Mało było osób, które na premierę Fallouta 4 nie czekały. Czy to z miłości do serii, czy z ciekawość spowodowanej coraz większą liczbą doniesień o wątpliwej jakości gry, tą produkcją interesował się każdy. I o ile recenzenci są w większości zachwyceni (nasza recenzja już powstaje; Karol ubrał niebieski kombinezon, zszedł do piwnicy i właśnie siłuje się z jakimiś supermutantami) to gracze nie pozostawili na tym tytule suchej nitki. Bethesda jednak zdaniem graczy się tym nie przejmuje i chyba rozumiem dlaczego.
Firma wydała oświadczenie, w którym mowa o 12 milionach egzemplarzy wysłanych do sklepów, aby zaspokoić „day one demand” (premierowy boom sprzedażowy; pamiętajcie, że wysłany do sklepu nie równa się sprzedany). Po przeliczeniu daje to zarobek na poziomie 750 milionów dolarów. Natomiast Fallout 4 Pip-Boy Edition stał się „najszybciej sprzedającą się edycją kolekcjonerską jakiejkolwiek gry w historii u największych detalistów”. Gratulujemy!
Fallout 4 złamał jeszcze jeden rekord. Steam odnotował, że w dniu premiery, grało w niego jednocześnie ponad 470 000 osób i naówczas dorównał dotychczasowym liderom: Counter Strike: Global Offensive i Dota 2.
Jako bonus dorzucam ciekawy filmik, na który trafiłem kilka minut temu. Co stanie się, jeżeli postawimy naprzeciw siebie 50 Raidersów i 50 ghuli? Wielka bitwa.
[Źródło: PC Gamer]
Oskar Śniegowski
