12 minut z fabularnej kampanii Battlefielda 1 przypomniało mi lądowanie w Normandii z Medal of Honor
Jest coś upiornie podobnego w obu sekwencjach.
Na tryb fabularny Battlefielda 1 zacząłem zwracać uwagę, gdy okazało się, że DICE postawiło na zbiór wojennych opowiadań opierających się przede wszystkim na emocjach bohaterów i obyczajowym aspekcie wojny. Wtedy mieliśmy tylko obiecujący zwiastun, teraz z kolei pojawił się gameplay z prologu zatytułowanego "Storm of Steel". I jest coraz lepiej.
Battlefield 1: Official 12 Minutes "Storm Of Steel" Single Player Gameplay Reveal
Za chwilę doświadczycie walki na froncie. Nie jest od Was wymagane, by przeżyć - komunikuje gra na samym początku, a potem faktycznie przenosimy się w środek chaosu, na pole bitwy pełne wypalonych drzew i ruin budynków, gdzie wokół rozlegają się wrzaski przyjaciół oraz wrogów. Łatwo poczuć dezorientację, a gdy już giniemy, może być trudno orzec, co nas zabiło.
To jednak nie koniec. Wojna trwa dalej, a my jesteśmy (byliśmy) tylko jej małym trybikiem - kamera oddala się, poznajemy imię postaci, którą właśnie sterowaliśmy oraz rok jej narodzin i śmierci, a potem wcielamy się w kolejnego nieszczęśnika, który umorusany błotem pruje przed siebie. Niektórzy wrogowie snują się oszołomieni, inni siedzą, bujając się w przód i tył, aż żal otworzyć do nich ogień. A chwilę później znowu giniemy i znowu wcielamy się w kogoś zupełnie innego. Przygnębiający kalejdoskop ofiar.
To raczej tylko narzędzie prologu - bo wiemy już, że gra zaprezentuje kilku stałych bohaterów - ale bardzo wymowne i silne w przekazywaniu ciężkiego wydźwięku wojny. Oglądając to, nagle przypomniało mi się Medal of Honor i kultowe już chyba lądowanie w Normandii. W 2002 byliśmy z wujkiem autentycznie zdruzgotani tą misją. Oczekując w łodzi na przybicie do brzegu, a potem biegnąc w stronę pierwszej osłony w rytm wybuchów, krzyków i fruwających wokół ciał, czuliśmy grozę wojny.
Medal of Honor: Allied Assault - getting Omaha Beach (mission complete)
Patrząc na intensywny, hałaśliwy prolog Battlefielda 1 łatwo poczuć podobne emocje, nawet jeśli nie tak samo silne. Piękna grafika tutaj wzmacnia tylko horror wojny, pozwala go lepiej poczuć i tak jak 14 lat temu koślawe ludki z Allied Assault były dla mnie jak żywe, tak teraz oszołomieni żołnierze z nadchodzącej gry DICE wydają mi się czasami boleśnie realni, podobnie jak screeny z gry udające archiwalne zdjęcia z I wojny światowej.
I znowu - może to tylko precyzyjna kampania marketingowa, może okaże się, że reszta kampanii to już pozbawione wyrazu misyjki pełne natrętnego patosu i przesłodzonych morałów, ale jeśli okaże się, że cała reszta trzyma poziom prologu, to możemy dostać drugą Normandię. Ciekawie byłoby zagrać w Battlefielda nie dla trybu wieloosobowego, a właśnie dla kampanii.
Patryk Fijałkowski