Final Fantasy XV to przecież nie tylko gra
To także pełnometrażowy film i odcinkowa animacja.
24.07.2016 | aktual.: 25.07.2016 14:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kilka dni temu Dominik w swoim tekście o technologicznym podłożu Final Fantasy XV stwierdził, że tytuł wcale nie musi być ryzykownym przedsięwzięciem dla Square Enix. Nie mogę się z tym zgodzić. Dziesięć lat developingu to nic dobrego, podobnie jak przynajmniej jedno rozpoczęcie prac od zupełnych fundamentów. Przypominam także, że właśnie podczas tej dekady podtopili dobre imię całej marki. Wcześniej robiły to spin-offy (Dirge of Cerberus), a wtedy już kanoniczne wcielenia serii. Czy jest na świecie choć jedna osoba, która pozytywnie wspomina trylogię "trzynastki"? Jeżeli nawet potrafiliście się dobrze bawić przy "podstawowym" Final Fantasy XIII (jak ja), straciliście już cierpliwość przy jego kontynuacjach. O problemach z "czternastką" nawet nie wspominajmy.
Zwłaszcza że firma już raz stanęła na progu bankructwa. Finalną Fantazją mógł być przecież film "The Spirits Within", który zmusił Square do fuzji z Enixem i odmienienia polityki wydawniczej. Wizja porażki nie jest im zatem obca. Klęska pozycji, którą lansuje się na "japońskiego Wiedźmina", oznaczałaby przegraną nie tylko dla tej jednej firmy, ale dla całego gatunku wysokobudżetowych jRPG-ów. Hajime Tabata na pewno czuje ciężar, jaki niesie na swoich reżyserskich barkach.
Final Fantasy: The Spirits Within - Trailer
Nie dziwi mnie zatem, że premiera piętnastego Fajnala szykowana jest z maksymalną pompą. Do tej pory na łamach Polygamii wspominaliśmy głównie o grze. Ale "piętnastka" to także trzecie wejście do filmowej rzeki, po wspomnianym "Spirits Within" oraz teledyskowym "Advent Children" (który ostatecznie dobił już legendę "siódemki" - temat na zupełnie inny tekst). Do sklepowej obecności Final Fantasy XV przygotować ma nas pełnometrażowy film. Gra ma ambicję wymazać pamięć ostatnich potknięć, film - zmierzyć się z koszmarem wspomnień 2001 roku, z projektem, który prawie zabił Square.
"Kingsglaive: Final Fantasy XV", bo taki nosi tytuł, jest ogromnym wstępem do historii gry. Owszem, niekoniecznym, żeby ją zrozumieć, ale wystarczająco istotnym, by bez niego nie poczuć odpowiedniej więzi ze światem przedstawionym. My znajdziemy go w ekskluzywnej edycji "piętnastki" lub na osobnym Blu-rayu, ale w Japonii (oraz wkrótce także na mniejszą skalę w Stanach) miał zwyczajną premierę kinową. Wcale nie należy go ignorować i brać za niepotrzebny dodatek. Najnowszy zwiastun stara się bardzo mocno to podkreślić.
Kingsglaive Final Fantasy XV - Official Trailer
Jeżeli taką skalę ma "prolog", co będzie się działo w ostatnich godzinach gry? Do produkcji zaangażowano co najmniej trzy popularne nazwiska ze świata filmu i seriali - jest Aaron Paul ("Breaking Bad"), jest Lena Headey z "Gry o tron", jest Sean Bean, którego postać tym razem chyba nie umrze. W przedstawionej historii pojawią się zarówno postaci, których nie odnajdziemy w grze, jak i spora część głównej obsady.
Jest także spora szansa, że Square co nieco wyciągnęło z premiery takiego "Advent Children", i film będzie miał jakąkolwiek wartość merytoryczną obok kalejdoskopu drwiących z grawitacji pojedynków. Japończycy są zadowoleni, ale im nie ufam. Dobrze chociaż, że pozytywnej opinii towarzyszył tam satysfakcjonujący wynik finansowy. Niech na szali przeznaczenia balansuje tylko gra, wszak to o nią się rozchodzi.
"Kingsglaive" zadebiutuje cyfrowo w anglojęzycznej wersji miesiąc przed premierą głównego dania, czyli 30 sierpnia. Na wydanie pudełkowe musimy poczekać do 4 października. Warto w tym miejscu wspomnieć jeszcze o animacji "Brotherhood", która ukazuje się na YouTubie i Crunchyroll oraz jeszcze szerzej szkicuje uniwersum Final Fantasy XV. Na razie doczekała się trzech odcinków z planowych pięciu. Tuż poniżej wklejam pierwszy.
Brotherhood Final Fantasy XV - Episode 1: "Before The Storm"
Jako redakcyjny fachura od japońszczyzny nie wątpię, że w ten lub inny sposób spróbuję Wam przedstawić wszystkie elementy fajnalowej mozaiki. Mnie po prostu nadal ciężko w to wszystko uwierzyć. Że lada moment dostanę w swoje łapska najciekawszy element układanki, którą dekadę wcześniej poznałem jako Fabula Nova Crystallis. Zdążyłem wyłysieć, zanim ta gra powstała.
Adam Piechota