Demoniczne piersi, gwałt czy interaktywne dzieciobójstwo nie są rzeczami, których potrzebowało Agony
Ale twórcy dzielą się nimi z fanami tak czy inaczej.
Nie sposób nie skrzywić się na tę informację, jeśli, podobnie jak ja, „wpadło się” w Agony. Ja ogrywam rzekomy przebój PlayWay i Madmind, by napisać naszą recenzję. Tyle dobrego - bo nie musiałem za niego zapłacić. Ale muszę go skończyć, co... wcale nie jest najłatwiejszym zadaniem. Oczywiście, wytłumaczę Wam to o wiele dokładniej w czwartek. Dziś poprzestańmy na średniej 45/100 na Metacriticu. Niech to będzie dla Was sygnał ostrzegawczy. Autorzy w obliczu nieciekawego przyjęcia wolą robić to, dzięki czemu Agony budziło pierwotny hype - szokować.
Agony - Story Trailer
Jakiś czas temu deweloperzy poinformowali uczestników kampanii kickstarterowej, że pełną grę należało odrobinę ocenzurować, jeśli miała ujrzeć światło dzienne. Wycięto kilka najbardziej groteskowych zakończeń. Znalazły jednak inną drogę do naszych ekranów, wszystko za sprawą cudowności internetu. I oto są. Zobaczycie w nich protagonistę skręcającego karki niemowlętom, uprawiającego demoniczny seks, obserwującego krwawy poród lub… oglądającego fizykę pośladków piekielnej „bogini”, wszystko w FPP.
Mnie to w ogóle nie przeszkadza. Zazwyczaj. Nigdy nie zarzucałem Outlastowi II przesady w pomysłach na obrzydzanie odbiorcy. Mam ogromną wytrzymałość, czasem nawet lubię tak brutalną makabrę. Tylko nie porównujmy tych dwóch tytułów pod względem jakości, proszę. Agony przez długie miesiące tak przejęte było karmieniem publiczności kontrowersją, że… zapomniało dostarczyć jeszcze w miarę dobrą grę. I to samo robi po premierze. I tak wyłącznie pragnie się zapisać w historii gatunku. Być może powtórzę to w recenzji, z góry przepraszam.