Little Nightmares - zapowiedź. Inside spotyka Americana McGee i idzie na piwo do Rapture
Niepozorny indyk czaruje na Gamescomie krótkim ale treściwym demem. Perełka targów!
Little Nightmares ujawniło się z okazji tegorocznego Gamescomu jako "ta nowa marka Namco Bandai", choć gra pod innym tytułem i bez wydawcy funkcjonowała już w 2014. Mroczna platformówka z zagadkami i elementami skradanki ujęła mnie jak mało co na targach.Jak wiadomo od zapowiedzi sprzed dwóch lat, w Little Nightmares wcielamy się w małą dziewczynkę, która próbuje wydostać się z podwodnego kurortu jakże pociesznie nazwanego Paszczą (The Maw). Miejscówka godna swojego niepokojącego tytułu, bo w jej morskich odmętach dzieją się niestworzone, groteskowe rzeczy. To nie jest pensjonat dla małych dziewczynek. Ba, to nie jest pensjonat dla kogokolwiek.
Czuć to od pierwszych chwil dema udostępnionego na targach - nasza malutka protagonistka przeciska się przez otwór w ścianie i ląduje w sypialni. Środkiem pokoju zasuwa grupka równie niedużych stworków i znika pod jednym z łóżek. Rozpoczynamy zabawę. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to oczywiście niezwykle klimatyczna i szczegółowa oprawa, którą możecie podziwiać na każdym materiale z gry. Little Nigtmares od początku ma tak gęsty klimat, że można by go kroić nożem i rozsmarowywać na bułkach wypiekanych w Rapture.
Może to zabrzmi dziwnie, ale wszystko, każdy duperel, zdaje się solidnie osadzony w świecie przedstawionym, niemalże namacalny, choć w interakcję wejdziemy tylko z kilkoma wybranymi elementami otoczenia. Jeżeli zechcemy, wespniemy się po szufladach i przeskoczymy z szafki na półkę nad łóżkiem, by potem zaliczyć miękkie lądowanie w pościeli. Większość pewnie jednak od razu przesunie walizkę pod drzwi, zawiesi się na klamce i w świetle płomienia z zapałki wyjdzie na skąpany w ciemnościach korytarz. Niektórzy zachwycą się, jak kroki dziewczynki brzmią na podłodze i zgrabnie głuchną uduszone przez dywanik. Inni ukłonią się przed efektami świetlnymi. Wszyscy, najprawdopodobniej, momentalnie wsiąkną w szczegółowy świat Paszczy.Potem poznamy kucharza znanego ze zwiastunów, spokrewnionego chyba od strony ojca z potworem z Amnesii. Na początku wszystko pójdzie zgodnie z planem, zakradniemy się za jego plecami, zejdziemy schodkami i... brzękną butelki, a gra pocieszająco poinstruuje cię, jak rzucić się do biegu. Zaczniemy więc pędzić przed siebie, słysząc piskliwy jazgot z ust zdeformowanego rzeźnika. Jeśli będziemy sprytni, schowamy się pod stołem, by przeczekać wzmożoną aktywność napastnika. A kiedy kucharz zajmie się, dajmy na to, wpierdzielaniem surowej ryby ze stołu, uciekniemy do następnego pokoju.Tam przyjdzie nam zmierzyć się z nieco groteskową zagadką, której poziom złożoności nie będzie może trudny, ale wystarczająco złożony, by nie mieć poczucia, że jesteśmy traktowani jak idioci. Tak w sam raz. Bardzo usatysfakcjonowała mnie ta zagadka. Tak samo jako ostatnia sekcja, która rozpoczęła się podróżą przez szyb wentylacyjny, gdzie co i raz walały się... malutkie buciki. Potem spadłem do pokoju całkowicie wypełnionego mikroskopijnym obuwiem. Rzeka pantofelków, przez którą przedzierała się bohaterka zrobiła na mnie ogromne wrażenie - to ten rodzaj dziwaczności i subtelnego mroku, którym ewidentnie napędzane jest całe Little Nightmares. Gdy docieramy do końca pomieszczenia, widzimy, że coś w głębinach bucików zaczyna do nas agresywnie sunąć. Nie mamy gdzie się schować, a gdy stworzenie jest tuż obok... demo się kończy.
Wady? Tylko pierdółki - po pierwsze gra niezbyt skutecznie tłumaczy mechanikę chwytania się krawędzi, przez co wielu graczy podczas pokazu zacinało się na dłuższą chwilę w pokoju z kucharzem. Po drugie przepiękny świat Little Nightmares potrafi być czasami nieco sterylny, jak na przykład wtedy gdy oglądamy, jak rzeźnik kroi jakieś mięso, ale nic się z tym stekiem wizualnie nie dzieje. Skojarzyło mi się to z graficznymi problemami oculusowego Chronosa; zresztą, oba tytuły mają nieco podobną, klockowatą oprawę.
Nie myślcie też, broń Cthulhu, że Little Nightmares to horror. Owszem, klimat potrafi być ciężki, mroczny i surrealistyczny, ale gra nie wchodzi w rejony autentycznej grozy. Przynajmniej nie na tym króciutkim pokazie.Oj, chciałoby się jeszcze. Ale to, co zostało zaprezentowane, choć krótkie, w zupełności zaspokaja głód poznawczy. To dobrze skrojone demo, które pokazuje bogaty styl artystyczny, gęstą, niepokojącą atmosferę, szaloną wyobraźnię autorów i ciekawą rozgrywkę, na którą składa się zabawa w kotka i myszkę z kucharzem oraz solidna zagadka. Jeśli ma to być próbka atrakcji, jakie czekają nas w pełnej wersji, to Little Nightmares ma szansę startować w tej samej lidze, co Inside, z którym gra dzieli formułę. Gdzieś tam dziewczynka uwięziona w poronionym, podwodnym kurorcie próbuje wydostać się z pokoju pełnego malutkich, dziecięcych bucików. Mam olbrzymią ochotę jej pomóc.