Take-Two: Wirtualna rzeczywistość? Poczekamy, zobaczymy

Strauss Zelnick, prezes Take-Two, nie jest przekonany, że wirtualna rzeczywistość odniesie taki sukces, jak spodziewają się jej zwolennicy. Nadmierny sceptycyzm czy głos rozsądku w tłumie szaleńców?

Take-Two: Wirtualna rzeczywistość? Poczekamy, zobaczymy

Po wielu szumnych zapowiedziach, długim oczekiwaniu i niepewności, zarówno Oculus Rift jak i HTC Vive są już dostępne do kupienia. A jednak nie mamy na razie do czynienia z szałem na wirtualną rzeczywistość, gier jest mało, urządzenia drogie i jakoś nie widać na razie, by ich premiera wywołała trzęsienie ziemi na rynku elektronicznej rozrywki. Oczywiście technologia jest ciągle młoda i rozwojowa, nie ma więc chyba na razie powodów do paniki. Ale do ostrożności? Jak najbardziej.

To właśnie niepewność odnośnie do przyszłości VR powstrzymuje nawet entuzjastów technologii przed podjęciem decyzji o kupnie. To naturalne - nawet jeżeli mamy do wydania parę tysięcy złotych na nie tylko gogle ale i komputer pozwalający na ich sprawne używanie, to przecież nikt nie zrobi tego, mając wątpliwości, czy ten sprzęt w ogóle się do czegokolwiek przyda. Jak się teraz okazuje, takie obawy mają nie tylko gracze.

Obraz

Powiedział prezes Take-Two, Strauss Zelnick, podczas konferencji Technology, Media & Telecom, odbywającej się w Nowym Jorku. Jego firma radzi sobie zupełnie dobrze, mając Grand Theft Auto (którego wersja online przynosi regularne zyski z mikrotransakcji), XCOM-a, Cywilizację czy Bioshocka i nie czuje na razie potrzeby atakowania nowych, niepewnych jeszcze segmentów rynku.

Zelnick zauważa jeszcze jedną rzecz, która powinna wydawać się oczywista dla każdego, ale o której mówi się chyba za rzadko. Wirtualna rzeczywistość, nawet jeżeli stanie się atrakcyjna pod względem treści, wymaga ot potencjalnych użytkowników bardzo dużo. Tak dużo, jak żaden inny segment rozrywki.

Obraz

Nie ma w Ameryce i nie ma w większości świata. Wirtualna rzeczywistość może nigdy nie wyjść poza sferę ciekawostki, fantazji dla najbogatszych. A jeżeli nie będzie masowego rynku, to nie będzie wielkich, wysokobudżetowych gier.

Z drugiej strony - jeżeli nie będzie wielkich, wysokobudżetowych gier, to nie będzie też masowego rynku, niezależnie od kosztów i wymagań związanych z miejscem. Ktoś ostatecznie będzie musiał zaryzykować i przekonać się, czy jest to wykonalne. Wiemy już przynajmniej tyle, że nie zrobi tego Take-Two.

Dominik Gąska

Źródło artykułu:Polygamia.pl
wiadomościstrauss zelnicktake-two
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.