The Tomorrow Children - Minecraft w marksistowskim sosie
The Tomorrow Children zaintrygowało mnie pierwszym zwiastunem. Jednak po prezentacji uczucia mam nieco mieszane.
14.08.2014 | aktual.: 07.01.2016 15:45
Egzotyczny ustrój W Warszawie zdarza mi się widzieć wycieczki japońskich turystów, którzy z lubością fotografują tzw. Ścianę wschodnią - zbiór pozostałych po okresie socjalizmu budynków. Wprawdzie Japończycy to taki sympatyczny naród, który na wycieczkach robi zdjęcia masie rozmaitych rzeczy, ale widząc grupy z aparatami akurat w tamtym miejscu nie mogłem się pozbyć wrażenia, że pozostałe po minionym ustroju budowle to dla nich niezwykła egzotyka.
Podobne podejście widzę u japońskiego Q-Games, twórców The Tomorrow Children. Gry, o której na prezentacji założyciel studia, Dylan Cuthberth, powiedział „marxizm simulator”, a w której zwiastunie śpiewa co tchu w piersi Chór Armii Czerwonej.
W świecie gry czuć klimat lat 60. i zimnej wojny albo życia w kraju bloku wschodniego. Ale w tej pustej wirtualnej przestrzeni nie ma żywych ludzi, tylko armia klonów o martwych obliczach inspirowanych czeskimi lalkami. Ludzkość wykończyła się sama w eksperymentach nad produkcją broni. Jej świadomość wniknęła w powierzchnię planety, tuż pod gruzy zrujnowanych miast. Zadaniem klonów jest wydobycie matrioszek zawierających tę esencję człowieka i ponowne zasiedlenie Ziemi oraz odbudowa cywilizacji.
Forma prezentacji: prezentacja na slajdach oraz pokaz rozgrywki w wersji alfa na żywo z komentarzem (30 minut)
Razem młodzi przyjaciele W tym celu tłumy graczy (50-100 w jednej rozgrywce) wyruszą poza granice bezpiecznych miast na pełne surowców wyspy. Raźno wzniosą kilofy, wbiją w grunt łopaty, przebiją tunele i wygrzebią z jaskiń grzyby, a potem wszelkie zdobycze zniosą do miasta. Inne surowce uzyskają, gdy odeprą atak wielkich dinozauro- lub pająkopodonych bestii i kilofami rozłupią ich skamieniałe po śmierci ciała. W głosowaniu podejmą decyzję, na co przeznaczyć wspólne zasoby, a w nagrodę za pracę odbiorą talony. Można za nie ulepszyć coś w mieście - wspólne samochody albo autobusy - albo egoistycznie kupić coś dla swojej postaci. Cuthberg przez pół godziny kopał w skałach, pokonał potwora, naprawił dwa domy, w tym jeden od zera, co wymagało przejścia 10 minigierek QTE z wciskaniem na czas czterech klawiszy kierunków. Dostał za to 4 talony. Pełen realizm. Tak pewnie wyglądałby Minecraft, gdyby powstał w byłym Związku Radzieckim.
The Tomorrow Children
Marsz czerwonych sylwetek Niczym w prawdziwym socjalistycznym systemie, gracz będzie niby w tłumie, ale ciągle sam. Inni grający będą widoczni tylko w czasie prac, jako czerwone sylwetki - wtedy można im pomóc. Gdy skończą swoją rozgrywkę, znikną z miasta. Będą mogli zawsze do niego wrócić, by wspólne windować je w rankingu miast i decydować, czy warto pomóc mieszkańcom innego, by mieć u nich dług wdzięczność. Czy też nic nie robić, ciesząc się, że ktoś spada w rankingu. Z czasem gracze przestaną być sobie równi, choć twórca nie chciał o tym mówić za dużo. Jednak zasugerował, że widoczny na koniec zwiastuna starzec o chytrej minie, czyli tajemniczy Administrator, nie musi być koniecznie postacią sterowaną przez konsolę. Z kolei na pytanie, co zrobi gracz w mieście, którym przestaną się interesować inni, twórca nie chciał lub nie umiał jeszcze odpowiedzieć.
Totalitarna fantazja Ciężko odmówić Q-Games ułańskiej fantazji przy wymyślaniu The Tomorrow Children. Ciężko mi też powiedzieć, czy mam ochotę grać w grę - w które zazwyczaj gram dla radosnego eskapizmu - by przenieść się do jedynego słusznego ustroju i dzielnie pracować budując stolicę. Spytany o to czy uważa za właściwe bawić się w system, który dla wielu ludzi był (lub jest) koszmarem, Cuthbert podkreślił, że to parodia, a poza tym czysta fantazja. Nikt (no, większość) grający w Call of Duty nie ma ochoty wstąpić do armii. Dodał także, że dla ludzi z zachodu charakter takiego ustroju, który w po II wojnie zapanował na wschodzie to nadal pewna tajemnica. „Egzotyka” - spytałem - „Dokładnie!” - uśmiechnął się. „Nadal go poznają”.
Podziwiam oryginalność pomysłu i winszuję przepchnięcia się z nim na konsolę nowej generacji. Będę obserwował.
Gra wyjdzie na PlayStation 4, data premiery nie jest jeszcze znana nawet w przybliżeniu.
Paweł Kamiński