Mamy kolejną hitową polską grę. This War of Mine podbija świat
Świetna sprzedaż, doskonałe oceny, szalony kurs na giełdzie - studio 11 bit studios rozbiło bank, choć przecież zdecydowało się zrobić grę trudną, pozornie mało efektowną, sięgającą po rzadko poruszany temat.
28.11.2014 | aktual.: 15.01.2016 15:37
This War of Mine powstawało w warszawskim 11 bit studios bez większego rozgłosu. Twórcy pracowali nad grą w ciszy i spokoju, w październiku ogłosili, że premiera odbędzie się 14 listopada, po drodze wypuścili świetny zwiastun ilustrowany utworem Tadeusza Woźniaka "Zegarmistrz światła" (rzecz niespotykana, by polską grę promować poza krajem polskojęzyczną piosenką). Ale wciąż trudno było mówić o premierze wielkiego kalibru.
14 listopada wszystko się zmieniło. Opowieść o cywilach próbujących przeżyć w realiach toczącej się wokół wojny zaczęła zbierać doskonałe oceny (również od nas), renomowane serwisy poświęcały jej obszerne artykuły na temat podejmowanego zagadnienia, a przede wszystkim zachwycili się gracze. Na największym serwisie cyfrowej dystrybucji gier, Steamie, This War of Mine szybko zaczęło okupować miejsce w sprzedażowej czołówce, a w pewnym momencie usadowiło się nawet na pozycji lidera, spychając na dalsze miejsca największe marki współczesnego rynku płatnych gier - Assassin's Creed Unity czy Call of Duty: Advanced Warfare.
W ślad za sukcesem sprzedażowym (koszty stworzenia gry zwróciły się w 2 dni) ruszyło szaleństwo na warszawskiej giełdzie, gdzie kurs akcji 11 bit studios w ciągu ledwie 11 dni poszedł w górę o blisko 500%. Trudno mieć wątpliwości, że oto doczekaliśmy się kolejnego eksportowego hitu od polskiej branży gier. To, co nie udaje się polskim muzykom i filmowcom, growi twórcy realizują z napawającą dumą regularnością.
The things that take us back - zwiastun gry This War of Mine Praca u podstaw Siedziba 11 bit studios mieści się w Warszawie przy Trasie Toruńskiej. Niepozorny biurowiec trudno znaleźć wśród budowlanego rozgardiaszu i wielkich dźwigów. Udaje się dopiero wtedy, gdy przypominam sobie facebookowy profil znajomego z firmy, który pod hasłem "Mężczyzna musi mieć jakieś hobby" regularnie wrzuca zdjęcia dokumentujące postęp prac nad trasą.
Równolegle z nowym fragmentem Trasy Toruńskiej rozwija się też 11 bit studios. Na zajmowanym przez studio piętrze coraz trudniej pomieścić się kolejnym projektom. W końcu to nie tylko twórcy gier, ale i świeże inicjatywy - platforma-sklep Games Republic i działalność wydawnicza pod szyldem 11 bit launchpad. Studio, które od początku działało niezależnie i bez pomocy wydawców, dziś wspiera młode, obiecujące zespoły.
Inspiracją dla tych ostatnich może być droga, jaką przeszło This War of Mine. Gry, która na wielki hit wcale się nie zapowiadała. Po serii sukcesów ze zręcznościowymi strategiami z serii Anomaly twórcy postanowili spróbować czegoś zupełnie nowego, ale kierunek był ryzykowny. Dotąd gry wojenne polegały na bieganiu z karabinem i eliminacji stronników z drugiej strony barykady. O dramacie cywilów w trakcie konfliktów zbrojnych nikt nie opowiadał, bo któż miałby to robić? Dla Amerykanów własny dom nigdy nie był teatrem działań wojennych, to oni zawsze byli stroną walczącą "na wyjeździe", co ma przełożenie na to, jakie gry robią. Cierpienia cywili pozostawały egzotyczną migawką z CNN.
This War of Mine
- Nawet jeśli Amerykanie kręcili trudniejsze kino o wojnie, to wciąż pokazywali ją z perspektywy żołnierza, który na froncie nie ma łatwo - zauważa szef studia Grzegorz Miechowski. - Ta tuba propagandowa w USA wygląda tak, że trzeba pokazywać armię robiącą dobre rzeczy. Naszą perspektywę trudno im sobie wyobrazić. Wiele osób ją zrozumie, ale najpierw ktoś musi im ją pokazać.
Grę o dramacie ofiar wojny mogli więc zrobić tylko mieszkańcy Europy. Na przykład Polacy, którzy wciąż żyją podobnymi historiami. Ale This War of Mine nie adaptuje żadnego bliskiego nam konfliktu. Teoretycznie snuje opowieść poza czasem i przestrzenią, choć imiona bohaterów i nazwy miejscowości rodzą skojarzenia z Bałkanami. Inspiracji konfliktem w Sarajewie nie ukrywa Paweł Miechowski, senior writer. Szerzej opowiadał nam o tym, gdy wspólnie graliśmy w This War of Mine:
Gramy w This War of Mine Jak mówi Grzegorz Miechowski, najpierw mieli pomysł na mechanikę, a dopiero później zaczęli szukać konkretnej tematyki. Oblężenie Sarajewa, przywołujące demony II wojny światowej, nadawało się do tego idealnie. Ale nie brakuje tu tropów wskazujących na Kosowo, Syrię i powstanie warszawskie. 11 bit nie chciało, by grę kojarzyć z jednym, konkretnym konfliktem. - Uważam, że wtedy spłycilibyśmy grę i nie byłaby to tak osobista produkcja. Chodziło nam o to, by pokazać, że niezależnie od strony konfliktu przekaz jest uniwersalny i zawsze cierpią niewinni. Gdybyśmy dołożyli tu konkretny konflikt, ludzie mogliby pomyśleć, że chcemy zabrać głos w tej sprawie. A nie o to chodzi.
W This War of Mine dbamy o kilku podopiecznych, ale od samego przetrwania ważniejsze jest to, w jaki sposób uda nam się uratować. Czy pozostaniemy człowiekiem pełnym empatii i pomagającym innym, czy będziemy inne ofiary wojny okradać, chcąc zapewnić jedzenie własnej grupie. To dylematy moralne sięgające głęboko do duszy gracza.
This War of Mine
Wiedźmin przed Wiedźminem Nowa produkcja 11 bit studios nie odniosła sukcesu przypadkiem. Założyciel studia Grzegorz Miechowski robi gry od ponad 20 lat. Choć mniej rozpoznawalny i medialny od Adriana Chmielarza, to właśnie wraz z nim dostarczył graczom jedne z najlepszych produkcji w historii naszego rynku - od Tajemnicy Statuetki, przez Teenagenta, po Gorky 17.
Branżowy żart mówi o tym, że każdy, kto działa w grach dłużej niż kilka lat, pracował nad Wiedźminem. Nie inaczej jest w przypadku Miechowskiego. Pierwsza gra bazująca na powieści Andrzeja Sapkowskiego powstawała właśnie w studiu Metropolis, które Miechowski założył z Chmielarzem. Pod koniec lat 90. porozumieli się z Sapkowskim i zaczęli tworzyć grę. Nigdy nie ujrzała światła dziennego, zaś kupione prawa wykorzystali ostatecznie przy prostej SMS-owej grze na komórki.
Grzegorz Miechowski i Paweł Miechowski
Krótko później prawa do Wiedźmina przejął CD Projekt. Również to studio z Geraltem męczyło się wiele lat (pierwotnie miał wyglądać tak), ale ostatecznie dopięło celu w 2007 roku. Krótko później CD Projekt kupił studio Metropolis i Miechowski znów znalazł się blisko Wiedźmina. Metropolis pracowało wtedy nad autorskim projektem They, który jednak nigdy nie ujrzał światła dziennego. Współpraca między dwiema firmami nie układała się najlepiej i wkrótce Metropolis zakończyło działalność, a jego pracownicy dołączyli do CD Projekt RED, by pracować nad Wiedźminem 2. Już bez Miechowskiego: - Odejścia nie żałuję. Zwłaszcza że zajmowałem się finansami - uśmiecha się.
Jego drogi z Adrianem Chmielarzem rozeszły się kilka lat wcześniej. W wyniku konfliktu Chmielarz odszedł z Metropolis i założył studio People Can Fly (obecnie Epic Games). Od tamtego momentu nie zamienili słowa.
11 bit studios
11 bit studios było więc pracą od zera, we wciąż młodym, ryzykownym modelu studia niezależnego - pozbawionego wydawcy, a więc i finansowania. Coraz popularniejsza cyfrowa dystrybucja pozwalała radzić sobie samodzielnie, bo wydając grę w sieci pomijało się szereg pośredników i kosztów. Jednocześnie studio postanowiło szukać kapitału na giełdzie, a w radzie nadzorczej zasiedli doskonale znani polskim graczom Marcin "Martinez" Przasnyski i Marcin "Gulash" Górecki, przed laty filary magazynu "Secret Service".
Warto próbować Wraz z This War of Mine warszawskie studio wskoczyło do wyższej ligi twórców gier. To nie tylko gra poruszająca ważny temat (po podobne gry wciąż sięgają zbyt rzadko), ale i produkcja zwyczajnie wciągająca, że świetną mechaniką i oryginalną, podkreślającą klimat oprawą audiowizualną. A przy tym angażuje kobiety - jak się okazuje, 46% graczy to panie. Przeciętny entuzjasta TWoM ma 25-35 lata.
This War of Mine
- Wielu z nas ma poczucie, że to najważniejsza gra w życiu, nad jaką pracowaliśmy - mówi Grzegorz Miechowski. - To jednocześnie bardzo dobra gra, którą pokazaliśmy światu poprzez świetną kampanię promocyjną. Nigdy jednak jako twórca nie wiesz, co będzie się działo po premierze. Przed debiutem myśli, które kołaczą się po głowie, rozbijają się o zgadywanie. W wypadku This War of Mine potęgował to fakt, że to poważna gra, opowiadająca o dramacie ludzi otoczonych wojną. Gry przecież kojarzą się przede wszystkim z zabawą, nie zaś z mówieniem o potwornym ciężarze emocjonalnym cywili w oblężonym mieście. Tak więc, od momentu kiedy This War of Mine zadebiutowała, i zaczęły do nas spływać pierwsze - bardzo pozytywne - opinie od graczy, jesteśmy bardzo zadowoleni. Dobre opinie współgrały z wysoką pozycją gry w rankingach sprzedaży w sklepach cyfrowych - gra jest albo była numerem 1 na Steam, GOG, Games Republic, Humble Store i innych.
Twórcy nie spoczywają na laurach i wciąż usprawniają swoje dzieło. Nowa aktualizacja dodaje między innymi dodatkową stację radiową w grze, w której usłyszymy Cool Kids of Death. O dalszych planach na razie nie mówią i zapewne szybko nie powiedzą, ale po takim sukcesie wiedzą już, że nie warto spuszczać z tonu. Opłaca się za to ryzykować.
Marcin Kosman