GTA V jest na dobrej drodze, by pochwalić się 100 milionami sprzedanych egzemplarzy
Kolejne kilka miesięcy, kolejny rekord. Normalka.
Znacie tę śpiewkę. Grand Theft Auto V - a może powinniśmy już pisać „Grand Theft Auto Online”, bo nie ma wątpliwości, który element hitu Rockstar przyciąga graczy najmocniej - to trzecia najpopularniejsza gra w historii. Po Tetrisie i Minecrafcie. Co pół roku jej wyniki sprzedaży przekraczają kolejny poziom niedorzeczności i karuzela kręci się dalej. Ale kwestia jej fenomenu nie przestaje mnie intrygować. We wrześniu stuknie jej okrągłe pięć lat obecności na rynku. Za chwilę zostanie przyćmiona przez Red Dead Redemption 2. Być może. A jej sprzedaż po prostu nie chce zwolnić.
Dziś piszemy już o 95 milionach dowiezionych (podkreślam, choć i nie podkreślam, to przecież GTA) do sklepów egzemplarzy. Czyli o pięciu więcej niż zaledwie trzy miesiące temu, a o dziesięciu w porównaniu do stanu z listopada oraz wpisu o tytule „GTA V jest już trzecią najpopularniejszą grą w historii”. Tak zdumiewająca prędkość ma zapewne wiele wspólnego z premierą GTA V Premium Online Edition, które oprócz podstawowej gry („kto gra w 2018?!”) oraz zaktualizowanej wersji online robi graczom na starcie zastrzyk wewnętrznej waluty w trybie sieciowym. Stąd kolejne dziesięć milionów w nieco ponad pół roku. Albo i więcej, bo wynik, o którym piszę, to stan na koniec marca 2018, pochodzi ze standardowego spotkania z inwestorami na koniec okresu rozliczeniowego.
Najlepsze jest jednak to, że GTA zarabia więcej dzięki mikrotransakcjom niż normalnej, pudełko-cyfrowej dystrybucji. Co prawda tutaj szef firmy nie chce podzielić się konkretnymi liczbami, ale właściwie wiemy o tym nie od dzisiaj, a kolejne dziesięć milionów potencjalnych „regularnie płacących” na pewno nikomu nie zaszkodziło. Biorąc to wszystko pod uwagę, człowiek zaczyna się zastanawiać, po co oni w ogóle chcą w tym roku wydawać RDR 2. To sarkazm. Nie sądzę, żeby obie produkcje sobie przeszkadzały. Zwłaszcza dopóki Red Deada nie ma na pecetach (jak podejrzewam, to sytuacja chwilowa). Widzę też ewentualność podobnej "ewolucji", co w przypadku ostatniego GTA - jedna wersja na "stare" konsole, druga na ich następców i pecety, wszyscy gracze w garści.
Strauss Zelnick tak tłumaczy rewelacyjną kondycję GTA V:
Adam Piechota
(który po raz tysięczny własnoręcznie podpisał się pod tekstem na Polygamii. Wow, chyba się tutaj trochę zasiedziałem)