Brothers: A Tale of Two Sons - recenzja. O dwóch takich, co szukali magii
Rzadko kiedy tytuł gry tak bardzo pasuje do jej treści. Dzieło studia Starbreeze to przygoda dwóch braci. Nie znamy ich imion, ba - nie rozumiemy nawet języka, którym się porozumiewają. Świat gry od pierwszych momentów jest dla gracza absolutną zagadką, a wraz z kolejnymi rozdziałami... robi się tylko dziwniejszy.
07.08.2013 | aktual.: 08.01.2016 13:20
Bracia Nie są bliźniakami. Jeden - nie bez powodu - wpada w panikę na widok głębszej wody, ma problem z operowaniem ciężką maszynerią i dosięgnięciem do wyższych platform. Pewnie nie zaskoczy was fakt, że brat jest jego przeciwieństwem. Fizyczna wątłość też czasem się jednak przydaje - chociażby po to, by przemknąć przez kraty, na które starszy brat jest za szeroki w barach. Interakcja z napotkanymi postaciami ograniczona jest do minimum przez wzgląd na obcy język, którym porozumiewają się mieszkańcy tej nienazwanej krainy. Mowa gestów wystarczy jednak, by gracz domyślił się, co ma zrobić. Jeśli jeden z braci nie może się dogadać, spróbujcie drugim. Także w kontaktach z innymi nie są tacy sami.
Brothers: A Tale of Two Sons
Nie myślcie tylko, że mówimy o kolejnej grze z dwójką bohaterów, między którymi przełączamy się w zależności od sytuacji. W Brothers każdy z braci jest przypisany do jednej z analogowych gałek (ruch) i spustu (akcje). Bez doświadczenia z dwugałowych strzelaninpierwsze chwile z grą mogą być lekkim szokiem, który jednak szybko minie. Co jakiś czas zdarzało mi się pogubić w sterowaniu, ale Brothers nie jest grą, która czyha na taki moment, by spróbować Was zabić.
To opowieść, nie walka. To tajemniczy, baśniowy i zaskakujący świat, którego - niestety solidnie ograniczona liniowością - eksploracja często prowadzi nawet jeśli nie do zachwytu, to do zadumy. Gracz wciąż czuje się obco. Nie wie, czy wielkie domostwo, w którym najwidoczniej mieszka olbrzym to dobry znak, czy zapowiedź kłopotów. Czy troll pomoże naszym bohaterom, czy zrobi z nich gulasz. Czy... Nie, lepiej nie wchodzić w takie wyliczanki, bo nie chciałbym kraść Wam tych bezcennych momentów zaskoczenia i niepewności towarzyszących przygodzie, która - jak większość baśni - rozpoczyna się niewinnie. I smutno.
Synowie Nasi podopieczni nie są tylko braćmi. Są też półsierotami, które stają przed ewentualnością utracenia także drugiego rodzica. Od razu widać, że wyścig po lek dla chorego ojca nie będzie pisany radosnymi zgłoskami i tańcem. Starbreeze mistrzowsko manipuluje emocjami gracza. Potrafi przytłoczyć, dać odpocząć, potem wprawić w euforię tylko po to, by za moment poruszyć do żywego. Jestem 28-letnim gościem, który nie wstydzi się łez wylanych na "Królu Lwie", łatwo się wzrusza, ale gęsią skórkę na rękach uznaje za oznakę kunsztu autorów, a nie braku testosteronu. W trakcie tej opowieści takich momentów nie brakowało.
Podróż W trakcie podróży zwiedzimy z braćmi kilka fantastycznych krain. Niech początkowe miasteczko nie wyda Wam się zapowiedzią sztampy w projektach lokacji. To bardzo mocny element Brothers. Nie można narzekać tu na brak różnorodności czy kopiowanie wcześniejszych pomysłów. Co najwyżej na kamerę, która nie zawsze potrafi pokazać nam to, co chcielibyśmy zobaczyć.
Brothers: A Tale of Two Sons
Kilka pierwszych etapów swoimi zagadkami przywodziło mi na myśl Ico i te skojarzenia nie opuściły mnie do końca przygody. Pamiętam, z jakim zaciekawieniem przyglądałem się tamtemu światu. Obcując z produkcją Starbreeze czułem podobny zachwyt, choć technicznie obie gry nie były majstersztykami. W Brothers nie ustrzeżecie się drobnych, aczkolwiek zauważalnych błędów graficznych, przenikania obiektów czy najgorszego - blokowania się postaci bez widocznego powodu. Gdy myślę o grze, pisząc recenzję nie wspominam tych rzeczy z wielką niechęcią, ale pamiętam, że w trakcie rozgrywki potrafiły mnie wkurzyć. Brothers przydałaby się też wyższa rozdzielczość, by siedząc na jednej z porozstawianych na poboczach ławek móc docenić piękno widoków bez potrzeby używania wyobraźni.
Ta przydaje się, do "podkolorowywania" niektórych widoków, ale już przy zagadkach nie trzeba się specjalnie wysilać. To nie jest gra, w której każda komnata stanowi wyzwanie. Ba, te wymagające odrobiny faktycznego pomyślunku należą tu do rzadkości.
Brothers: A Tale of Two Sons
Czy to źle? Osobiście lubię pomęczyć szare komórki, ale siłą Brothers jest opowieść. Jednoczesna współpraca obu braci, by gdzieś wskoczyć, wspiąć się ze świadomością, że ten drugi w razie czego nas ubezpiecza, czy poprzełączać kilka dźwigni w zupełności wystarcza tu, by się nie nudzić. Nie wymaga od gracza poświęcenia całej uwagi, więc ten może delektować się widokami. Nie stawia przed nim horrendalnie trudnych wyzwań, więc nigdy nie gubi ze wzroku celu swojej misji.
Ta nie jest długa. Napisy końcowe obejrzycie pewnie po czterech godzinach, w zależności od tego, ile uwagi poświęcicie opcjonalnym zadaniom. A może lepiej mówić tu o okazjach? Czasem natkniecie się na sytuację, w której możecie zboczyć na moment (naprawdę na bardzo krótko) z głównej ścieżki. Nie będę Wam podpowiadał, co i jak, ale bywa i śmieszno, i straszno. Ale głównie zagadkowo, a tylko od nas zależy, czy dane zdarzenie wpiszemy jakoś w kontekst świata, czy nie.
Brothers: A Tale of Two Sons
Werdykt Brothers: A Tale of Two Sons to słodko-gorzka podróż przez tajemniczy, piękny, ale i bardzo obcy świat. Opowieść działa na wyobraźnię i z łatwością wyrywa nas z dusznej codzienności prosto w fantastyczne krainy, których nie powstydziliby się bracia Grimm. Rozgrywka nie staje na drodze historii, a techniczne niedociągnięcia szybko odchodzą w niepamięć, gdy podróżując przez kolejne rozdziały wciąż zastanawiamy się, co czeka nas na końcu. Jeśli lubicie baśnie, to musicie przeżyć i tę. Jeśli marzy Wam się łamanie głowy nad zagadkami, to akurat tego za dużo tu nie znajdziecie.
Maciej Kowalik
Gra jest dostępna od dziś w Xbox Live Arcade, w cenie 1200 MSP. Wersje na PC i PS3 pojawią się później.
javascript:void(0)