Ubisoft świętuje rewelacyjne wyniki, ale żałuje, że nie składacie pre‑orderów na Watch Dogs 2
Dużo dolarów, zła wiadomość dla fanów gier pudełkowych, przyszłość The Division, a nawet jedna linijka o następnym Assassin's Creed. Do kawy jak znalazł.
Ubisoft opublikował wczoraj swój raport finansowy z zakończonego 30 września półrocza, podsumowując go konferencją prasową. Wiadomo, słupki i mydlenie oczu, ale w takich dokumentach zawsze można odnaleźć jakieś interesujące rzeczy. Na przykład bardzo dobry wynik The Division, Rainbow Six: Siege i The Crew, z których każda posiada ponad dziesięć milionów zarejestrowanych graczy.
Ilu z nich kupiło grę, a ilu pochodzi na przykład z darmowych sesji multiplayerowych organizowanych od czasu do czasu na różnych platformach - trudno stwierdzić. Na pewno żaden z tytułów nie okazał się wpadką. Nawet The Crew, które miało dość trudny początek. Siege zanotował zwiększenie regularnych graczy o 40% po sierpniowym rozszerzeniu Skull Rain, a zatem naprawdę długo po oryginalnej premierze. Zresztą po kilkudniowych mistrzostwach, które rozgrywały się niedaleko od naszego stoiska na WGW, nie powinno mnie to dziwić.
Jeżeli nadal obawiacie się, że gry cyfrowe w końcu wyprą pudełka na dobre - będziecie mieli ku temu kolejny powód. Dla Ubisoftu sprzedaż internetowa wynosi już 72% sprzedaży w ogóle. Przyspiesza to w tempie wręcz dramatycznym, gdyż w tym samym okresie roku poprzedniego cyfrowo Ubi opychało zaledwie 48% swoich produktów. Czy kolekcjonerzy kurzu rzeczywiście niebawem będą budzić pusty śmiech "normalnych" graczy? E tam, oni wiedzą swoje. Przez "onych" mam także na myśli siebie - co zrobić, jak to tak ładnie wszystko wygląda na półkach. Resztą liczb zanudzał Was nie będę, oprócz ogólnego dochodu francuskiego giganta - 281 milionów euro. Dużo więcej niż rok wcześniej.
Watch Dogs 2 - Pierwszy Zwiastun
Fajniejsze jest rozczarowanie, z jakim firma wypowiada się o pre-orderach Watch Dogs 2. Yves Guillemot stwierdził, że "Liczba pre-orderów nie jest tak wysoka, ja się spodziewaliśmy. Czujemy jednak, że to fantastyczne doświadczenie, więc poradzi sobie i tak ekstremalnie dobrze". To dla nas dobry sygnał - gracze zaczynają rozumieć, czym tak naprawdę bywają pre-ordery. Nie bez znaczenia pozostaje mniej chlubna legenda tego tytułu, bo zawód, jakiego dostarczyła "jedynka" (wcale nie zła gra - ale "trochę" inna niż to, czym mamiono nas przed premierą), na pewno jeszcze dobrze pamiętacie.
W drugie Pieseły wierzę całkiem mocno tak czy inaczej - na ziomkowanie z Marcusem czekam w tym miesiącu bardziej niż wielką przygodę z Final Fantasy XV, nawet jeśli japońszczyzna i moje nazwisko to logiczne połączenie na Polygamii (o Finala się boję po prostu). Dajmy sobie spokój z pre-orderami - często powtarza Maciu. I, jak widać, powoli dajemy.
Bez komentarza nie pozostała także dobrze przyjęta, dużo aktualizacja do The Division. To kolejny po Wild Run (The Crew) przykład, że w przypadku tych multiplayerowych olbrzymów czasem warto poczekać. Łatka wybalansowała wiele wcześniejszych nierówności, rozkwasiła trochę bugów, usprawniła grę w trybie solo. W końcu, jak się nam próbuje wmówić, to najpopularniejszy jak na razie tytuł 2016 roku.
"Co próbujemy przez to pokazać" - powiedział Alain Martinez - "to fakt, że długi okres ulepszania gry jest dla nas kluczowy. Dlatego tak działamy z The Division. Myślę, że to dobrze robi marce, gdy pokazujemy klientom, że słuchamy ich i naprawdę sprawiamy, że gra staje się doskonalsza. To będzie bardzo wartościowe i dla gry, i dla następnych dodatków [planowane są jeszcze dwa duże, w przyszłym roku - dop.], i dla następnego tytułu".
The Division | Why YOU should COME BACK to The Division (Patch 1.4 Gameplay Improvements)
No i nie mogło zabraknąć choćby słowa o Assassin's Creed. Tym razem powtórka, bo podobne słowa już przywoływałem. "Gra zadebiutuje, gdy będzie gotowa. Widziałem ją. Wygląda dobrze" - krótko potwierdza Martinez. Czuję, że przerwa dobrze robi tej marce. W tym roku pójdziemy na Hasasyna do kina, wystarczy.
Adam Piechota