Tom Clancy's Ghost Recon 2
Tom Clancy's Ghost Recon 2
Tak, owszem, wiem, znów potraktowali nas, pecetowców, jak te psy spod bloku. Mówię to, bo choć mam w domu Xboxa, konsolę, na którą Tom Clancy's Ghost Recon 2 jest dedykowany, to jednak w tego typu produkcje grywam na blaszaku. Niestety wersję przeznaczoną dla niego przygotowuje inna grupa programistów i robi to wolniej - program dotrze do sklepów dopiero w początkach 2005 roku.
Gwoli przypomnienia: pierwsza część Tom Clancy's Ghost Recon była całkiem dobrą taktyczną strzelaniną FPP w stylu Rainbow Six. Doczekała się dwóch dodatków (tj. Desert Siege i Island Thunder) i opowiadała o działalności wojskowych grup uderzeniowych na terenie byłego Związku Radzieckiego. Część druga gry zaprosi graczy jeszcze dalej, bo do Korei Północnej. Kraj ów urasta obecnie do miana największego zagrożenia dla międzynarodowych procesów stabilizacyjnych. Jego szaleni wodzowie głodzą miliony osób, szukają zwady zamiast pojednania, nawet nie myślą o ogrzaniu stosunków z Koreą Południową. W dodatku prowadzą dziwaczne próby z bronią atomową - bo to, że wybuch sprzed kilku tygodni był efektem takich eksperymentów, jest chyba dla wszystkich oczywiste.
Według autorów gry pewien północnokoreański generał otrzymuje od najwyższych władz pełnię swobód oraz prikaz, by trochę zamącić. Kupuje więc broń od Rosji, oczywiście na czarnym rynku. Prowokuje przy okazji Chiny i w pewnym momencie wykorzystuje ich nieuwagę, by wkroczyć na ich teren. Władze w Pekinie troszkę boją się odpowiedzieć siłowo. Spodziewają się, że przeciwko temu zaprotestuje Moskwa. W związku z tym zwracają się o pomoc do zwierzchników Ghost Recon. Ci (wiem, bzdurny scenariusz) wysyłają oddział do akcji. Przewodzi mu kapitan Scott Mitchell, z którym gracz będzie musiał się zaprzyjaźnić.
Sama filozofia gry nie zmieniła się. Gracz nadal dowodzi niewielkim, kilkuosobowym oddziałem i wykonuje skomplikowane misje. Zwiedza rachityczne lasy i pola, niewielkie wioski pełne pagód, nadbrzeża wielkiej rzeki i zbombardowane miasteczka. Niekiedy musi walczyć na otwartym terenie, na szybko, bez zastanawiania się. Kiedy indziej kryje się za budynkami, skrada po cichu i systematycznie likwiduje przeciwników. Autorzy gry twierdzą, że zaprojektowali duże i bardzo ciekawe mapy. Ponoć doskonale oddają one koloryt Korei, nie przedstawiają jej jednak jako biednego, zabłoconego, śmierdzącego i brzydkiego kraju. Tam też potrafi być pięknie!
Przeciwnikami będą oczywiście żołnierze armii koreańskiej. Autorzy gry zaprogramowali wiele ich rodzajów, różnie odzianych, różnie wyglądających, postarali się również o zróżnicowanie twarzy. Wrogowie zyskają też doskonale przemyślaną sztuczną inteligencję, dzięki której nauczą się współpracować, komunikować ze sobą oraz zwracać uwagę na drobne szczegóły. Pojawi się też tryb multiplayer.
Tak naprawdę jednak o grze niewiele wiadomo. W sieci nie brakuje wywiadów, lecz rozmówcami serwisów internetowych są z reguły ludzie odpowiadający za wersję konsolową. Nie mają oni pojęcia o tym, co dzieje się u pecetowców. Nie wiadomo więc nic o trybach multiplayer, o silniku graficznym (odmiana xboksowa wykorzystuje ulepszony engine pierwszej części) oraz różnicach pomiędzy poszczególnymi wersjami. Cóż... pozostaje czekać. Mam nadzieję, że już niedługo w sieci zaroi się od doniesień z pecetowego placu boju. Nie może być tak, że jesteśmy ignorowani, olewani i traktowani jak gracze drugiej kategorii!