Rainbow Six: Siege - tryb z zombie tchnął nowe życie w grę
To może za dużo, by powiedzieć, że tytuł został "reanimowany", ale mam ubaw ze stosowania nekromantycznej terminologii.
Pamiętam, jak oglądałam finał Mistrzostw Polski Rainbow Six: Siege podczas Warsaw Games Week 2017 - gdyby nie to, że siedział obok mnie stary wyjadacz i wszystko tłumaczył, niewiele bym załapała. Ta gra taka jest - wydaje ci się, że coś tam już umiesz, a potem trafiasz na taką drużynę, która gra na poziomie superbohaterów Marvela. I, niestety, z Rainbowem od jakiegoś czasu źle się dzieje. Od marca 2017 roku ilość graczy stopniowo spada. Przyczyn jest kilka - wadliwe serwery, dość długi okres oczekiwania, wysoki próg wejścia. O ile ktoś nie traktuje tej produkcji jak ja, czyli gra z przyjaciółmi od weekendu do weekendu lub rzadziej, to musi się naprawdę skupić, by czerpać z tej gry przyjemność.
Dobrze, ale starczy tego biadolenia, bo oto od 6 marca do 3 kwietnia można grać w nowym kooperacyjnym trybie zatytułowanym Operacja Chimera. Pierwsza odsłona nowego trybu to Outbreak. O co chodzi w tym dodatku? Założenie jest takie: na małe miasteczko Truth or Consequences w Nowym Meksyku spada z nieba tajemniczy obiekt, który powoduje, że wszyscy okoliczni mieszkańcy przemieniają się w potwory.
I tutaj wkracza Rainbow Six ze swoimi fachowcami od pacyfikacji zła wszelakiego.
Do zabawy potrzeba tylko trzech osób, więc naprawdę niewiele. Dostaniecie trzy nowe mapy, pięć rodzajów zarażonych i dwóch nowych wojów - Liona i Finkę z CBRN (Chemical, biological, radiological and nuclear defense).
Tom Clancy's Rainbow Six Siege - Chimera : Lion & Finka
Pierwsza część dodatku to był strzał w dziesiątkę - spowodowała ona powrót dużej ilości graczy i pojawienie się nowych. Steam Spy donosi, że w Outbreak grało we wtorek na raz 176 208 graczy, co wywindowało R6 na czwarte miejsce najpopularniejszych gier na Steamie. Poprzedni rekord padł w lutym, kiedy Outbreak dostał się na serwery testowe - wtedy na raz grało 125 133 osób.
Co mogę Wam opowiedzieć o Chimerze, poza tym, że naprawia ona rozliczne bugi oraz dodaje nowe wydarzenie? W moim odczuciu totalnie zmienia odbiór gry. Zaryzykuję stwierdzenie, że jeśli ktoś zacznie przygodę z R6 od walk z zombie, to potem się srodze zdziwi. Filozofia walki, dynamika, odczucie są zupełnie inne niż w standardowej rozgrywce. I są świetne! Wczoraj przez parę godzin grałam z Kamilą i Adamem z redakcji Ja, Rock! i ani razu nie udało nam się ukończyć żadnej misji, dostawaliśmy srogie baty, nasza duma została zadeptana a wiara w siebie sięgnęła poziomu depresji. Mimo to wiem, że jeszcze do tego tytułu powrócimy. Spośród wszystkich gier o zombie, w które można grać drużynowo, ta sprawiła nam największą przyjemność.