PUBG ma już w Chinach oficjalnego wydawcę. Gra zostanie zmieniona by zostać w zgodzie z "socjalistycznymi wartościami"
China number one!
Choć największa baza grających w PlayerUnknown's Battlegrounds pochodzi właśnie z Chin, ani oni, ani sama gra nie mają tam łatwo. Bo widzicie, PUBG-a oficjalnie w Kraju Środka nie ma i podobnie jak cały Steam - wszystko operuje w szarej strefie. To prowadzi do problemów z rozgrywką, które z kolei prowadzą do frustracji społeczności, a stąd już prosta droga do bombardowania negatywnymi recenzjami, co zresztą miało miejsce.
Okej, ale jeśli tylu Chińczyków zagrywa się w tegoroczny fenomen battle royale, dlaczego nie wejść na ten jakże chłonny rynek oficjalnie? Odpowiedź jest prosta - każda sprzedawana w Chinach gra musi przejść przez państwową cenzurę, która nieprzychylnie patrzy na tytuły promujące przemoc czy - chrońcie nas wszelkie siły czyste i nieczyste - indywidualizm. Bo choć PUBG oferuje opcję łączenia się w pary i 4-osobowe drużyny, rdzeniem rozgrywki jest "każdy sobie rzepkę skrobie".
Kakaogames 2017 PUBG Asia Invitational at G-Star - Teasure
Do tego dochodzi fakt, że zagraniczne studia niekoniecznie muszą rozumieć, o co chodzi chińskim urzędnikom i mogą błędnie dostosować swoje gry do potrzeb wymagającego, chińskiego odbiorcy. A gry dostosowywać trzeba i to niemal wszystkie, dlatego zamiast męczyć się z tym samemu, kieruje się do lokalnego wydawcy jak na przykład Tencent czy NetEase. To dzięki nim Chińczycy mogą legalnie grać w Call of Duty, Hearthstone'a czy Counter-Strike'a. A teraz, za sprawą Tencenta, to samo zrobią z PlayuerUnknown's Battlegrounds.
Gra dostanie lepsze wsparcie języka chińskiego (obecnie dostępna jest tylko wersja uproszczona), lepiej działające, lokalne serwery i inne usprawnienia, dzięki którym, jak mówi wiceprezes Tencenta, będzie to inne, przyjemne doświadczenie na PC. Jak inne? Nie wiadomo, ale gry często są diametralnie zmieniane dla Chińczyków, na przykład Call of Duty i Minecraft dystrybuowane są tam w modelu free-to-play. PUBG będzie też zgodny, w wolnym tłumaczeniu, z "rdzennymi wartościami socjalistycznymi", ale co to oznacza - nie wiadomo.
Cóż, Tencentowi na razie nie udało się przejąć Bluehole, więc gigant poradził sobie inaczej. Tylko co to obchodzi nas, zachodnich graczy? Wbrew pozorom jest to istotna sprawa, bo w PUBG-u, jak w każdej popularnej grze sieciowej, roi się od oszustów. Bluehole, czy teraz w zasadzie PUBG Corp., robi co może, ale im więcej graczy, tym więcej "spryciarzy". A skoro najwięcej w grze Chińczyków, to nietrudno wysnuć wnioski. Dlatego nowy wydawca zapowiada, że zamierza pilnować, by każdy grał uczciwie.
Bartosz Stodolny