Z innej beczki: RIAA – współczesna mafia?
Recording Industry Association of America, czyli popularna RIAA co jakiś czas daje o sobie znać zamykając kolejne strony z nielegalnymi filmami czy utworami muzycznymi, a także pozywając ludzi do sądu.
Niezależni eksperci twierdzą jednak, że setki osób zostało oskarżonych niewinnie. Na ponad 1.400 ludzi, będących na celowniku organizacji takich jak RIAA spora część nie wie nawet o co chodzi. Dotyczy to głównie rodziców, którzy nie zdają sobie sprawy co robią ich dzieci.
W maju tego roku sąd z Michigan oddalił pozew przeciwko Candy Chan, matce która zeznała, że jej nazwisko zostało zidentyfikowane w sprawie, gdzie uczestniczyło jedno z jej dzieci. Sąd w uzasadnieniu napisał, że firmy zastraszają ludzi żądając od nich zadośćuczynienia, wykorzystując w swym, prywatnym niewątpliwie celu, instytucje państowe jako egzekutorów swych należności.
Troje innych rodziców, mimo iż nawet nie wiedzą jak obsługiwać komputer, zostało oskarżonych przez prawników reprezentujących RIAA o wywołanie szkód na sumę 1mln USD, a każdy z nich miał zapłacić po 750USD grzywny za pobranie 1.400 utworów.
RIAA wydaje się poważnym zagrożeniem, bo nie tylko pozywa niewinnych ludzi (zdarzało się, że pozwy wysyłano niemowlakom, czy 80-letnim staruszkom), ale gdy okaże się że popełniono błąd, poszkodowany nie doczeka się żadnych przeprosin, a najwyżej kolejnego pozwu.
Dawnell Leadbetter, samotna matka mieszkająca w Waszyngtonie pozwalała Comcast, swego dostawcę internetu, ponieważ ten udostępnił jej dane osobowe RIAA, które następnie posłużyły do złożenia pozwu przeciwko niej. Poszkodowana twierdzi, że RIAA pomyliła jej adres IP z inną osobą.
Mylenie adresów IP przez RIAA to powszechna praktyka. Firma nie przykłada się specjalnie do ustalenia, kto jest aktualnym właścicielem licząc na to, że zastraszona pozwem osoba nie będzie dociekać prawdy, tylko zapłaci żądaną sumę.
Głośna stała się sprawa Patricii Santangelo, samotnej matki z piątką dzieci, oskarżonej przez Elektra Entertainment Group. Próbowano jej wmówić, że uploadowała 1.641 plików. Kobieta w maju tego roku udowodniła swą niewinność przed sądem federalnym w Nowym Jorku. Wyjaśniła, że już dawno nie jest właścicielką komputera, którego IP wykorzystano do przesyłania nielegalnych plików programem Kazaa. Należy on bowiem do przyjaciela jednego z jej dzieci.