13 grudnia 2012 r.: dzień, w którym Call of Duty trafiło do języka polskiej polityki

Kilka dni temu w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" Jarosław Kaczyński opowiadał o tym, jak nie został internowany w czasie stanu wojennego oraz jakim to było dla niego zaskoczeniem i powodem do niepokoju. "Nie ukrywam, że nieprzyjemnym, bo przecież działałem cały czas. Uważałem zresztą, że jestem w sytuacji dużo gorszej niż internowani. Miałem absolutny imperatyw, że muszę działać, i sądziłem, że w efekcie pójdę siedzieć, co było gorsze od internowania", mówił.

Wypowiedź lidera PIS spowodowała lawinę krytyki. "Kaczyńskiemu nie wolno mówić, że miał gorzej niż oni. To obniżanie ich dramatu", mówił na przykład historyk, prof. Andrzej Friszke.

Wczoraj do tej dyskusji na swoim profilu facebookowym (otwartym dla wszystkich) dołączył się Andrzej Saramonowicz - scenarzysta ("13 posterunek", "Lejdis"), reżyser ("Testosteron"), a także dziennikarz (pracował m.in. w "Gazecie Wyborczej" i "Przekroju"). Zakpił z Kaczyńskiego, porównując jego sytuację do... słynnej stalingradzkiej misji z pierwszej części Call of Duty:

źródło: Andrzej Saramonowicz @ Facebook

Dla przypomnienia - na poniższym filmiku znajdziecie kilka pamiętnych momentów z wspomnianej misji:

źródło: wykop.pl

I tak Call of Duty zostało wykorzystane w polskiej dyskusji politycznej.

W najbliższym czasie z pewnością pojawi się tam jeszcze kilka razy. Ktoś w końcu będzie musiał jakoś skomentować wypowiedź Saramonowicza. Parę osób pewnie dzięki temu dowie się, czym w ogóle jest Call of Duty. A przynajmniej jego pierwsza część.

I dobrze. To dobra gra była.

Tomasz Kutera