Sony kończy produkcję gier na PS Vitę
Wy zaś, drodzy czytelnicy, uważajcie, by nie potknąć się o zawarty w tytule clickbait. Który za jakiś czas może przestać być tylko clickbaitem.
Sony nie planuje bowiem uśmiercić konsolki całkowicie. Jeszcze... o czym za chwilę. Chodzi wyłącznie o produkcję fizycznych egzemplarzy gier. Ma zostać zakończona z upłynięciem obecnego roku fiskalnego, czyli dniem 31 marca 2019. Do końca wakacji zainteresowani wydaniem gry na kartridżu developerzy będą mieć jeszcze czas na zgłoszenie takiej chęci do Sony. Po tym terminie posiadaczom konsolki Sony pozostaje tylko zakup wersji cyfrowych lub sprowadzanie ich z Azji, gdzie fizyczne wydania nadal będą wychodzić. Źródłem tych informacji jest mail, jaki Kotaku otrzymało od twórców PS Vity.
Niby nic wielkiego się nie dzieje, a Vita po prostu nieco upodabnia się do standardów obowiązujących w przypadku gier na smartphony i tablety. Wiadomość może być jednak równie dobrze świadectwem powolnych prób wygaszania platformy na rynkach, gdzie Sony przegrało z innymi platformami. Choć konsolka zyskała sporą popularność w Japonii, podobnie jak PSP nie dała rady zaistnieć w Europie czy Ameryce. Poza portami gier indie, na Vicie brakuje już w zasadzie gier, które można by uznać za wysokobudżetowe. Są to głównie rzadziej bądź częściej opuszczające Japonię przedstawiciele gatunku jRPG. Już dawno nie ma śladu po zaangażowaniu w rozwój platformy, jakim były przykładowo miniaturowe wersje Killzone'a czy Uncharted: Złota Otchłań.
Cóż, Sony znów przegrało przez własną politykę, nastawiając się na tworzenie większych, kosztujących absurdalnie dużo gier. Swoje dołożyła też cena samej konsoli i trwający już od ponad trzech lat brak jakiejkolwiek chęci ze strony Sony na poprawę sytuacji. Właśnie tyle czasu minęło od ostatniej większej gry z logiem Sony, stworzonej na ich własną platformę. Nie przeczę, że był to fajny sprzęt, przegrał jednak z realiami rynku. Chociaż na dzień dzisiejszy mówienie o śmierci platformy jest jeszcze przesadą (zakup Vity wciąż nie jest problemem), nie zdziwiłbym się, gdyby za jakiś czas i to nastąpiło.
Krzysztof Kempski