Ile będzie kosztować Nintendo Switch?
Jeszcze nie wiadomo. Wiadomo za to, że Nintendo na nim zarobi.
Przede wszystkim więc – podobnie jak w przypadku poprzednich konsol Nintendo, firma nie zamierza sprzedawać Switcha poniżej kosztów produkcji. Taka praktyka, szczególnie w początkowym okresie życia urządzenia, jest powszechna wśród pozostałych producentów konsol, liczących na nadrabianie strat zyskami ze sprzedaży gier.
Oczywiście wcale nie musi to oznaczać, że sprzęt Nintendo będzie droższy od konkurencji – tradycyjnie japońskiej firmie udawało się utrzymać swoje podejście do rentowności przez oferowanie urządzeń mniej zaawansowanych technologicznie. Nadrabiało to zaś ciekawymi pomysłami na sterowanie czy użyteczność. I nie inaczej będzie w przypadku Switcha.
Dodatkowo japońska firma obiecuje, że ustalając ostateczną cenę weźmie pod uwagę opinie i oczekiwania swoich klientów. Brzmi to trochę jak pusty slogan, ale cóż – macie.
W ogóle słowa wygłoszone podczas ostatniego spotkania Nintendo z inwestorami, które poznajemy dzięki Takashiemu Mochizukiemu z Wall Street Journala, wydają się wskazywać, że firma podchodzi do swojej nowej konsoli nad wyraz ostrożnie. Poza kwestią jej rentowności i ceny jest jeszcze jedna – liczby urządzeń wypuszczonych na rynek.
I tak w pierwszych miesiącach sprzedaży Nintendo Switcha na sklepowe półki trafi mniej egzemplarzy urządzenia, niż miało miejsce w przypadku Wii U. W bieżącym roku rozliczeniowym, czyli do marca 2017, mają to być 2 miliony pudełek (dla Wii U były to 3 miliony). Jednocześnie firma obniżyła swoje przewidywania co do przychodu w tym roku o 30 miliardów jenów (1,1 mld złotych), wciąż jednak zakładając zysk większy niż w roku ubiegłym.
Nintendo poinformowało również, że oficjalne informacje na temat ceny i specyfikacji sprzętowej urządzenia pojawią się dopiero w przyszłym roku.
Dominik Gąska