A gdyby sprzęt siedzący w Xboksie One dało się ulepszać? Po co kupować nową konsolę, gdy można wymienić procesor?
Phil Spencer wciąż twierdzi, że Microsoft nie wycofuje się z konsol. Ale z jego słów wynika, że zamierza zaktualizować ich definicję.
Nie tak dawno pytałem po co mi Xbox One skoro jego najlepsze tytuły będą wychodzić też na komputery z Windowsem 10. Teraz wydaje się, że Microsoft faktycznie zamierza pozycjonować swoją konsolę jako umiarkowanie taniego i łatwego w obsłudze peceta. Spencer wydaje się buntować przeciwko tradycyjnemu podziałowi czasu na konsolowe generacje. Nie trudno się domyśleć czemu - jego sprzęt zwykle wypada w porównaniach gorzej od konkurencji.
Oprogramowanie można uaktualniać czego dowodem jest interfejs Xboksa One, który został gruntownie przetransformowany i konsola działa teraz na Windowsie 10. Wraz z aktualizacjami systemu, pojawiają się też nowe funkcje. Małe i duże, jak chociażby wsteczna kompatybilność z grami z 360. Rozwój oprogramowania jest naturalny, ale ulepszanie konsoli nowym sprzętem? To dawno zapomniana rzadkość. Wygląda na to, że Spencer zamierza na nią postawić. Uniwersalne aplikacje działające na każdym sprzęcie z Windows 10 to część planu stworzenia jednego, spójnego ekosystemu. Wypuszczanie co kilka lat nowej konsoli, wymazywanie przeszłości i wymyślanie na nowo kolejnego produktu wydaje się przy nim archaiczne. Lepiej z tym pomysłem współgrałaby jedna platforma, której "bebechy" aktualizowałoby się co jakiś czas, tak jak teraz robimy to z oprogramowaniem.
Na to w każdym razie wskazują zapowiedzi, którymi Phil Spencer podzielił się z prasą w zeszłym tygodniu. Wszystkie gry tworzone na obecnego Xboksa One mają być kompatybilne w przód. Oznacza to, że da się w nie grać albo na kolejnym Xboksie, albo na... następnej iteracji Xboksa One. Spencer zapowiedział bowiem również dodanie obecnej konsoli nowych "możliwości sprzętowych".
Polygon raportuje, że Spencer rozważa oferowanie posiadaczom Xboksów One opcjonalnych ulepszeń sprzętowych ich konsol, by nie zostawały w tyle, gdy technologia pędzi do przodu. Oznaczałoby to wyłamanie się Microsoftu z tradycyjnego cyklu konsolowej generacji. To musiałoby zatrząść obowiązującym porządkiem. Może właśnie tak będzie wyglądał początek końca konsol jakie znamy?
Ciekawe jak zareagowałoby Sony, którego PS4 sprzedaje się świetnie i jest najlepszym dowodem na to, że gracze nie znudzili się jeszcze tradycyjnymi konsolami. Ale Xbox One naprawdę stałby się "salonowym pecetem". Rozmowy o wydajności gier weszłyby na kolejny poziom absurdu skoro na moim Xboksie One Quantum Break 2 działałoby w 60 fps, a u kumpla w 30. Ale może tak właśnie będzie.
Xbox Update Preview, March 1st 2016
Już w momencie startu obecnej generacji PS4 i X1 ustępowały możliwościami przeciętnym pecetom, a z każdym miesiącem ta wydajnościowa dziura tylko się powiększa. Spencer zwraca uwagę na to, że w przypadku konsol ewolucja sprzętowa oznacza w zasadzie tylko uczynienie ich mniejszymi i wykorzystanie tańszych technologii, by zbić trochę cenę.
Dla Microsoftu zrobienie z X1 przyjaznego konsumentowi nieoblatanemu w sterownikach, kartach graficznych i procesorach peceta do gier to żaden problem. Dopóki gramy na Windowsie 10 wszystko zostanie w rodzinie. Zwłaszcza, że Spencer obiecał też dostosowanie Windows Store do oczekiwań graczy, którzy narzekają na duże ograniczenia gier z tego sklepu w porównaniu do chociażby Steama. To ważne, bo cyfrowy sklep Microsoftu nie cieszy się wśród graczy zaufaniem. A bez tego przyczółka trudno będzie na poważnie zawalczyć o ich portfele.
Sony z kolei na pewno zależy na utrzymaniu starego porządku i jasnego podziału na generacje. Wszak w tej wygrywa. Nadchodzą ciekawe czasy.
Maciej Kowalik