

Zasady są te same, co w zwykłych Wściekłych Ptakach, z tą różnicą, że strzelamy drobiem stylizowanym na bohaterów serii Star Wars. Zamiast klasycznych świń mamy natomiast na przykład Szturmowców czy samego Lorda Vadera. Jeśli mieliście kiedykolwiek przyjemność słuchać ostrołęckiego radia Oko i jakimś cudem zapoznaliście się z audycją Świnie w Kosmosie (Księżniczka Locha, Lord Knur Vader), to Angry Birds Star Wars skojarzy Wam się z tymi skeczami praktycznie od razu. Gra doczekała się także drugiej części, którą również warto sprawdzić

Zen Pinball 2 to światowy poziom jeśli chodzi o odbijanie metalowej kulki, więc i stoły ze Star Wars nie mogły odstawać jakością od tych już dostępnych. I nie odstawały, serwując nie tylko wizualne fajerwerki, ale także odpowiedni klimat, różny w zależności o tematu konkretnego stołu. Zaliczymy zarówno stoły poświęcone bohaterom (jak chociażby Darth Vader), jak i poszczególnym epizodom filmowym czy animowanemu serialowi Wojny Klonów. Jeśli chcecie w pełni cieszyć się graficznymi wodotryskami, wybierzcie wersję na PC lub konsole generacji HD. Wersje mobilne (PS Vita, iOS/Android) są fajne, ale odstają graficznie od swoich stacjonarnych odpowiedników. Gra doczekała się drugiej części, choć tak naprawdę to po prostu kolejny zestaw stołów, który postanowiono sprzedać jako oddzielną aplikację.

Wydane w 1998 roku Rogue Squadron trafiło tylko na dwie platformy - Nintendo 64 oraz PC, gdzie tak naprawdę nazywało się Star Wars: Rogue Squadron 3D. I faktycznie trzeci wymiar oprawy graficznej jest jednym z elementów, za które zapamiętam ten tytuł.

Star Wars: Rogue Squadron to nastawiony na akcję tytuł, w którym przyszło nam wcielić się w samego Luke'a Skywalkera i zasiąść za sterami myśliwców Rebelii (X-wing, A-wing, Y-wind, snowspeeder i V-wing). 16 dostępnych w grze misji podzielono na cztery rodzaje zadań: znajdź i zniszcz, uratuj, broń oraz przeprowadź rekonesans. Ułożono je ponadto tak zgrabnie, by nuda nie wkradła się do zabawy nawet na chwilę. Jak na swoje czasy Rogue Squadron zachwycał oprawą. Jako ciekawostkę warto dodać, że w wersji na konsolę Nintendo 64 był to jeden z pierwszych tytułów, które wykorzystywały specjalną przystawkę oferującą grafikę w podwyższonej rozdzielczości (640x480 pikseli zamiast standardowych 320x240).  Rogue Squadron doczekał się jeszcze dwóch odsłon.

Trzecia, ostatnia i zarazem najlepsza część serii Jedi Knight, która niejako wyrosła z Dark Forces. Sam zapamiętam ten tytuł z dwóch powodów - możliwości przełączania widoku z pierwszej na trzecią osobę, a także całkiem nieźle wykorzystanie potęgi Mocy i mieczy świetlnych. Szczególnie te drugie świetnie sprawdzały się w wieloosobowych potyczkach z innymi graczami, które można było przeprowadzać zarówno przez sieć LAN jak i Internet. Osobiście starałem się korzystać jak najmniej ze standardowych broni palnych właśnie po to, żeby jak najczęściej walczyć z przeciwnikami za pomocą miecza świetlnego. I tu też bardzo miło wspominam mniej więcej połowę gry, kiedy dane mi było wybrać nowy miecz - zwykły, podwójny lub wyposażony w dwa ostrza (przypominający świetlny kij z dwoma końcami), a także pięć jego kolorów.

W wydanej w 2003 roku Jedi Academy przyszło nam wcielić się w Jadena Korra, ucznia tytułowej Akademii Jedi, podopiecznego Kyle'a Katarna, znanego między innymi z poprzedniej odsłony serii. Jako zleceniodawca misji pojawiał się też sam Luke Skywalker, dzięki czemu uczucie obowiązku wobec jasnej strony Mocy stawało się jeszcze większe. Pomimo bardzo dobrych recenzji gra nie doczekała się kontynuacji, a seria nie była ciągnięta dalej. Choć niektórzy uważają, że wydane 5 lat później Star Wars: The Force Unleashed, było w pewnym sensie kolejną jej odsłoną, tyle tylko, że przedstawioną z perspektywy ciemnej strony Mocy.

I choć rozgrywki sieciowe dawały graczom masę frajdy, to na fali krytyki braku trybu jednoosobowego z prawdziwego zdarzenia, twórcy oddali w ręce wirtualnych pilotów dodatek - The Balance of Power. W jego skład weszła jedna kampania, składająca się z 15 misji. Jakby tego było mało, doprawiono ją niesamowicie wyglądającymi przerywnikami filmowymi,  które można było oglądać w kółko.

Na fali popularności tak zwanych gier FMV (Full Motion Video) stworzono w 1993 r. Star Wars: Rebel Assault, które dwa lata później doczekało się jeszcze lepszej kontynuacji. Kto w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nie marzył o tym, by mieć bezpośredni wpływ na to, co dzieje się na filmie? Dlatego też w Rebel Asssault II grało się świetnie, choć tak naprawdę gracz musiał jedynie wykonywać z góry określone wskazówki lub wykazać się celnością, by pchnąć film dalej.

Fabularnie RebelAssault II rzucało nas w wydarzenia zaraz po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, czyli w okres objęty środkową trylogią Star Wars. Co więcej, część scen z żywymi aktorami zostało albo wyjęta z filmów, albo wykorzystano materiały, które się w nich nie pojawiły. Dawało to graczowi uczucie, jakby faktycznie uczestniczył w filmowej sadze. Osobiście niespecjalnie umiałem zidentyfikować się z głównym bohaterem gry, "Żółtodziobem", ale nie przeszkodziło mi to w ślęczeniu nad Rebel Assault II godzinami. Nawet jeśli poszczególne fragmenty gry znałem już na pamięć. Ostrzegam, odgłos laserów będzie się Wam śnił po nocach.

Wydane w 1996 roku Shadows of the Empire trafiło tylko na dwie platformy - Nintendo 64 (jedna z pierwszych gier na tę konsolę) i PC. W przypadku komputerów osobistych, gra zachwycała oprawą graficzną, wykorzystywała bowiem akceleratory graficzne. Fabularnie Shadows of the Empire stanowić miało pomost pomiędzy filmami Imperium Kontratakuje i Powrót Jedi. ??Gra wsadziła nas w skórę zupełnie nowej dla uniwersum postaci, najemnika Dasha Rendara, przyjaciela Hana Solo. Przyszło nam więc chronić Luke Skywalkera przed tajną organizacją Black Sun, a także uwolnić Hana Solo, zamrożonego w karbonicie przez Jabbę.

Trudno jednoznacznie określić jakiego rodzaju grą było Shadows of the Empire. Dziesięć różnorodnych poziomów, w których przyszło nam pograć w mieszankę przygodówki, snucia się po labiryntach, walki na skuterach śnieżnych czy kosmicznej strzelaniny. Mi w pamięci najbardziej utkwiła pierwsza misja, rozgrywająca się na śnieżnej planecie Hoth. I mam do Shadows of the Empire pewien żal, bo dzięki temu fragmentowi byłem grą zachwycony. Niestety pozostałe zadania były zwyczajnie słabsze.

Wydane w lutym 1995 roku Dark Forces to pierwszy FPS ze świata Gwiezdnych Wojen. Gra opowiada historię Kyle'a Katarna, najemnika, byłego żołnierza Imperium. Najemnik, jak to najemnik - nie interesuje się kwestiami ideologicznymi, wykonując zadania najlepiej opłacane. Oczywiście do czasu, aż jego ludzka strona weźmie górę.

Choć Dark Forces było dla LucasArts debiutem w kwestii FPS, to firma wybrnęła z tego zadania świetnie. Niby gra była na pierwszy rzut oka klonem Dooma, to dla niejednego miłośnika tego typu gier stanowiła produkt, który zachwiał pozycję króla. Świetny autorski silnik graficzny, możliwość strzelania niektórymi broniami na dwa sposoby, świetna fabuła, dynamiczna rozgrywka. Generalnie Dark Forces jawiło się jako kompletny, przemyślany produkt bez słabych punktów. Jeśli oczywiście przymkniecie oko na niemożność zapisu stanu gr podczas misji i brak jakiegokolwiek trybu wieloosobowego. Nawet jeśli nie jesteście miłośnikami uniwersum Gwiezdnych Wojen, to warto nadrobić Dark Forces, bo to jasny punkt na kartach historii strzelanek z widokiem z oczu bohatera.

We wszelkiej maści rankingach KOTOR uznawany jest za najlepszy tytuł z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Trudno się jednak dziwić, ogromne cRPG BioWare Studios robi wrażenie, zarówno rozmachem, oprawą jak i fabułą. Wydana pod koniec 2003 roku gra zapełniała cztery płyty CD i przenosiła gracza 4 tysiące lat wstecz przed wydarzeniami znanymi z filmowych Gwiezdnych Wojen - czy w realia Starej Republiki. Można było jednak poczuć się tam jak w domu, bo to okres walk między orędownikami jasnej strony Mocy i złymi Sith.

Osiem światów do zwiedzania, trzy rasy, sześć klas postaci (a z nich drużyna do utworzenia). Do tego cała masa blasterów, mieczy świetlnych, różne gałęzie Mocy. I choć gra toczyła się w czasie rzeczywistym, to oferowała możliwość zatrzymania jej w dowolnym momencie i na przykład ustalenia na spokojnie taktyki podczas starcia. Star Wars Knights of the Old Republic posiadało dwa różne zakończenia, a także wątki, które w zależności od decyzji podejmowanych przez gracza, rozwijały się na różne sposoby. Niezwykle istotny był też aspekt moralny postępowania, bo to przez nasze wybory zbliżaliśmy się albo do jasnej, albo do ciemnej strony Mocy. Niesamowita, wciągająca produkcja, którą chętnie przypomniałem sobie za sprawą odświeżonej wersji, która trafiła jakiś czas temu na tablety z iOS. Wydano również drugą część - z podtytułem The Sith Lords.

6 podstawowych typów jednostek dla każdej ze stron, 16 ogromnych lokacji (z odmiennymi warunkami klimatycznymi) zlokalizowanych na dziesięciu ciałach niebieskim, w tym na przykład na planecie Hoth, Tattoine, Naboo czy księżycach Endor i Yavin 4. Jakby tego było mało, poza bogatym arsenałem broni można było korzystać z pojazdów, na przykład statków kosmicznych czy maszyn kroczących. Poza klasycznymi starciami zbrojnymi, podczas których odgłosy blasterów praktycznie nie ustawały, gra oferowała również coś na kształt strategii - podbijanie kolejnych terytoriów. Dzięki temu można było odblokować takie ikony Star Wars jak na przykład Luke Skywalker czy Darth Vader. Zaimplementowana do gry komunikacja głosowa działała bez zarzutu, a oprawa graficzna, jak na swoje czasy, zachwycała między innymi spektakularnymi efektami specjalnymi i dynamiczną wirtualną kamerą.

Gra doczekała się drugiej części, a także dwóch mniejszych odsłon na konsole przenośne. W planach jest również część trzecia, którą odpowiedzialne za serię Battlefield DICE zamierza napędzać swoim silnikiem Frostbite 3.

Infiltracja wrogich placówek, przechwytywanie danych, zabójstwa, szturmy, misje zwiadowcze, sabotaże - to wszystko można było tam znaleźć. Dwanaście rodzajów broni, dynamiczna rozgrywka, widok z oczu bohatera. Fabularnie Republic Commando pozwalało poszerzyć wiedzę z Wojen Klonów, czyli z okresu pomiędzy drugim, a trzecim epizodem filmowej serii. Wisienką na torcie była akcja na planecie Geonosis, czyli miejscu, gdzie odbyła się finałowa batalia z filmu Atak Klonów. Jeden z najlepszych FPS-ów tamtych lat, zdecydowanie wart sprawdzenia nie tylko przez fanów Star Wars.

W The Old Republic można, klasycznie, stanąć po dwóch stronach Mocy. Poza Jedi i Sith wcielamy się również w przemytnika, żołnierza, łowcę nagród czy Wojownika Sith. Oczywiście każda z klas oferuje zupełnie inny sposób prowadzenia rozgrywki. Bioware chciało wprowadzić w grach MMO trochę nowości, przez co w SWTOR znajdziecie rozbudowaną historię oraz wieloosobowe dialogi, w których o wyborze odpowiedzi decydują wszyscy członkowie grupy - a to niejednokrotnie wpływa na przebieg samej misji.

Poza nastawionym mocno na historię trybem zabawy, można pograć również w kilka trybów współzawodnictwa. W tym w "battlegrounds", czyli strefy fabularnych bitew. Dwie drużyny walczą w nich o określone cele strategiczne. Świetna oprawa graficzna, mocny silnik graficzny, ogrom światów do zwiedzania, a to wszystko w delikatnie komiksowej stylistyce. Star Wars: The Old Republic to spełnienie marzeń każdego fana Gwiezdnych Wojen, a w związku z tym, że jest to gra MMO, można w niej spędzić większość dnia. Ale uważajcie, wciąga jak bagno.

Do dyspozycji gracza oddano aż 21 różnych pojazdów oraz 8 torów w różnych sceneriach. Jeśli widzieliście film, zapewne pamiętacie, że przedmiotowe ścigacze to połączenie kabiny dla pilota i wielkich silników, dzięki którym pojazdy te potrafiły rozwinąć prędkości rzędu 900-1000 km/h. Jak nietrudno się więc domyślić, tempo rozgrywki w grze było niemałe. A jeśli dodać do tego możliwość przeszkadzania konkurencji w dojechaniu do linii mety, ciężko się było od Star Wars Episode I: Racer oderwać.

Z ciekawostek - wydana w 1999 roku gra sprzedała się w łącznym nakładzie ponad 3,12 miliona egzemplarzy, pokonując tym wynikiem tak kultową wyścigową serię jak chociażby Wipeout.

W zestawieniu nie mogło zabraknąć gry z serii Lego. I choć największe zaskoczenie wywołała pierwsza część, łącząca niesamowity świat Gwiezdnych Wojen z klockami mojej młodości, to dopiero wydane w 2006 roku Lego Star Wars II: The Original Trilogy naprawdę przykuło mnie do monitora. Powód jest prosty - podczas gdy jedynka wzięła na warsztat pierwszą trylogię, dwójka sięgnęła po Nową Nadzieję, Imperium Kontratakuje i Powrót Jedi.

Z pozoru prosta platformówka, a tak naprawdę niesamowita, znana z ekranów kinowych przygoda, przedstawiona z zupełnie innej, uroczej perspektywy. Nie dość, że sama rozgrywka była praktycznie dla każdego ogromną frajdą, to i humor odpowiedni dla gier z serii Lego sprawiał, że uśmiech nie schodził z twarzy aż do samego końca. Sporo broni, znane wszystkim postacie, wykorzystanie Mocy, a także budowanie z klocków. Na prośbę fanów dodano nawet możliwość poruszania się pojazdami - w części pierwszej można to było robić jedynie w z góry określonych poziomach. Jakby tego było mało, poza trybem dla samotnego gracza przygotowano możliwość przeżycia przygody ze znajomymi, w trybie kooperacji, która chociażby z dzieckiem sprawdza się wyśmienicie.

Gra trafiła na wiele platform, w tym również na urządzenia przenośne. Sam miałem przyjemność przejść ją na PlayStation Portable. I choć w tej wersji odstawała trochę w temacie oprawy graficznej, to możliwość zabrania całej środkowej trylogii gdzie tylko chcę sprawiła, że nie rozstawałem się z konsolą przez kilka tygodni.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.