Zwykle nie bardzo przypadały mi do gustu gry „filmowe”, ale tu nie miałem się do czego przyczepić. Niezła, miodna, z paroma fajnymi pomysłami. I dobrze, bo inaczej fani Władcy Pierścieni ani chybi zaciukaliby panów z Electronic Arts za zbezczeszczenie drogocennej licencji. Ale tendencja EA do produkcji gier z taśmociągu powoli staje się już obiektem żartów, a firma niby „niezauważalnie” przemyca ją do kolejnych tytułów. W efekcie kilka miesięcy po wyjściu podstawowej wersji ukazuje się dodatek rozszerzający grę dokładnie o to, co powinna zawierać oryginalna edycja. Czy w przypadku Rise of the Witch-king będzie podobnie?
Teoretycznie producenci dodatku mają duże pole do popisu. Fabularnie bowiem Rise of the Witch-king będzie obejmować nieujęte w żadnej interpretacji tolkienowskiej trylogii trzy tysiące lat pomiędzy pokonaniem Saurona przez Isildura, aż do wizyty pewnego faceta w białej szacie w domu Frodo Bagginsa. I tu właśnie pojawia się tolkienowska luka, którą dodatek postara się zapełnić. W wyobraźni „elektroników” wszystko rozegrało się następująco: Isildur po pokonaniu niegodziwego Saurona sam zapragnął mocy Pierścienia, ale zginął marnie z rąk orków i jego ciało spoczęło na dnie rzeki. Tysiąc lat później aura Pierścienia przyciągnęła do niego niejakiego Witch-kinga – tego samego, z którym Gandalf miał małe "przejście" w edycji specjalnej DVD filmu. W grze, rzeczony Witch-king, zamiast piekielnej bestii dosiada zaledwie zwykłego rumaka, ale cóż – w końcu kilka tysięcy lat robi swoje.
No dobra, John Ronald Reuel to to nie jest, ale przyczepić się też zbytnio nie ma do czego. Ot, zgrabnie ułożona historyjka w świecie fantasy. Swoją drogą, twórcy Bitwy o Śródziemie w pewnym sensie ominęli mieliznę, na którą wpada bardzo wiele strategii, czyli naiwność fabuły. Tu mamy już ułożony świat Tolkiena, siłą rzeczy dający o wiele większe pole do popisu. Ale wróćmy do dodatku. Podstawowym bonusem wynikającym z zakupienia go będzie zupełnie nowa kampania w trybie dla pojedynczego gracza. Staniemy na czele królestwa Angmar (którym włada – jakżeby inaczej – tytułowy Wiedźmowy Król), a naszym podstawowym celem będzie podbicie jednego z największych państw Śródziemia – Arnor.