Dzięki Nintendo 3DS, gracz z wadą wzroku po raz pierwszy zobaczył świat w trójwymiarze
Postrzeganie głębi, to dla większości z nas stan normalny, nie wymaga od nas wysiłku - zdrowe oczy po prostu to potrafią. Dla chorych na ślepotę stereoskopową, nasze codzienne postrzeganie rzeczywistości jest nieosiągalne. Oto historia jednego z nich, który dzięki Nintendo 3DS po raz pierwszy zobaczył "trzeci wymiar". I popłakał się ze szczęścia.
Ślepota stereoskopowa to bardzo szeroki termin, określający zbiór schorzeń, które uniemożliwają postrzeganie przestrzenne. Często pojawia się w ostatnim czasie w mediach, w związku z popularnością filmów 3D, oglądanych przez specjalne okulary. Widzowie po seansie skarżą się na bóle głowy, albo nawet nie dostrzegają trójwymiarowych efektów. Szacuje się, że takie problemy mogą dotyczyć nawet 12 procent populacji.
Ale wada wzroku nie pozwalająca na oszukanie naszego mózgu przez technologię 3D, to jedna strona medalu. Rozmazany obraz w kinie to drobnostka przy niemożności postrzegania głębi obrazu na codzień. W serwisie Kotaku możemy zaleźć wpis George Kokorisa, autora gier w studiu Rare, który przez całe życie oglądał "płaską" rzeczywistość.
George ma lekkiego zeza, który niewidoczny dla innych osób, wpływa jednak na jego widzenie stereoskopowe.
Linie wzroku krzyżują się około 10-12 cali od mojej twarzy, a potem się rozmijają[...] Ogólnie rzecz biorąc, nieustannie widzę wszystko podwójnie. Zabiegi nie pomogły, więc mózg George'a nauczył się korzystać z obrazu pochodzącego z jednego oka, a drugie ignorować. To uniemożliwia mu postrzeganie trójwymiarowej głębi. Tę po raz pierwszy zaobserwował w trakcie gry na konsoli Nintendo, która pozwala widzieć trójwymiarowe obrazy, bez konieczności noszenia specjalnych okularów. Siłę efektu można kontrolować suwakiem.
Grałem z wyłączonymi 3D, ale postanowiłem włączyć je, z czystej ciekawości. Wtedy zobaczyłem coś, czego nie widziałem przez całe życie - trzeci wymiar. Trudno dobrać metaforę do pierwszej styczności z zupełnie nowym elementem postrzegania świata.
Może tak czuł się Gomez, gdy pierwszy raz "obrócił światem w FEZ, może pamiętacie pierwszy raz, gdy leżeliście na trawie w nocy i patrzyliście w górę, by zrozumieć, że nie ma żadnej "góry", bo znajdujecie się na malutkiej kulki toczącej się przez ocean pustki. Może przyglądaliście się kiedyś za długo pracom Eschera. Dla Georga świat gry, zaczął w pewnym sensie wyglądać bardziej realnie, niż jego pozbawiona trójwymiaru rzeczywistość. Jakość grafiki nie miała znaczenia, chodziło o to, że przedmioty na ekranie zyskały objętość, obserwowany świat gry nie był płaski.
Trzymałem w rękach kawałek plastiku i krzemu, a z oczu ciekły mi łzy. Nie wiedziałem, że rzeczywistość może tak wyglądać[...]Nie mogłem się oderwać. Kokoris przyznaje, że więcej czasu spędza na zwiedzaniu światów gier (Legend of Zelda: Ocarina of Time 3D, Super Mario 3D Land), niż na próbie dobrnięcia do finału. Trzyma mocno kciuki za znalezienie leku na jego schorzenie, a dopóki to nie nastąpi, nie zamierza rozstawać się ze swoim 3DS-em. Jego oknem na pełne postrzeganie świata, nawet jeśli ten świat pochodzi z gry.
źródło: Kotaku
Maciej Kowalik