Producenci arcade'owych ścigałek muszą nienawidzić Grand Theft Auto Online
Dodatkami do sieciowego trybu Rockstar najpierw poddał w wątpliwość sens nowej TrackManii, a teraz może popsuć powrót Micro Machines.
W marcu 2016 roku byłem wniebowzięty prędkościami i zakręconymi trasami, jakie zaoferowała graczom TrackMania Turbo. Nawet bardziej niż niektórzy, bo grałem po raz pierwszy - seria była popularna na pecetach, ale na konsole trafiła po raz pierwszy. Jakby ktoś wziął stareńkie Stunts, dla których regularnie zrywaliśmy się z kolegami z podstawówki i wrzucił w XXI wiek. A potem w czerwcu GTA Online dostało dodatek Cunning Stunts i z dnia na dzień TrackMania straciła większość swojego uroku. O ile nie było się fanatycznym miłośnikiem prób czasowych, bo jednak w GTA walka na torze była bezpośrednia.
GTA Online: Cunning Stunts Trailer
Od premiery TrackManii minął rok. Zacząłem ostrzyć sobie pazurki na kolejną zręcznościową perełkę. Ostrzę je ostrożnie, bo ile gier reklamowano już hasłami o powrocie frajdy, jaką dawno temu dawały wyścigi po kuchennym stole w Micro Machines? I chyba wszystkie okazywały się mniejszymi bądź większymi rozczarowaniami, że wspomnę tylko ostatnie Mantis Burn Racing.
Ale Micro Machines World Series zdaje się mieć nie tylko wszystko na miejscu w tytule, ale i developerem jest samo Codemasters. Czyli... jest szansa na coś dobrego.
Micro Machines World Series | Battle Mode Mayhem Trailer
I z perspektywy gracza najnowsza zapowiedź Rockstar nic nie zmienia. Ale nie uwierzę, że w siedzibie Codemasters nie padło ostatnio kilka nieparlamentarnych słów. Bo w Micro Machines zagramy dopiero w czerwcu. Kwietniowa premiera została przełożona na początku roku. Tymczasem już jutro do GTA trafi dodatek Tiny Racers. I sami zobaczcie.
GTA Online: Tiny Racers Trailer
Wyścigów motorówek wokół gumowej kaczuchy w wannie jeszcze nie potwierdzono...
To mimo wszystko raczej ukłon w stronę początków gangsterskiej serii, gdy kamera wisiała nad miastem, a nie zrzynka z klasyka "mistrzów kodu". Ale Rockstar znów daje graczom alternatywę, rozbudowując zarabiające dla niego krocie multiplayerowe oblicze superhitu. Co jeszcze da się tam upchnąć. Jak długo GTA Online będzie wspierane i czy prezes Take-Two słusznie nie boi się rywalizacji giganta z pretendentem, którym będzie sieciowe oblicze Red Dead Redemption 2. Cóż, ma akurat to szczęście, że obie marki będą zarabiać dla niego.
Maciej Kowalik