Nie graliście jeszcze w The Division? To jesteście w mniejszości
Ubisoft chwali się, że to najchętniej kupowany tytuł tego roku.
Pisząc o The Division nie sposób było nie zajrzeć do Maćkowej recenzji z marca. O nowym IP znienawidzonego przez wielu giganta pisał wtedy:
Tom Clancy’s The Division - Zwiastun Premierowy
"Rekordy"? A tam. Dopiero teraz The Division świętuje swoje marketingowe osiągnięcie. Zabawne, że w tej jednej nazwie znajdziemy i złowrogą korporację, gotową do wyssania ostatniej kropki krwi z każdej marki posiadającej jakikolwiek potencjał, i lubiącą ryzyko firmę, która nie waha się opłacić dwóch nowych IP w ciągu jednego roku (w bieżącym, oprócz Division, jeszcze Steep), i przykład godnego pozazdroszczenia sukcesu, bogactwa osiągniętego w trakcie jednej dekady przemyślanej polityki, i jednego z nielicznych konkurentów dla EA oraz Activision. A skoro o tych ostatnich - wygląda na to, że Ubisoft ma nareszcie swoją wersję Battlefielda czy Call of Duty.
Bo we wczorajszym ogłoszeniu, które powołuje się na dane NPD i Gfk (a zatem godne zaufania), Ubisoft chwali się, że na terenie Francji, Niemiec, Anglii, Beneluksu, Hiszpanii, Włoch, Austrii, Szwajcarii, Australii i Ameryki Północnej - a zatem na najważniejszych rynkach zachodniego świata - The Division pozostaje najlepiej sprzedającym się tytułem 2016 roku. Rainbow Six i pierwotny Far Cry również nie mają się czego wstydzić, niemniej Dywizja będzie najprawdopodobniej nowym oczkiem w głowie francuskiego molocha.
Komentarze w Internecie są całkiem zgodne, że to nagłe przechwalanie się wynikami The Division może mieć związek z rozpoczynającym się właśnie jesiennym sezonem. W którym na rynek trafią największe multiplatformowe hiciory całego kalendarza, czyli oczywiste Infinite Warfare do pary z remasterem klasycznego Modern Warfare, Battlefield 1, a także trzecia Mafia. I jakkolwiek zaskakująca jest niegasnąca popularność Ubisoftowej Dywizji, chyba już czas przekazać pałeczkę lidera corocznym pewniakom.
W stosunku do Ubi mam nieprzerwaną relację "miłość-nienawiść". Lubię psioczyć na nich, to na pewno. Ale podobała mi się większość nowych marek, jakie rozpoczęli przez ostatnie lata, nawet jeśli nie wszystkie okazały się złotem. Odnoszę wrażenie, że tych świeżaków na obecnej generacji widzieliśmy więcej niż odgrzewanych kotletów. Dlatego za Steep nadal trzymam kciuki, niepokojąc się na przykład wrażeniami Pawła z GamesComu, bo jest kolejnym po The Crew wychyleniem firmy w stronę "moich" gatunków. Jak mam się nie cieszyć, że powstaje jakiś snowboard, no jak?
STEEP - Zwiastun Rozgrywki E3 2016
Adam Piechota