Pokemon (Let’s) Go, więc Yo‑Kai Watch World
Stworkowa rywalizacja wchodzi na wyższy szczebel.
Gdy my myślimy o konkurencji Pokemonów, najczęściej chyba wyciągamy z zakamarków pamięci Digimony, które startowały u nas w dość podobnym czasie, co legenda Nintendo. Yo-Kai Watch, w Japonii wyjątkowo silna marka, podnosząca Level-5 do roli ważnego wydawcy, co prawda próbuje swojego szczęścia na Zachodzie, ale jakoś nie potrafi nadal złapać rozpędu. Czasem to trwa dość długo - spójrzcie na Yakuzę albo Monster Huntera. Nie jest zatem przesądzone, że seria uproszczonych erpegów nie wybuchnie niczym bomba z opóźnionym zapłonem, gdy na przykład wskoczy na Switcha. Albo telefony komórkowe. Tak, dwa lata po fakcie Level-5 nadrabia kolejną zaległość.
Yo-Kai Watch World wygląda mniej więcej tak, jak podejrzewacie. W zwiastunie z głównym bohaterem o godnym podziwu entuzjazmie w każdym momencie życia zobaczycie łapanie duszków telefonem w rzeczywistości rozszerzonej (trzeba je namierzać obiektywem, bez rzucania Pokeballa), drużynowe raidy z gargantuicznymi potworami (na łódkach, w środku nocy, bo dlaczego nie) oraz intrygująca mnie mechanikę „podrzucania” swoich podopiecznych pozostałym graczom. Nad projektem dla wydawcy pracuje GungHo Online Entertainment, ale na scenie zagościła również szefowa Google Maps. Co tylko pokazuje, jak istotnym wydarzeniem jest japońska premiera. Ta, rzecz jasna, miała miejsce „rajtu nau” - aplikacja już hula w ichnich wersjach sklepików Apple i Google.
A u nas? Kto wie tak naprawdę. Seria chwilowo boryka się z zapewne rozczarowującym inwestorów przyjęciem, ale podejrzewam, iż najważniejszym czynnikiem jest docelowa platforma. Dotychczasowe dwie odsłony „bazowych” erpegów ukazały się na 3DS-ie. Może taki zastrzyk nowoczesności w postaci aplikacji mobilnej zrobiłby dla niej o wiele więcej niż spóźnione tłumaczenie „trójki”. Zbudowałoby to fundament fanów pod pierwszą odsłonę „nowej generacji”, na Switchu czy tam PlayStation 4. Czekamy zatem na decyzję Level-5. I gramy nadal w Poksy. Lub Jurassic World.