Pierwsza część gry rozpoczynała się w iście widowiskowym stylu – od ataku wojsk amerykańskich na francuskie plaże w misji Omaha Beach. Z jednej strony ta bitwa, dzięki swoje wadze i dramaturgii, idealnie nadawała się na pierwszy kontakt z grą. Z drugiej w bardzo jasny sposób prezentowała zasady rozgrywki, od razu rozkochując w sobie fanów strategii czasu rzeczywistego.
Stalingrad. Widzieliśmy to w Call of Duty, wiedzieliśmy we Wrogu u bram, a jednak ta scena – historycznie przedstawiona nie do końca zgodnie ze stanem faktycznym – robi niemałe wrażenie. Dwójka powtarza tym samym sukces swojej poprzedniczki, właśnie tą początkową fazą rozgrywki niesamowicie wciągając i dając nadzieję na więcej.
Zaczynamy szarżować na niemieckie pozycje zwykłymi żołdakami uzbrojonymi w niezbyt skuteczne karabiny. Kierujemy zaledwie dwoma sześcioosobowymi oddziałami, ale obok nas biegną nasi krajanie, którzy służą za nic więcej, jak mięso armatnie. Szybko odkryjemy specjalną umiejętność wojska rosyjskiego, czyli uzupełnianie oddziałów. Pozwoli nam to po kilku próbach w końcu zdobyć stanowisko broni maszynowej przeciwnika.
Company of Heroes 2 bardzo dobrze wprowadza nas krok po kroku w mechanizmy zabawy, pokazując umiejętności poszczególnych jednostek, ich słabe i mocne strony. Bardzo umiejętnie pokazuje też systemy jakie zarządzają rozgrywkę, przede wszystkim linię widoczności, zmuszającą do ostrożnego poruszania się po mapie i wszelakie niedogodności związane z zimą, kulminujące się we wspaniałym momencie, kiedy granatami rozbijamy lód pod czołgami przeciwnika.
Pierwsze kilka misji powinno wywrzeć wielkie wrażenie na rozpoczynających przygodę z serią, natomiast weteranów jedynki zachwyci świetnym połączeniem znajomych rozwiązań z widocznymi, bardzo udanie wprowadzanymi zmianami. Armia rosyjska naprawdę stanowczo różni się od tych znanych z pierwszej części gry i aż korci, choć byłoby to historyczną brednią, możliwość zorganizowania takich właśnie potyczek.
Company of Heroes 2 ma przede mną jeszcze wiele do odkrycia. Zanim w ogóle pomyslę o meczach sieciowych, muszę skończyć kampanię, a pewnie i wyzwania w trybie kooperacyjnym, bo i dla takowych znalazło się tutaj miejsce. Na razie, zadanie po zadaniu, będę odbierał Niemcom przewagę, grzejąc się przy ogniskach, naprawiając niszczone kulami i zimnem pojazdy, walcząc z karabinem dowódcy wymierzonym w uciekających pobratymców.