F1 2016 - recenzja. Formuła nareszcie dogania obecną generację
Dawno tak dobrze się nie bawiłem przy tej serii.
Tytuł zdradza wszystko, zatem nie ma sensu przywdziewać we wstępie szaty tajemnicy. Nieco żałuję, że Codemasters nie odpuściło chociaż zeszłorocznej edycji F1 - niespodzianka towarzysząca poznawaniu aktualnej wersji byłaby jeszcze większa. Co faktów nie zmienia, pozbawia nas tylko odrobiny dramatyzmu. F1 2016 to najlepsza, najbardziej zaskakująca odsłona tej serii od czterech lat. Mój przyjaciel, podczas rozmowy, którą odbyliśmy kilka dni temu, stwierdził, że recenzowanie jakiejś serii rok w rok musi być męczące. I dla mnie w sumie było. Bałem się nawet, że jeśli znowu skaszanią sprawę, nie będę miał o czym tutaj napisać. Całe szczęście - jest na odwrót, muszę się stopować, żebyście dostali płynny, skondensowany tekst.
Platformy: PC, PS4, Xbox One
Producent: Codemasters
Wydawca: Codemasters
Dystrybutor w Polsce: Techland
PEGI: 3
Data premiery: 19.08.2016
Wymagania: Intel Core i5 4690 lub AMD FX 8320, 8 GB RAM, Nvidia GTX 980 lub AMD R9 Fury
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji
F1 2015 zaspoilerowało przede wszystkim nowy silnik graficzny, na który Codemasters przenosiło Formułę ponad dwa lata. Chociaż rok temu dostaliśmy jakby mniej udaną wersją beta. To znaczy gra potrafiła wyglądać naprawdę schludnie; brakowało jej szczegółów, rwała ekran i gubiła klatki, jednak sugerowała, że idzie nowe, a nowe to fajne będzie. Dziś skończyło się sugerowanie, zaczęło zaś - pisząc kolokwialnie - rządzenie. Gotowy produkt prezentuje się rewelacyjnie, czego - niestety - nie zobaczycie na moich zdjęciach. Trzeba obejrzeć w ruchu, najlepiej na nocnym, zlanym deszczem torze. Chapeau bas!Drugim elementem, jaki zaistniał jeszcze rok temu, jest rzeźnicki tryb Profesjonalisty. Zapominalskim lub nowym w towarzystwie przypominam, że rozpoczynając mistrzostwa na tych ustawieniach, należy mieć nerwy ze stali lub przeżywać kryzys wieku średniego. Manualna skrzynia biegów, widok FPP i pełny czas wyścigów (czyli ponad godzinę jazdy w jednym) - absolutny hardkor. Nie moje klocki, bo czas nie z gumy, jednak jeśli wpisujecie się w powyższe kategorie, nic nie stoi na przeszkodzie, by resztę roku przeżyć "na profesjonalnie".W zeszłym roku nie trzeba było być symulacyjnym laikiem, by ziewnąć przeciągle po kilku godzinach gry. Brak prawdziwej kampanii to strzał w stopę. Wiedziałem, że Codemasters spróbuje stworzyć atrakcyjny tryb fabularny choćby wszystko waliło się tutaj na łeb, bo trzeci raz z rzędu nikt by im nie wybaczył takiego braku. Dlatego od razu przeklikałem całe menu jak szalony, by trafić w skórę... Adama Piechoty, rzecz jasna, początkującego kierowcy z Polski, który podpisał kontrakt z Toro Rosso (od Formula One Championship Edition na PS3 mam słabość do zaczynania w tym zespole). Po spędzeniu tam całego sezonu już wiem, że tutejsza kariera będzie nowym odnośnikiem dla przyszłych gier w gatunku.
Banały w pierwszej kolejności. Twoja postać znowu ma swoje miejsce w świecie mistrzostw, spotyka się z menedżerką, odbiera telefony, przegląda wyścigowy Internet, rozmawia z szefem techników - nawet jeśli sekwencje te szarpią niemiłosiernie, a dialogów można po kilku godzinach wyuczyć się na pamięć, to zawsze odrobinka koniecznej wczuwki. Sporą część ekranu komputera zajmuje zaś status Twojej aktualnej rywalizacji z innym kierowcą (temat dla tabloidów, jak tłumaczy gra), więc jeśli nie czujesz się na siłach zająć podium w Monako, to chociaż dokop temu cwaniaczkowi.Prawdziwa rewolucja ma miejsce dopiero po rozpoczęciu pierwszego weekendu. By sprawę ująć jak najzgrabniej - ktoś nareszcie przemyślał, co wyczarować, by sesje treningowe i kwalifikacje stały się - jak sądzę - bardziej intrygujące od samego wyścigu. Sprawa jest prosta: od teraz to Ty decydujesz, jak ulepszany w trakcie sezonu będzie Twój bolid. To łopatologiczne drzewko tuningowe rodem z arcade'ówek, gdzie każde kolejne usprawnienie kosztuje sporą liczbę punktów.
Skąd punkty? Wiadomo, z udziału w wyścigu, pozycji na mecie, wyników starcia z rywalem - wszystkie te zabawne, klasyczne elementy. Ale najwięcej zgarnąć możesz właśnie podczas sesji treningowej. Do wyboru będziesz miał tam trzy testy, które ze względu na nasz profesjonalizm nazwiemy wprost - minigierki: test opon, aklimatyzacja na trasie oraz zwyczajna czasówka. Pierwsze polega na przejechaniu kilku okrążeń z troską o założone gumy (widzisz, jakim zachowaniem mocniej je ścierasz), drugie - trafianiu w bramki na zakrętach, które uczą odpowiednich prędkości i kątów, trzecie... No, z trzecim wiadomo. Im lepiej Ci w nich pójdzie, tym więcej punktów rozwojowych zgarniesz, ergo szybciej Twoja drużyna zacznie się liczyć w całym mistrzostwach, bo swoim średniawkowym bolidem dogonisz Fernanda Alonso.F1 2016 bawiąc, uczy także, bowiem spędzając te pół godziny przy minigierkach naprawdę kujesz trasę na blachę. Ktoś rzeknie, że to nie fair w symulacji, żeby uatrakcyjniać ją takimi "growymi" motywami, ale każę mu puknąć się w czoło. Najważniejsza jest frajda, nikt nigdy nie ustalił, że gra stawiająca na realistyczny model jazdy musi być jej pozbawiona. Ważne, jak wyraźnie przedłuża to czas zabawy. Teraz zaczęcie kariery w słabszym zespole jest trzy razy bardziej satysfakcjonujące.Na torze z kolei - cały szereg działających na imersję bajerów. Manualny start wyścigu, manualne wjeżdżanie do pit-stopu, możliwość wzięcia udziału w okrążeniu formującym (pełne swagu dojechanie do wywalczonej w kwalifikacjach pozycji) czy samochód bezpieczeństwa, który wyskakując na trasę zapowiada grzeczniutki łańcuszek ślamazarnych bolidów. To kosmetyka, mająca działać na wyobraźnię, wkręcić nas jeszcze mocniej w wirtualne mistrzostwa. Fajne rzeczy, które nie przysłonią niestety nadal oddalonej od mojego ideału sztucznej inteligencji przeciwników. W tym momencie kraksa wywołuje w nich lekką zwiechę systemu, a każdą pozycję oddają, jak gdyby szło o ostatniego chipsa w paczce, nie zaś wynik w najważniejszym wydarzeniu ich życia.Skoro już dotknąłem pierwszej wady, pójdźmy za ciosem. F1 jest bardzo wciągającym tytułem, niemniej odnoszę wrażenie, że brakuje tutaj... ostatnich szlifów. Taka jest natura rokrocznych produkcji, rozumiem, lecz ja naprawdę bym chciał napisać, że to najlepsza, ostateczna odsłona Formuły w historii Codemasters. Dlatego wskazuję elementy, które przydałoby się w ciągu roku podciągnąć do perfekcji lub dodać, abym mógł wystawić maksymalną notę. Menusy w kampanii, żeby nie krztusiły animacji. Kilka losowych, pełnych frajdy wydarzeń w tejże. Zaskoczenie na wzór trybu Classics ze sprzętów poprzedniej generacji.Ej, i lokalizacja. Poważnie, jeśli chcą wydawać grę z polską wersją językową, nie powinni tego robić tak, jak tutaj. Już pomijam fakt, że w wersji konsolowej przy ustawieniach grafiki, gdzie zmieniasz wyłącznie jasność ekranu, nadal wisi pecetowy opis "dostosowanie wyglądu i płynności działania gry". Ot, mała wpadka. Jednak tylko połowa napisów w grze jest przetłumaczona, pierwszy - że tak się wyrażę - poziom napisów, czyli główne elementy HUD-a i menu. Gdy odzywa się do Ciebie Twój technik, gdy Ty go o coś pytasz poprzez dynamiczne, niewymagające pauzy drzewko dialogowe, a nawet gdy komentatorzy opowiadają rozwlekły wstęp do wyścigu - wszystkie napisy pozostają po angielsku. Dla mnie to poranna kawka, ale przyznajcie, że chyba nie do końca gra zasługuje na tę nalepkę "polska wersja językowa".Na razie jeszcze mam frajdę w wieczorowym kontynuowaniu trybu kampanii, ale co, gdy pasja wyparuje i nawet trzy minigierki w sesji treningowej zaczną przynudzać? Normalnie byłoby granie przez sieć, ale ten tryb również przydałoby się podkręcić. Owszem, rywalizujesz z innymi graczami w ogólnej ilości punktów. Dużo punktów zdobyłby każdy, kto zwolniłby się z pracy, to kwestia ilości wolnego czasu. Marzą mi się małe wyzwania, duchy innych graczy w czasówkach, globalne wydarzenia tygodniowe. Marzy mi się taki Driveclub (ten późniejszy, działający) w Formule. Na razie można jednak przejechać pojedynczy wyścig lub całe mistrzostwa z grupką znajomych - taki szkielecik współczesnego trybu online.Żaden z tych elementów nie spowoduje, bym grę nagle odradził, znowu kazał czekać na przyszły rok. Nie, nie, tym razem zdecydowanie warto zagrać, zwłaszcza jeśli za dobrym F1 już się stękniliście. Codemasters ma fantastyczny rok. Obie premiery wypadły im co najmniej bardzo dobrze (palma pierwszeństwa dla Dirt Rally, rzecz jasna) i mają szansę trafić na moje wyścigowe podium.O ile jednak Colin był tytułem dla wyjadaczy, co nigdy nie słodzą kawy, tak F1 2016 przypadnie do gustu każdemu, bo mnogość suwaków, asyst i powrót opcji cofania czasu na trasie sprawiają, że równie dobrze będzie bawił się i laik, i weteran, i posiadacz kierownicy, i fan jeżdżenia na padzie.Adam Piechota