Nowe Call of Duty nie będzie miało kampanii, bo ludzie nie grają w kampanie
Brutalna prawda?
Jedną z, wydawałoby się, najdziwniejszych i najbardziej kontrowersyjnych decyzji, związanych z Call of Duty: Black Ops 4, jest całkowita rezygnacja twórców z tradycyjnej kampanii dla pojedynczego gracza. Kampanii, która dotychczas wydawała się nieodłączną częścią serii. Mogło się też wydawać, że jest spore grono graczy, którzy kupują kolejne odsłony Call of Duty tylko po to, żeby przejść intensywną, kilkugodzinną kampanię.
Wiem, że mi się to zdarzało, znam też inne myślące podobnie osoby. Jak się jednak okazuje, to jednostkowe doświadczenie ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Przynajmniej jeżeli wierzyć odpowiedzialnemu za nowe Black Opsy studiu Treyarch.
Powiedział Eurogamerowi jeden z szefów firmy Treyarch, Dan Bunting. Tym samym zaprzeczył temu, co wynikało z pierwszych plotek na ten temat - że studio zrezygnowało z multiplayera dlatego, że nie było w stanie skończyć go na czas (i co jednak wciąż wydaje się jakoś bardziej prawdopodobne).
Niezależnie od tego, jak było, w jego słowach z pewnością jest wiele prawdy. Jakkolwiek byśmy chcieli bądź nie chcieli, ludzie nie za bardzo grają w te kampanie. Wystarczy wspomnieć choćby informację podaną parę dni temu przez serwis True Achievements.
Analizując liczbę odblokowanych przez graczy osiągnięć pokazał on, że średnie „zaangażowanie w tryb dla pojedynczego gracza” (definiowane jako odsetek odblokowanych osiągnięć) w Call of Duty: Black Ops 3 wyniosło 4 procenty. Dla Infinite Warfare było to 16 proc., dla WW2 - 29 proc.
I chociaż badanie to dotyczyło wyłącznie graczy Xboksowych i zapewne nie można go traktować jako dającego pełny obraz, to trend jest bardzo dobrze widoczny.
Stwierdził również Bunting. O tym, czy nowemu Call of Duty uda się podłączyć pod modę na streamowanie, przekonamy się już pod koniec tego roku (gra wychodzi 12 października).
Dominik Gąska