W nowej grze o Muminkach Bobek będzie czarny, a ja widzę w tym głęboki sens
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W marcu Hyper Games zapowiedziało grę Snufkin: Melody of Moominvalley. Mieliśmy okazję zobaczyć trailer, któremu postanowiłam się trochę wnikliwiej przyjrzeć. Jednak najpierw odpowiedzmy sobie na pytanie, skąd właściwie wzięły się Muminki i jak doszło do tego, że powstały bajki dla dzieci, które tak naprawdę nie są bajkami dla dzieci.
Zaczęło się od podjadania
Zarówno za nazwą, jak i za wyglądem postaci kryje się ciekawa historia. Tove Jansson w młodości spędzała wakacje u wujka, gdzie miała w zwyczaju urządzać nocne eskapady do kuchni. Nie wiadomo, czy robiła też tak u siebie w domu, ale jeśli tak, to rodzice chyba nie mieli nic przeciwko – dopiero wujka to wkurzyło, bo w sumie był lekarzem. Wujek postanowił przemówić do wyobraźni dziewczynki i raz na zawsze oduczyć ją nawyków. Zaczął ją straszyć, że jeśli będzie podjadać, z ciemności przyjdą do niej "muminkowe trolle". Miały to być zjawy mieszkające w szufladach i zakamarkach domu.
Obdarzona talentami artystycznymi Tove próbowała przelać swoją wizję duchów na papier. Najpierw rzeczywiście istoty te wyglądały jak – że się tak wyrażę – prawdziwe zjawy, a później trochę ewoluowały, między innymi nabawiając się kończyn. Choć to i tak nie zmienia faktu, że postaci z uwielbianego przez dzieci świata wywodzą się od duchów.
A pewnego razu Tove pokłóciła się z bratem Perem Olovem na temat Kanta i aby dać wyraz swojej irytacji, na drzwiach wychodka narysowała najbrzydszą istotę, jaka przyszła jej do głowy. Jak podaje Tuula Karjalainen, artystka miała napisać pod rysunkiem: "wolność jest najlepszą rzeczą". I tak powstała – od razu z zarysem filozofii życiowej – postać mocno przypominająca puchate zwierzątka w ostatecznej formie, kojarzonej przez polskich widzów głównie z serialu emitowanego w TV w latach 90.
Sen o Dolinie
Natomiast początek ery opowieści o Muminkach datuje się na rok 1945. Nadszedł koniec wojny, która, jak powiedział później wieloletni przyjaciel Tove Jansson Boel Westin, miała druzgocący wpływ na rodzinę artystki. Brat Tove – ten sam, który kłócił się z nią o Kanta – brał udział w wydarzeniach na froncie. Życie w ciągłym strachu o jego losy było dla Janssonów koszmarem.
W 1945 powstała pierwsza książka o hipopotamopodobnych zwierzakach o tytule Małe trolle i duża powódź, a zaraz po niej druga, Kometa nad Doliną Muminków. Jeśli chodzi o kometę, to nietrudno tu o skojarzenie z atakiem bombowym. Dwie pierwsze opowieści z cyklu na swój sposób opisują więc katastrofy – i obydwie noszą piętno depresji i lęku o najbliższych. Zresztą sam fakt, że Muminki mieszkają właśnie w dolinie, także wydaje się nie być przypadkiem.
Włóczykij da radę
Ponadto obydwie te historie toczą się według pewnego schematu, tak bardzo lubianego przez autorów opowieści wszelakiego rodzaju: na początku mamy względną równowagę, następnie coś ją zaburza, a na końcu ustanawiany jest jakiś nowy, ekhm, ład – i wszystko wraca do normy (oczywiście mówimy o teorii, nie o praktycznych zastosowaniach). Model ten, opisany przez literaturoznawcę Tzvetana Todorova, można dostrzec praktycznie wszędzie: w powieściach, grach, a nawet reklamach. I jest on obecny również w Snufkin: Melody of Moominvalley.
Na stronie głównej produkcji od Hyper Games czytamy, że gracz w osobie Włóczykija ma "przywrócić porządek w Dolinie po tym, gdy pojawiły się tu groteskowe parki i zaburzyły naturalną równowagę". To więc dokładnie ten sam schemat, co w pierwszych książkach Tove Jansson. Widać, że twórcy zapoznali się z twórczością autorki. By osiągnąć główny cel, będziemy korzystać z narzędzi, które zaoferuje nam tytuł, czyli muzyki z harmonijki, mechanik skradankowych i pomocy NPC-ów.
Biorąc pod uwagę fabułę, wybór głównego bohatera gry wydaje się być bardziej niż trafny – Włóczykij to odważna i niezależna postać, która najlepiej ze wszystkich mieszkańców Doliny wie, jak istotną wartością jest wolność, tak bardzo ceniona przez samą Tove. Do zadania wyswobodzenia miejsca spod wpływów apodyktycznego Zarządcy Parków Włóczykij nadaje się idealnie.
Traktat o Kolorze Bobka
Jednak nie samym mężczyzną w zielonym płaszczu Muminki żyją. Tak to już jest, że pewne społeczeństwa – w tym to zamieszkałe w Dolinie – muszą tolerować osobę smrodliwego jegomościa niskiego wzrostu, który to – jegomość, nie wzrost – wprowadza do świata zamęt i sieje niezgodę wśród obywateli. Upierdliwy Bobek nosi w filmie animowanym futerko koloru brązowego. Natomiast w grze bohater ma mieć czarny design, co wyraźnie pokazano na trailerze i screenach.
Być może ktoś zastanawia się, dlaczego tak jest. Wszystko znajduje uzasadnienie w rodowodzie Muminków, to znaczy w książkach, ale i komiksach. Opowieści o Dolinie materializowały się bowiem również w formie komiksowych pasków, które Tove Jansson tworzyła nie tyle dla dzieci, ile dla dorosłych. Zdarzało się bowiem, że komiksy poruszały bardzo poważną tematykę (a czasem bywały nawet lekko brutalne).
Takie paski pojawiały się między innymi w fińsko-szwedzkim magazynie Ny Tid od 1947. Artystka publikowała tam za namową niejakiego Atosa Wirtanena, który był jej bliskim przyjacielem. Dość powiedzieć, że facet ten posłużył Tove Jansson za model Włóczykija – i uprzedzając wszelkie pytania: owszem, Atos Wirtanen nosił taki sam obciachowy kapelusz.
Jednak wracając do Bobka i jego koloru, niektóre źródła podają, że mały hultaj pojawił się po raz pierwszy właśnie w komiksowych paskach. Tak na przykład czytamy na Moomin.com, gdzie Bobek został pieszczotliwie nazwany "czarną włochatą kulką". Czyli był pierwotnie czarny. Sęk w tym, że zarówno komiksy, jak i ilustracje w książkach były czarno-białe. W rezultacie o kolorze futra postaci wiemy właściwie tyle, co nic – równie dobrze mogło chodzić o brąz, ale z racji tego, że wszystkie ciemne kolory autorka zastąpiła czernią, Bobek stał się czarny.
W każdym razie przedstawienie postaci w grze w taki właśnie sposób nie jest nieuzasadnione – nic nie zostało zmienione czy dodane przez twórców; kolorując Bobka na czarno, Hyper Games najzwyczajniej w świecie odwołało się do początków Muminków. A że oryginał był inny, niż kojarzą go fani, którzy wychowali się na filmie animowanym, to już inna rzecz.
Co z tą Buką?
Stare porzekadło brzmi: "uczeń bez Buki to jak Dolina Muminków bez ołówka". Buka to skaza na idyllicznym obrazku, bez której jednak ten obrazek przestałby być tym, czym jest. Wspominając milutkie stworzonka w grupie znajomych, możemy być pewni, że prędzej czy później z czyichś ust padnie stwierdzenie: "jak ja się bałem/bałam tej Buki" – albo jakiś jego wariant, bardziej lub mniej cenzuralny. A jeśli nie padnie, to można zacząć się zastanawiać, czy aby na pewno wszystko było z nami w porządku. Bo to istotnie przerażająca kobieta była.
Imię postaci w oryginale to Mårran, co najpewniej wywodzi się od szwedzkiego "morra", czyli "warczeć". Tą samą drogą poszli tłumacze angielskojęzyczni, którzy na bazie czasownika "growl", budzącego trafne skojarzenia z miodzikiem na uszy fanów death metalu, ulepili słowo The Groke. A u nas wyszła Buka, bo niby nie warczy, ale robi głośne "bu", od którego więdną hortensje i zamarza podłoga. Nie ma się więc co dziwić, że dla większości osób, które wychowały się na Muminkach, to Buka jest tą, której imienia nie wolno wymawiać.
Zapowiedź Snufkin: Melody of Moominvalley spotkała się z pozytywną reakcją fanów twórczości Tove Jansson na forach i portalach społecznościowych. Jednak jednym z pytań, jakie się tam pojawiały, było właśnie: "a czy w grze będzie Buka?". Bo trailer o tym milczy. Ale czy na pewno? Spójrzcie jeszcze raz na miniaturkę filmu na YouTube – tylko tym razem uważnie:
Prawda, że ładna? To ciekawe, że postać pokazano na miniaturce, ale w samym wideo już nie. W rezultacie każdy, kto miał do czynienia z filmikiem, patrzył na potwora – ale mało kto go tak naprawdę zobaczył. Tak chyba działa przekaz podprogowy: niby nic nie widać, a później zastanawiamy się, dlaczego kolejną noc z rzędu śni nam się potwór z dzieciństwa.
Jak by nie było, na podstawie powyższego obrazka można wywnioskować, że Buka na pewno pojawi się w tytule od Hyper Games. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia, czy będzie można z nią wchodzić w interakcje, czy tylko nawiedzi Dolinę w przerwie na kawę, doprowadzając zarówno kwiatki Mamy Muminków, jak i płochliwego Ryjka, do stanu euforii. Myślę, że możliwość choćby maluteńkiej konfrontacji (albo od razu walki z bossem – a co będziemy się rozdrabniać) dla wielu z nas miałaby funkcję terapeutyczną.
Snufkin: Melody of Moominvalley ukaże się w 2023 i zagości zarówno na pecetach, jak i konsolach. Hyper Games ma więc jeszcze trochę czasu na dopieszczenie gry. Jednak już teraz widać, że twórcy odrobili zadanie domowe i zapoznali się z oryginalnymi utworami. W dzisiejszych czasach to wcale nie jest tak oczywiste, choć właściwie żyjemy w erze adaptacji i remake'ów. Natomiast oczywistym wydaje się, że dzieła Tove Jansson stanowiły próbę oswojenia wojennej traumy. A było to coś, co miało nie powtórzyć się już nigdy więcej.
Źródła: BBC.com, Karjalainen, Tuula. Tove Jansson: Work and Love. Tłum. David McDuff. Penguin, 2014., Media-studies.co, Moomin.com.