Debiut serii Monster Hunter na Switchu może zdecydować o sukcesie konsoli w Japonii
Ale i u nas nie pozostanie bez znaczenia.
26.05.2017 | aktual.: 26.05.2017 10:30
Capcom (ostatnio gdzieś mignęło mi fajne określenie "Cashcom") wyraził dużą sympatię dla nowej konsolki Nintendo i - jak dziesiątki innych firm - zapowiedział wsparcie Switcha w przyszłości. Mowa-trawa? Już ziewacie? Na szczęście nie musicie. Japoński wydawca przywalił od razu z grubej rury. Bo zapowiedział pierwszą hybrydową odsłonę Monster Huntera. To informacja, która była bardzo-bardzo potrzebna tej platformie. I każdemu, kto na nią przesiądzie się z 3DS-a. A przypominam, że tamta przenośna konsolka trafiła do ponad sześćdziesięciu milionów użytkowników.
Ale to będzie "zaledwie" port tegorocznego Monster Hunter XX, czyli rozszerzonej wersji podstawowego "iksa", u nas znanego jako Generations (mamy recenzję, jeden z tych rzadkich przypadków, że Polygamia "nie narzeka"). Rozszerzenia nieco dziwnego w moich oczach, bo już Generations jest podsumowaniem całej dekady serii. Coś jeszcze dołożą czy poprzestaną na podkręceniu grafiki? Co prawda na razie Capcom nie podaje ani daty premiery, ani szans na anglojęzyczną wersję. Nie musi. Nawet jeśli XX nie będzie tłumaczone (choć przecież tłumaczone było już X, więc większość roboty za nimi), Switch nie posiada blokady regionalnej. Kto maksymalnie zajarany, ten zagra w "japończyka". Reszcie, jak mnie - wystarczy sygnał wydawcy, że ta seria przenosi się właśnie na Switcha.
Na zachodzie popularność marki także regularnie rośnie. Chętnych do zabawy w któregokolwiek Monster Huntera nie brakuje nigdy. A wkrętka jest ciężka. Pisze to osoba, która nie przepada za grami z naciskiem na tryby sieciowe - Generations wyciągnęło ze mnie ponad siedemdziesiąt godzin. Przerwałem tylko z rozsądku, bo nadal miałem mnóstwo do zrobienia.
Ach, zobaczymy, jak świat zareaguje na ekranizację złotej serii Capcomu od Paula Andersona. Grze i jej kultowi raczej nie zagrozi. Naszym mózgom za to może.
Adam Piechota