10 najlepszych filmików otwierających z PSX‑a na 15. urodziny SoulCalibur
9 września swoje piętnaste urodziny obchodzi seria SoulCalibur. Seria, która na stałe zapisała się na kartach elektronicznej rozrywki. Ale swój początek zawdzięcza innej grze, również ze słowem Soul w tytule. Wydanej dwa lata przed narodzinami SoulCalibur produkcji, której intro było jednym z najlepszych „openingów”, jakie kiedykolwiek widziałem. Nadarza się więc świetna okazja by przypomnieć sobie te 10 najciekawszych filmowych wstępów, które ukazały się na kultowym już PSX-ie.
09.09.2014 | aktual.: 15.01.2016 15:39
Tak naprawdę SoulCalibur nie miał miażdżącego intra, choć sama gra świetnie rozwijała pomysły pierwowzoru. Z okazji 15. urodzin SC (przynajmniej w zrozumiałej wersji, w Japonii pojawił się nieco wcześniej) przypominamy jednak właśnie jego przodka z PSX-a - a przy okazji również filmiki otwierające innych gier na PSX-a.
Tego typu materiały nie zawsze są w stanie oprzeć się nostalgii, dlatego zapewne Wasze prywatne zestawienia mogą się znacznie różnić od mojego. Nie zmienia to jednak faktu, że te 10 „openingów”, które za chwilę sobie przypomnicie, można oglądać bez związku z grą i przynajmniej część z nich nie miała bolesnej kolizji z rydwanem czasu. Kolejność jest przypadkowa. Zacznijmy jednak nieprzypadkowo od najbardziej kultowego intra, jakie kiedykolwiek nawiedziło PSX-a.
Soul Edge Soul Edge (czy jak wolicie Soul Blade) ukazał się na europejskim rynku w maju 1997 roku i rzucał na kolana już od pierwszych minut. A to właśnie za sprawą otwierającej animacji, a w zasadzie teledysku, który w rozszerzonej wersji mógłby trafić do jakiegoś zestawienia MTV. Zgrabnie zmontowane intro opatrzono świetnym, wpadającym od razu w ucho utworem. Nie przypominam sobie, abym przepuścił choć jedną możliwość obejrzenia go ponownie, nawet kiedy palce domagały się już rozgrywki, a znajomi, którzy mnie odwiedzili nie mogli się doczekać wywijania zostawiającą kolorowe smugi bronią białą.
Final Fantasy VIII Choć to Final Fantasy VII uznaje się za najlepszą, a zarazem najbardziej kultową część popularnej serii jRPG, to nie siódemka, a ósemka miała świetne intro. To zapewne nie jest zbyt normalne, ale za każdym razem gdy jestem nad morzem i widzę delikatny przypływ, przypominają mi się te renderowane fale, podniosłe kobiece śpiewy, a wyobraźnia wyświetla białe napisy. Ale fragmentu z piórkami wciąż nie potrafię polubić.
Chrono Cross Na początku nie mogłem przeboleć, że intro do Chrono Cross nie jest klasyczną japońską animacją, a kolejnym renderowanym filmikiem. Dodajmy, że w pierwszej połowie dość nudnym. Otwierająca się książka, pojawiający się tekst - banał. Na szczęście potem wszystko się rozkręca. Ale jest w filmowym wstępie do Chrono Cross coś, co usprawiedliwia oglądanie go w kółko. Muzyka, najpierw nastrojowa, potem energetyczna, ale wciąż posiadająca przebojowy i wpadający w ucho motyw przewodni. A to często klucz do sukcesu w tego typu materiałach.
Ridge Racer Type 4 Jeśli coś choć trochę przypomina opening do anime, musi być dobre. A w intrze do Ridge Racer Type 4 jest w zasadzie wszystko, co pojawić się w nim powinno. Szybkie samochody, urocza młoda dama w kusej sukience i energetyczna muzyka, którą zupełnie przy okazji świetnie dopasowano do tego, co dzieje się na ekranie. Ten materiał to też świetna lekcja życia, którą sam w czasach swojej szkoły średniej wykorzystałem. Jeśli jedziecie stopem z koleżanką i nie chcecie spędzić wieczności w oczekiwaniu na uczynnego kierowcę, schowajcie się do rowu i zaangażujcie w zatrzymywanie samochodów znajomą. Zadziałało w intrze do RR, w moim przypadku zawsze działało też w świecie realnym.
Tekken 2 Choć moją ulubioną częścią serii Tekken jest trójka, to nie mogę patrzeć na tamto intro. Pamiętam natomiast doskonale te z dwójki, pewnie dlatego, że był to pierwszy tytuł na PSX-ie, w jakikolwiek grałem. Wtedy też pierwszy raz pomyślałem, że mój P166 MMX z Diamond Monsterem 3D nadaje się tylko do pisania, a prawdziwą frajdę dają jedynie konsolowe bijatyki. Nie wiem, czy to dobre miejsce na tego typu wyznania, ale to właśnie po zobaczeniu, przez krótką chwilę, pończoch Niny zrozumiałem, że to ta część kobiecej garderoby, która potrafi zawrócić chłopakom w głowach.
Parasite Eve Jakoś nigdy nie potrafiłem przekonać się do tej gry, doceniam jednak intro. Typowe dla Square wprowadzenie do gry, które urywkami pokazuje czego możemy się po produkcji spodziewać. Wielkie stwory, wybuchy, szczury, wybuchy, dinozaury, wybuchy i jeszcze więcej wybuchów. W sumie nie pamiętam, żeby w grze było ich aż tak dużo, ale uznajmy, że przedmiotowe intro jest po prostu wybuchowe. A przy okazji fajne i energetyczne. A o to przecież w openingach chodzi.
Silent Hill Silent Hill to gra, która potrafiła przestraszyć. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Intro straszy jakby mniej, ale swego czasu było jednym z najbardziej niepokojących materiałów otwierających grę. Trochę przez montaż, trochę przez muzykę. Dziś, podobnie jak większość przedstawionych tu filmów, wywołuje raczej uśmiech podsumowujący dawne rendery. Ale przywołuje wspomnienia, niekoniecznie te dobre. No chyba, że ktoś za dobre wspomnienie uznaje strach.
Tenchu: Stealth Assassins Jeden z najładniejszych zachodów słońca tamtych lat. Do tego opatrzony oryginalnym, orientalnym utworem posiadającym swoją delikatną, jak również energetyczną stronę. Do tego dużo ciachania mieczem, trochę ewolucji i nieprzyzwoicie duże, świecące jak lampa księżyce. Z tego materiału wiała i wciąż wieje pewna tajemnica, która pewnie już zawsze kojarzyć mi się będzie z Tenchu: Stealth Assassins.
Road Rash Dziwne, choć elektryzujące połączenie półprofesjonalnych ujęć pędzących motocykli z czymś, co przypomina tanie amerykańskie seriale o policjantach. Do tego ten paskudny fioletowy filtr. Wszystko to brzmi, jak jedno z najgorszych materiałów na początek gry, a jednak trafiło do zestawienia tych najlepszych. W dużej mierze dlatego, że w kilkadziesiąt sekund pokazało, czym tak naprawdę było Road Rash. Szaloną przygodą motocyklisty, który na swoim metalowym rumaku zapomina o trudach codzienności i pędzi przed siebie na złamanie karku. Dosłownie i w przenośni. A wszystko to, by zobaczyć jeden uśmiech przeciętnie wyglądającej blondynki będącej klonem Kim Basinger z „Moja macocha jest kosmitką”.
Need for Speed II Hardrockowy wyziew, który nie tylko wprowadzał z nasiąkniętą prędkością drugą odsłonę serii Need for Speed, ale także przygotowywał na to, co znalazło się w tej produkcji poza samymi wyścigami. Fantastyczne teledyski, jeszcze lepsze niż te dostępne w jedynce. Zarówno do intra jak i wspomnianych materiałów wideo mam pewien sentyment - w okolicach drugiej klasy szkoły średniej, korzystając z prostego przewodu, nagrałem sobie muzykę z tych filmów na kasetę i maglowałem ją do oporu w drodze do szkoły, jak również na absolutnie każdej przerwie. No dobrze, miałem wtedy długie włosy, więc potrafiłem również wsadzić sobie słuchawki w uszy na lekcji i kiwając głową udawać, że słucham co mówi nauczyciel.
Paweł Winiarski