Wszyscy kupują odgrzewane kotlety Capcomu na Switchu, więc Capcom odgrzewa dalej
Resident Evil: Revelations i jego kontynuacja zmierzają na platformę Nintendo. Czy ktoś byłby w stanie zliczyć, ile wydań miały już te pozycje?
01.08.2017 11:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Może szybki przeskok serii na Switcha? Tam póki co sprzedaje się prawie wszystko" pisał wczoraj Maciek w związku ze słabą sprzedażą Dead Rising 4. Wspominał też o tym, że jedna z najgorszych "większych" premier dla hybrydy Nintendo, Ultra Street Fighter II, okazała się w oczach Capcomu hitem (450 tysięcy opchniętych egzemplarzy). Skoro od statystyk "Ulicznego wojownika" (ależ bym obejrzał ten gniot z Van Dammem!) uzależnione miało być dalsze wsparcie tej platformy przez wydawcę, stało się jasne - będą następne gierki żółto-niebieskich na Switchu. Minął jeden dzień i proszę, już mamy zapowiedź pierwszej z nich. Nie, nie Dead Rising 4. Ale w sumie dość niedaleko.
Sądzę jednak, że dzisiejsza informacja nie ma niczego wspólnego z wczorajszymi zapewnieniami. Capcom od początku musiał zaplanować serię łatwych zarabiaczy kasy na Switchu rozrzuconą po tegorocznym kalendarzu. To nie są przecież wcale jakieś koszmarne tytuły (ba, pierwsze Revelations wypadało bardzo dobrze na tle "bayowskich" odsłon numerowanych przed "siódemką"), do tego reprezentują trudny dla Nintendo gatunek. Najbliżej horroru na Switchu jest w tym momencie Vaccine. Widzieliście Vaccine w ruchu? Zobaczcie, poprawcie sobie humor, wrzucam zwiastun. Mam jednak nadzieję, że po tym zalewie odgrzewańców dostaniemy od Capcomu coś wyjątkowego. Coś rozmiaru kolaboracji Nintendo i Ubisoftu, czyli Mario + Rabbids: Kingdom Battle.
Vaccine trailer for Nintendo Switch
Sukces obu Residentów jest zapewne przesądzony (jak, no cóż, wszystkich gier na Switchu w tym roku, bo drastycznie rosnąca baza użytkowników odznacza się sporym głodem). Być może przekona to Nintendo, by raz jeszcze zaryzykować z jakimś survivalem. Na myśli mam, rzecz jasna, markę Project Zero (na Zachodzie Fatal Frame), która od kilku dobrych lat nie opuszcza świata wielkiego N. Ostatnia odsłona, Maiden of Black Water na Wii U co prawda nie wyrywała z kapci. Ale starsze części lubię dokładać do prywatnego panteonu japońskiej klasyki, wraz z Silent Hillem i Forbidden Siren.
Adam Piechota