10 gier na iOS i Androida, które mogły wam umknąć w 2016 roku
Bo nie tylko "dużymi" platformami człowiek żyje.
Gry mobilne oficjalnie stały się najsilniejszą gałęzią rynku cyfrowej rozrywki. Ze sprzedażą przekraczającą 40 miliardów dolarów na całym świecie daleko w tyle zostawiają królujące dotąd w cyfrze pecety, a konsole nie dorastają im nawet do pięt.
Kiedy uruchomimy czy to App Store’a, czy Google Play, od razu zalewani jesteśmy całą masą tytułów. Nie ma się co oszukiwać, większość z nich to klony mało innowacyjnych gier pokroju Clash of Clans czy Game of War, ale zdarzają się perełki. Jak choćby 10 poniższych. Część z nich bywała na głównych stronach sklepów z aplikacjami, do innych trzeba się dokopać. Wszystkie jednak łączy jedno – zdecydowanie warto się nimi zainteresować.
FIFA Mobile Soccer
Nie biegamy już od bramki do bramki, a kontrolę nad zawodnikami przejmujemy dopiero, kiedy akcja rozgrywa się na połowie przeciwnika. Z jednej strony zubaża to zabawę, ale czy właśnie o coś takiego nie chodzi nam w grach mobilnych? Nie potrzebuję całego meczu, od tego mam konsolę bądź peceta, tutaj wystarczy mi czysta akcja.
Super Mechs
Na uwagę zasługuje też mnogość konfiguracji naszego mecha. Nie tylko pod względem instalowanej na nim broni czy przedmiotów dodatkowych, ale też podwozia czy kokpitu. Wszystko można oczywiście ulepszać, a choć gra przyjęła model free-to-play, nie jest on tak agresywny jak w wielu innych produkcjach mobilnych. Na wszystko można spokojnie uzbierać po prostu grając.
Galaxy Reavers
Możemy tutaj nie tylko dowolnie wyposażyć nasze okręty czy korzystać z ich umiejętności specjalnych. Przede wszystkim dostajemy opcję wydawania im rozkazów na poziomie większym niż wykorzystanie znacznika znane z Clash of Clans i innych.. Oczywiście nadal jest to uproszczone, ale i tak mamy tutaj jedną z niewielu strategii na mobilki, w których poza statystykami jednostek liczą się też umiejętności gracza.
Mobile Legends
Gra studia nawiązuje do LoL-a nie tylko słowem „legends” w tytule. To niemal idealne przeniesienie moby na mniejsze ekrany. Te same mechaniki, podobni bohaterowie czy dostępne tryby jednoznacznie kojarzą się z pecetowymi kuzynami. I wcale nie oznacza to czegoś złego. Nie znajdziemy tu udziwnień i szukania rewolucji na siłę, a sterowanie dotykiem opracowano tak, że nie jest ono uciążliwe i zapewnia niezbędną precyzję.
War Robots
Wszystko działa jak w pecetowym Mechwarriorze, z tym że akcję obserwujemy z kamery zawieszonej za plecami mecha i oczywiście sterujemy dotykowo. Co wcale nie oznacza, że jest niewygodnie czy nieprecyzyjnie. Wszystko dzięki systemowi wspierania celowania, który przykleja celownik do przeciwnika, jeśli znajdzie się wystarczająco blisko jego obrysu. Nie jest to jednak klasyczne autocelowanie, bo nadal musimy nieźle się postarać, żeby kogoś zniszczyć. Gra przyjęła, co nie powinno dziwić, system free-to-play i działa on bardzo podobnie do tych, które znamy czy to z Mechwarriora, czy z War Thunder bądź World of Tanks. Innymi słowy – da się zajść w miarę daleko bez płacenia, ale trzeba przygotować się na długą i żmudną grę.
Oh… Sir! The Insult Simulator
Możemy obrzucać się inwektywami ze sztuczną inteligencją, co szybko się nudzi albo bawić się wspólnie ze znajomym w trybie kanapowym. Największą nowością jest jednak multiplayer online. Tutaj gra wyszuka nam przeciwnika, z którym zmierzymy się w rozgrywkach rankingowych. A te wcale do łatwych nie należą i choć na pierwszy rzut oka Oh… Sir! wydaje się kolejną, mobilną popierdółką, jest w niej sporo strategii i konieczności analizowania każdego ruchu.
Silent Depth
Wcielamy się zatem w rolę dowódcy amerykańskiego okrętu podwodnego i ruszamy na Pacyfik, by wyrządzić japońskiej flocie jak największe szkody. Nie myślcie jednak, że to tytuł prosty jak popularny swego czasu mobilny Silent Hunter od Ubisoftu. Gra studia Codeknitters zbliża się do mobilnej symulacji, jak tylko się da. Musimy zarządzać naprawami naszego okrętu, dbać o to, by nie generować za dużo hałasu czy podchodzić do celu tak, żeby oficer uzbrojenia mógł odpowiednio zaprogramować torpedy. Minus? Za Silent Depth trzeba zapłacić, ale z drugiej strony – nie mamy irytujących reklam czy mikrotransakcji.
The Walking Dead: No Man’s Land
Ta odbywa się w systemie turowym i umożliwia sterowanie każdą z dostępnych postaci. Jest też dość wymagająca i często lepiej odpuścić niż na siłę rąbać nieumarłych. Jak na The Walking Dead przystało, nie obejdzie się bez wyborów. Te w No Man’s Land opierają się głównie na zdecydowaniu, czy przygarniemy innych, bądź pomożemy im, w zamian za co możemy liczyć na dodatkowe zapasy.
Mr. Robot:1.51exfiltrati0n
Tytuł sprowadza się do SMS-owania z różnymi osobami. Wybieramy opcje dialogowe, przeglądamy fikcyjnego smartfona na swoim smartfonie, niekiedy czekamy na czyjąś odpowiedź nawet kilka godzin... I właśnie to w Mr. Robot:1.51exfiltrati0n jest najlepsze. Bardzo łatwo wczuć się w klimat, kiedy podczas obiadu wibruje nam komórka, by zakomunikować, że dostaliśmy SMS-a od wyimaginowanej postaci. Sama fabuła obraca się oczywiście, tak jak serial Mr. Robot, wokół hakerów i korporacji. Fani oryginału znajdą tutaj dużo smaczków. Z kolei ci, którzy serialu nie oglądali, tak czy inaczej powinni się łatwo wkręcić.
Crashlands
W Crashlands wcielamy się w rolę kierowcy kosmicznej ciężarówki, który rozbija się podczas kolejnego zlecenia. Reszty raczej nietrudno się domyślić. Musimy poradzić sobie na planecie, na której się znaleźliśmy, najpierw zapewnić bezpieczeństwo naszemu bohaterowi, a potem naprawić statek i odlecieć w siną dal. Gra oferuje naprawdę długą i rozbudowaną, jak na mobilkę, rozgrywkę. System craftingu spokojnie może konkurować z dużymi produkcjami, a dopasowane do tabletów i smartfonów rozwiązania w interfejsie i mechanice powodują, że zabawa nie zmienia się po jakimś czasie w męczarnię.
Bartosz Stodolny