Ponieważ filmy na podstawie gier zawsze wychodzą super, Sega chce w ten sposób raz jeszcze wskrzesić Sonica
Jak poinformował prezes Segi, firma zamierza w najbliższym czasie wyprodukować pełnometrażowy film z Sonikiem w roli głównej. Nie ma się z czego cieszyć.
10.02.2016 | aktual.: 10.02.2016 20:00
Ach, Sonic. Gwiazda sprzed lat, wielka nadzieja Segi w walce z Nintendo, niebieski jeż, który był niegdyś symbolem czegoś innego, bardziej „fajnego”, „na czasie” i „ekstremalnego” niż wąsaty, przygruby hydraulik na grzybach. Od tamtych czasów wiele się jednak zmieniło, a Sega mimo licznych prób wciąż nie potrafi przywrócić Sonica do jego dawnej świetności. Ba, nie jest nawet w stanie stworzyć choćby przyzwoitej gry z nim w roli głównej.
I kiedy wydawało się, że nie może być już gorzej, rzeczywistość po raz kolejny uświadamia nam naszą naiwność.
Powiedział w rozmowie z serwisem Wordfolio prezes Segi, Hajime Satomi, ujawniając plany firmy dotyczące pełnometrażowego filmu z Sonikiem.
W filmie, który trafić ma na ekrany w 2018 roku, poza postaciami generowanymi komputerowo pojawić się mają także żywi aktorzy, co zawsze jest świetnym pomysłem. Nic więcej na jego temat na razie nie wiadomo, ale sam ten pomysł daje już dość niezłe pojęcie o tym, w jakim miejscu znajduje się aktualnie Sega.
Potwierdza to zresztą pozostała część wywiadu, w którym Satomi więcej mówi o planach dotyczących rynku mobilnego, gier online, parków zabaw czy właśnie animacjach niż grach, które znamy i lubimy.
Pod tym względem Sega zdaje się więc iść ścieżką wytyczoną przez Konami. W połowie zeszłego roku producent MGS-a ogłosił, że rezygnuje z silnego angażowania się w rynek tradycyjnych gier, koncentrując się zamiast tego na tej części swojego biznesu, która przynosi największe zyski - produkcjach mobilnych.
W przypadku Segi ten ruch dziwi jeszcze mniej - w ostatnich latach firma miała olbrzymie problemy ze znalezieniem własnej tożsamości. Nieliczne dobre tytuły zawdzięczała praktycznie wyłącznie zachodnim twórcom, z którymi ma jeszcze podpisane umowy na dystrybucję.
Nic dziwnego więc, że jeżeli chodzi o tradycyjną sferę działania Segi, czyli biznes gier wysokobudżetowych i konsol, cała nadzieja pozostaje już teraz w graczach. Ale jest to bardzo niewielka nadzieja.
Płakać chyba nie będziemy.
[źródło: The Worldfolio]
Dominik Gąska