Warto czekać, czyli Fez wylądował na PlayStation
Warto czekać, czyli Fez wylądował na PlayStation
A jeżeli dodać do tego czas potrzebny na stworzenie xboksowego oryginału, to czekanie fanów PlayStation wydłuża się aż do siedmiu lat. Na temat Feza, opus magnum kanadyjskiego twórcy Phila Fisha, napisano już ogromne ilości tekstów, z których jasno wynika, że mamy do czynienia z produkcją wybitną. Dodatkowo dzięki najnowszej wersji stworzonej przy udziale BlitWorks, cudowne dziecko Fisha jest zawsze pod ręką. Pod warunkiem, że posiadamy PS Vitę.
Sięgając po Feza na konsole Sony, w pierwszej kolejności pobrałem właśnie tę nową przenośną wersję. Gra jest oferowana w opcji cross-buy, więc bez dodatkowych opłat można w nią również pograć na telewizorze z podłączonym PlayStation 3. Nie będę się starał przekonywać, że warto, bo wyważałbym drzwi otwarte na oścież. Przez ostatnie dwa lata Fez był wielokrotnie przywoływany w kontekście kondycji sceny indie, zalet niezależnego tworzenia, wykorzystania stylistyki retro, a przede wszystkim pomysłów, jakie można przedstawić stosując bardzo podstawowe formy.
Na pierwszy rzut oka Fez nie wyróżnia się na tle gier niezależnych twórców, którzy ostatnimi czasy bardzo (zbyt?) często sięgali po widoczne piksele i ośmiobitowy klimat. Kiedy jednak kilkanaście minut po wkroczeniu do świata wykreowanego przez studio Polytron główny bohater imieniem Gomez zakłada tytułowe nakrycie głowy, wówczas nie da się już pomylić Feza z innymi puzzle platformerami. Dwuwymiarowy świat okazuje się być zaledwie jedną stroną ogromnego sześcianu. A obracanie pikselowego świata pozwala zarówno docierać do wcześniej niedostępnych miejsc, jak i odkryć magię tkwiącą w tym tytule.
new WP.player({ width:610, height:343, autostart:false, url: 'http://get-2.wpapi.wp.pl/a,61764431,f,thumb/e/9/a/e9a6a30b48b877a1f858da56e3307977/fecf4bbe7a15e3253140f65c03820e85/fez_ql_gotowy.mov', }); Nieczyste zagrywki kontra Fez. Wersję wideo w wyższej rozdzielczości znajdziecie pod href="http://gry.wp.pl/videoHD/nieczyste-zagrywki-kontra-fez,4678.html%3Etym">Największą siłą Feza jest zaskoczenie. Umiejscowienie dwuwymiarowego świata na trójwymiarowej bryle sześcianu sprawia, że praktycznie za każdym razem, gdy wciskamy przycisk odpowiadający za obrót planszy, nie wiemy, co nas czeka za rogiem. Gdyby zrobić z Feza klasyczną platformówkę 3D, gra straciłaby cały urok i nie robiłaby dużego wrażenia. Pomysł Fisha pozwala zaś mieszać te dwie zupełnie różne formy przedstawienia świata ze stylistyką Oscara Reutersvärda – ojca figur niemożliwych, spopularyzowanych przez prace M.C. Eschera (Belweder, Wodospad).
Dwie części Echochrome czy zeszłoroczny The Bridge wprowadzały mechanikę bazującą na figurach niemożliwych w oczywisty sposób. Fez robił to po swojemu, bardziej dyskretnie. Sprawiał wrażenie, że przesunięcie świata o dziewięćdziesiąt stopni odkryje po prostu kawałek planszy ukryty za rogiem. Jednocześnie budował jednak zupełnie nowe przejścia, niedostrzegalne z poprzedniej perspektywy.
Świat Feza, zbudowany z miłości autora do ośmiu bitów Nintendo i ICO to cudowne miejsce. Urzekające pięknem, a zarazem smutne, cały czas bowiem podkreśla odosobnienie głównego bohatera. Samotność została tutaj ujęta w ramy spokojnej eksploracji, której nie przerywają przeciwnicy i bossowie. Między innymi właśnie te elementy sprawiają, że Fez to dzieło kompletne i spójne. Takie, które nie próbuje się przypodobać graczowi przyzwyczajonemu do innego modelu rozgrywki. Gomez robi swoje w swoim świecie i zdaję sobie sprawę, że nie każdy gracz zgodzi się na jego towarzystwo. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy powinien zajrzeć tam chociaż na kilka chwil i przekonać się, o co tyle hałasu z tym Fezem.
Pozycja obowiązkowa do sprawdzenia.Goodgame Empire - udowodnij, że jesteś prawdziwym strategiem