Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z Kamienia - recenzja

Zaczyna się jak każda wiedźmińska robota - od zlecenia przybitego do tablicy ogłoszeń. Zlecenie to jednak nie byle jakie, bo na DLC. Fachury z CD Projekt RED przeprowadzają zatem śledztwo, poznają cechy stwora i jego słabe strony, łykają dużo wysokoprocentowych eliksirów i ruszają na łowy. 13 października wjeżdżają do wsi z łbem monstrum obijającym się o bok pociesznej, durnowatej Płotki.

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z Kamienia - recenzja
marcindmjqtx

19.10.2015 | aktual.: 30.12.2015 13:18

Mahakamska jakość

Przejdźmy do rzeczy bez zbędnych ceregieli - Serca z Kamienia się udały. Są sztandarowym przykładem tego, jak powinno wyglądać DLC, jeśli już założymy, że taki twór musi istnieć. Zresztą, gabarytom tej "dodatkowej zawartości" brakuje nie tak znowu wiele do miana czegoś, co w czasach modemów, dobrych Tonych Hawków i grunge'u nazywało się dodatkiem do gry. To bardzo solidna przygoda starcząca na co najmniej 10 godzin. Nie ma mowy o skoku na kasę. Jedyny skok, jaki tutaj znajdziemy, to ten, który Geralt...

Stop. Nie chcę mówić za dużo fabule, bo właśnie fabułą Serca stoją. Nie uświadczymy w pierwszym z dwóch planowanych dodatków nowych rozwiązań w rozgrywce, no, może poza systemem zaklinania przedmiotów, o którym jednak powiem później. Są ważniejsze sprawy. Jak na przykład powody, dla których znowu możemy wcielić się w Białego Wilka i z niemałym zainteresowaniem zjeździć z nim Oxenfurt i okolice.

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z Kamienia

Przyszedłem po wyciąg z krwawnika

Wiedźmin przyjmuje zlecenie na tajemniczego stwora, który terroryzuje kanały. Na mieście gadają, że to książe zaklęty w ropuchę, więc panny - i te niezamężne, i zamężne, i te jeszcze głupsze - schodzą tam, by zupełnie niealtruistycznie wybawić go pocałunkiem i w efekcie zostać królewną. Żadna, oczywiście, nie wraca, łącznie z kucharką naszego zleceniodawcy, którym jest intrygujący ataman-intelektualista, Olgierd von Everec. Geralt, jak to Geralt, bierze się do roboty, a potem sprawy, jak to sprawy, przyjmują nieoczekiwany obrót, przy okazji znacząco nabierając tempa...

Historię w galop wprowadza Pan Lusterko, czyli tajemniczy jegomość, który swoje pięć sekund (niemalże dosłownie) miał w prologu Dzikiego Gonu, gdy pomógł nam w poszukiwaniu Yennefer. Trzeba przyznać - scenarzyści stworzyli fascynującą postać, a teraz fakt, że pojawia się ona przelotnie już na początku gry, jakby zwiastując przyszły bałagan, tylko dodaje jej charakteru. Lusterko staje się motorem napędowym wydarzeń i rebusem, który bardzo chcemy rozwiązać.

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z Kamienia

Spotkałem się z kilkoma opiniami mówiącymi, że wątek główny Serc z Kamienia dorównuje albo i przewyższa ten związany z Krwawym Baronem. Z całą sympatią dla dodatku - nie zgodzę się. Fabule ostatecznie brakuje tego ładunku emocjonalnego i efektu szoku, który towarzyszył perypetiom władcy kasztelu Wrońce. Nie musi to być jednak wada, bo fabuła wciąż się broni i jest naprawdę dobrze napisana.

Poza tym to raczej mieszanka różnych klimatów - znajdziemy tutaj trochę dramatu Barona, szczyptę novigradzkich przygód kryminalnych i łyżeczkę humoru rodem z pewnej zakrapianej nocy w Kaer Morhen. No, nie łyżeczkę - chochlę. Bez zdradzania szczegółów powiem tylko, że Jacek Rozenek użyczający głosu Geraltowi miał tutaj nie lada wyzwanie, z którego wybrnął bezbłędnie. Najśmieszniejsze fragmenty Dzikiego Gonu doczekały się godnego następcy.

Tak, trzeba przyznać, że miejscami pomysłowość twórców wprawiłaby w zakłopotanie najzacniejszych trubadurów - i w elementach humorystycznych, i tych znacznie poważniejszych. Nowa przygoda składa się z wielu warstw; to wywar z różnych smaków, które ostatecznie współgrają ożywione alchemicznym kunsztem.

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z Kamienia

Czy jest zatem coś, do czego można się przyczepić? Owszem, można wytknąć jeden przewidywalny zwrot akcji i brak takiego, który by w nas zdrowo wyrżnął, wiecie, tak z siłą znaku Aard. Albo to, że miejscami chciałoby się mieć nieco więcej kontroli nad tym, co się dzieje na ekranie. Ale to byłoby raczej marudzeniem. Ostatecznie historia o Panu Lusterko i Olgierdzie von Everecu jest po prostu dobra i - przede wszystkim - intrygująca.

Veleńskie Silent Hill i Czara Ognia

Mówiąc o treści Serc z Kamienia, nie można nie wspomnieć o zgrabnym tańcu z innymi tekstami kultury, na jaki pozwala sobie CD Projekt RED. Już Dziki Gon pełen był nawiązań do filmów, książek, gier i właściwie całego szeroko pojętego twórczego dobytku naszej cywilizacji. Mam wrażenie, że w dodatku jest tego jeszcze więcej. Mrugnięcia a niekiedy otwarte zaloty do "Potopu" czy "Wesela" są oczywiste, ale już smaczki związane choćby z Harrym Potterem czy Stephenem Kingiem potrafią zaskoczyć. Wydaje się nawet, że autor "Miasteczka Salem" miał duży wpływ na kreację jednej z najważniejszych postaci w DLC. Wystarczy spojrzeć na jej nazwisko, wykonywaną "profesję", poziom tajemniczości... Hej, fani "Mrocznej Wieży", wiecie, o kim mówię?

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z Kamienia

Osobiście najbardziej ucieszyły mnie subtelne nawiązania do Silent Hill. Najpierw jedna, dosłownie dwusekundowa scena z mgłą i szuraniem czymś ciężkim po podłodze, potem walka, która do złudzenia przypominała charakterystyczną sekwencję z Cichego Wzgórza... A gdzieś na poboczu, niemal w tym samym czasie, ukradkowe puszczenie oka do fanów Emira Kusturicy. Mówiłem już, że zabawy z popkulturą jest dużo? I że to zgrabny taniec? Tak, autorzy Wiedźmina bardzo dobrze się w nim czują, a ich kroki sprowadzają się nie tylko do dialogów, ale też scen, motywów czy nawet wpisów w glosariuszu.

A jeśli mało Wam wiedźmina w Wiedźminie, to śpieszę donieść, że Shani nie jest jedynym wspomnieniem, które odwiedziło nas z pierwszej części gry. Ba, RED-zi w pewnym wątku nawiązują nawet do "Sezonu burz", ostatniej wiedźmińskiej powieści Sapkowskiego wydanej w 2013. Ale skoro już wspomniałem o rudowłosej medyczce...

Pewnie chcielibyście wiedzieć, jak sprawdza się nowa opcja romansowa? Cóż, z powodu ograniczeń DLC relacja z Shani jest raczej przygodą, a nie pełnoprawnym romansem, ale przy tym poprowadzonym bardzo zgrabnie. Jest flirt, męsko-damskie napięcie i oczekiwanie. Jest, rzecz jasna, seks. No i trochę śmiechu, bo to ostatnie może skończyć się czymś, co pół-żartem nazwę największym twistem Serc z Kamienia. Nieco nieporadnie scenarzyści podeszli do pierwszego spotkania Geralta z medyczką i nieco bez polotu cały wątek zakończyli, ale do samego środka trudno się przyczepić.

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z Kamienia

Dark Souls z Kamienia

Gra From Software w śródtytule to oczywiście przesada, ale trzeba przyznać, że dodatek oferuje niejedno wyzwanie i ma znacząco wyższy poziom trudności. To zdecydowany plus. Tak naprawdę po raz pierwszy w Wiedźminie 3 było mi dane odczuć, że gram na najwyższym poziomie trudności. Już pierwsze spotkanie z grupą utopców, których w tej grze posiekałem przecież więcej niż kanapek z kurczakiem, było bardzo bolesne i skończyło się serią jeszcze boleśniejszych loadingów (na ciebie patrzę, konsolo).

Na osobny, pochwalny akapit zasługują bossowie. Po pierwsze: w 10-godzinnym dodatku zmieściło się ich więcej niż w parudziesięciu godzinach Dzikiego Gonu. Po drugie: są naprawdę wymagający. Po trzecie i najważniejsze: walki z nimi zaprojektowano z dużym pietyzmem. Praktycznie każde starcie jest ciekawe pod względem i wizualnym, i sposobu, w jaki trzeba sobie radzić z delikwentem. Każdy z tych brzydkich twardzieli został mi w pamięci - w przeciwieństwie do reprezentacji Dzikiego Gonu. Poziom trudności i bossowie to elementy, w których Serca z Kamienia górują nad podstawką. A już wisienką na torcie pomysłowości twórców jest rozbudowana, finałowa sekwencja dodatku.

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z Kamienia

Pozostałe precjoza

DLC oferuje też system zaklinania przedmiotów przybyły do Królestw Północy z dalekiego Ofiru. Za pomocą glifów i run możemy tchnąć w nasz ekwipunek Słowa. Te w praktyce są silnymi wzmocnieniami. Osobiście najbardziej ujęło mnie to nazwane Pierogami - sprawia ono, że zjadane posiłki przywracają nam dwa razy więcej życia. Przydatne, prawda? Jest jednak pewien haczyk, który wielu z Was może skutecznie zniechęcić - od momentu nałożenia Słowa... wszystko będzie smakować jak pierogi. Nie mówcie, że Was nie ostrzegałem.

Ale bez obaw, są też o wiele klasyczniejsze i poważniejsze bonusy. W rezultacie system Słów Runicznych jest małym, lecz całkiem miłym dodatkiem do mechaniki Wiedźmina 3. Oferuje też - chyba po raz pierwszy w grze - jakiekolwiek wyzwanie finansowe. Pierwsze pięć tysięcy koron na możliwość nakładania wzmocnień wydałem lekką ręką, ale już kolejne dziesięć tysięcy dla bardziej zaawansowanych Słów było cięższe do zdobycia.

Serca z Kamienia oferują też kilka zadań pobocznych. Nie jest ich dużo i składają się raczej na standardowy, zbyt dobrze znany dzień z życia wiedźmina. Wynagradza to jednak główny wątek, który ostatecznie sam jest przecież "jedynie" bardzo rozbudowanym zadaniem pobocznym. Należy też pamiętać, że akcja dodatku nie zabiera nas do nowych krain, ale widoki i tak nie powinny nudzić. Twórcy przygotowali w tym aspekcie jedną czy dwie niespodzianki.

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z Kamienia

Rozszerzenie oferuje również trochę świeżej muzyki. Cóż mogę powiedzieć? Ścieżka dźwiękowa Dzikiego Gonu ciągle wyzwala śpiącego we mnie Słowianina i nie inaczej jest z nowymi motywami, które dyktują rytm naszym przygodom z Panem Lusterko. A doskonałego, jeżącego włos na karku utworu, który towarzyszy nam w finałowej sekwencji, nie puściłbym sobie przed snem...

Werdykt

Serca z Kamienia nie są zwykłym DLC. To gryf królewski wśród gryfów i Biała Dama wśród południc. Gdybyśmy właśnie taką dodatkową zawartość dostawali po premierach gier, świat gracza byłby piękniejszy niż wszystkie wyspy Skellige razem wzięte. Fabuła dodatku nie jest może genialna, ale wystarczy, że jest bardzo dobra. Jeśli dodać do tego zgrabny taniec z popkulturą, wymagający poziom trudności i świetnie zaprojektowanych bossów, pytanie "czy warto zaopatrzyć się w ten dodatek?" staje się bardzo niepoważne.

PS W związku z tym, że mamy do czynienia z recenzją DLC, a dodatkowo Agora - właściciel Polygamii - jest współwydawcą gry, nie wystawiamy rozszerzeniu oceny.

Patryk Fijałkowski

Platformy: PC, PS4, Xbox One Producent: CD Projekt RED Wydawca: CD Projekt RED Dystrybutor: cdp.pl Data premiery: 19.05.2015 PEGI: 18 Wymagania rekomendowane: Intel Core 3.4 GHz / AMD FX-8350 4 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 2 GB Platformy: PC, PS4, Xbox One Producent: CD Projekt RED Wydawca:CD Projekt RED Dystrybutor: cdp.pl Data premiery:13.10.2015 PEGI: 18

Grę do recenzji udostępnił producent. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.