No dobrze, Capcom, rozumiemy, że naprawdę kończycie Devil May Cry 5
75% produkcji już ponoć za nimi. Chwalipięty.
Zaledwie kilka dni temu świat obiegła wieść, że mimo braku konkretnej daty premiery, Devil May Cry 5 (jedno z największych zaskoczeń tegorocznego E3) ukaże się do końca bieżącego roku rozliczeniowego, czyli najpóźniej w marcu 2019 roku. Jak gdyby chcąc tę sympatyczną informację potwierdzić, japońska firma dokłada jeszcze, iż gra jest już ukończona w 75 procentach. I z jednej strony zawsze mnie cieszą takie „pieczątki”, a z drugiej od razu mam ochotę wbić szpilę, bo deweloperzy na najważniejszym, pierwszym zwiastunie pokazują wyłącznie jedną, w dodatku niezbyt atrakcyjną (przypominającą… Devil May Cry 2) lokację.
Devil May Cry 5 - E3 2018 Announcement Trailer
W artykule z Famitsu, skąd fani wyciągnęli powyższy konkret, można przeczytać też pierwsze drobinki na temat podłoża fabularnego kontynuacji. Nero pracuje teraz dla Dantego, więc obędzie się bez krwawych starć między obydwoma panami. Red Grave City, w którym rozgrywa się akcja, opanował demon tak silny, jak „żaden dotychczas” (to już pewnie sam szatan, a co). Cwaniarska dziewczyna z materiału promocyjnego, Nico, to wnuczka Nell Goldsteina, projektanta kultowych gnatów siwego łowcy demonów (Ebony i Ivory, jak mogliście nie pamiętać?). Nikt nie potwierdza oczywistości, iż tajemniczy, zasłaniający twarz jegomość to zapewne powracający Vergil. Co jak co, ale zbyt wielu rozpoznawalnych bohaterów ta seria nie wytworzyła.
Ach, a gra śmiga na silniku siódmego Resident Evil. I bardzo dobrze, może pozwoli na płynne 60 klatek na sekundę nawet na „bazowych” modelach konsol.