Dlaczego Nintendo nie ogłosi wprost, że gry z GameCube’a trafią do Virtual Console?
Przecież to doskonała decyzja.
Temat gier z GameCube'a na Virtual Console powraca regularnie od momentu zapowiedzi Switcha. To jedno z najczęściej wymienianych życzeń wśród starej gwardii fanów japońskiego wydawcy, ale także częsta sugestia od bardziej obeznanych obserwatorów rynku. Sporą cegiełkę do obecnych już ploteczek dołożył francuski serwis Melty, który miał okazję pogaworzyć z Shinyą Takahashim i Yoshiakim Koizumi z Nintendo. Panowie celowo unikali konkretnych stwierdzeń, ale nie ugasili również nadziei graczy. Czytamy:
Top 10 Nintendo Gamecube Games
I zanim - całkiem słusznie - zauważycie, że jeśli dotychczas jedynym problemem były analogowe spusty, to Ninny ostro przesadza, pragnę zauważyć, że w wielu tytułach na GameCube'a odgrywały one jakąś rolę. Nie sądzę jednak, by tej kwestii nie dało się przeskoczyć. Zwłaszcza że czytaliśmy już na Eurogamerze, iż premierze konsoli miałyby towarzyszyć trzy pozycje z Kostki w usłudze cyfrowej: Super Mario Sunshine, Luigi's Mansion oraz Super Smash Bros. Melee. Mamy zatem dwie sporne wersje uwzględnienia tej biblioteczki w Virtual Console. Z jakich zdecydowanie milej myśli się o tej, która problem kontrolerów ma w głębokim poważaniu. Do Switcha i tak trzeba będzie dokupić całkiem sporo - jeden zestaw Joy-Conów oraz Pro Controller to oczywistości. Nietanie oczywistości.
A dlaczego jest to tak istotna kwestia dla fanów Wielkiego N? Odpowiedź z rzędu tych najbardziej banalnych - kasa. Pomijam w ogóle fakt, że do ogrywania klasyków z GameCube'a potrzeba samej konsoli, przynajmniej jednego sprawnego pada oraz karty pamięci. Ze względu na dominację, jaką podczas tamtej generacji osiągnęło PlayStation 2, "kostkowych" gier na europejskich serwisach aukcyjnych znajdziecie zdecydowanie mniej. A te, na których naprawdę powinno Wam zależeć - fantastyczne tytuły ekskluzywne - już w wersji używanej osiągają nieludzkie ceny. Po zakupie takiego Eternal Darkness głodowałem przez dwa tygodnie.
Virtual Console mocno rozrosło się w ostatnich latach. Podczas życia Wii U dostaliśmy produkcje z Nintendo 64 i DS-a. Logicznym krokiem byłoby uzupełnienie ich o GameCube'a. Firma z Kioto żyje nadal dzięki swoim markom, swoim grom. Które generalnie starzeją się bardzo powoli, są grywalne nawet dzisiaj. Gdyby zupełny laik mógł przed poznaniem Super Mario Odyssey przyciąć w dwie poprzednie "eksploracyjne" gry z wąsatym (64 oraz Sunshine), miałby niemałą legendę w pigułce, na jednej konsolce. Pozbawia to nas klasycznego problemu "ech, nie grałem w poprzednie części" i mocno podbija atrakcyjność Switcha w oczach maniaków retro. A nikt nie jest tak rozrzutny jak oni.
Adam Piechota