Surowe prawa natury – Shelter
Surowe prawa natury – Shelter
Jest pewien powód, dla którego natura stworzyła dzieci w ten sposób, by ich widok budził w nas instynkt opiekuńczy. Nie mówię tu rzecz jasna tylko i wyłącznie o dzieciach naszego gatunku. Reagujemy podobnie widząc szczenię, źrebię czy słoniątko. Nie jest to również reakcja właściwa jedynie nam. Dorosłe psy nie atakują szczeniąt. Zdarzyć się to może oczywiście w jakiś skrajnych przypadkach, ale mechanizm, o którym mówię, jest tu zachowany. Dzieci są bezbronne – mają zęby mleczne, którymi trudno jest się im obronić, nie posiadają jeszcze wyrobionych odruchów, mogących posłużyć im w odparciu ataku, są również zazwyczaj dużo mniejsze od grożącego im przeciwnika. Mają jednak na swój użytek bardzo ważnego asa w rękawie. A jest nim mama.
Matka jest dla dzieci całym światem. Chroni je i uczy. Oznacza dla nich bezpieczeństwo i jest w stanie zrobić wszystko, by ich potomstwu wiodło się dobrze. A Shelter daje nam zostać matką. Matką pięciu młodych borsuków.
Od lewej: Kółko, Strzałka, Pancernik, Major i Borsuk. Tak, jestem niebywale kreatywna.
Kiedyś po śmierci wyrośnie na nas trawa,którą jedzą antylopy. Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia.
- Mufasa
Stałam się więc matką pięciu małych, kochanych kuleczek, których życie zależało tylko ode mnie. W malowniczym, pastelowym świecie czai się na nie wiele niebezpieczeństw – są tu drapieżne ptaki, które znienacka zaatakować mogą z góry, rwące potoki i stwory, które kryją się w ciemności. Pozostaje jeszcze kwestia głodu – a dzieci wciąż są głodne. Jeśli w porę nie dostaną jedzenia, skończyć się to może tragicznie. Stąd ciąży na mnie wielka odpowiedzialność, gdyż tylko ja mogę pokazać im, jak należy skradać się w trawie, tylko ja potrafię złapać żabę i tylko ja odnajdę je wszystkie w ciemną noc.
Borsukom zdarza się odbywać długie wędrówki pomiędzy norami. Jeśli więc w okolicy skończy się jedzenie, nora stanie się za mała, ulegnie zniszczeniu, bądź dojdzie do innej niedogodności, dzielnie ruszają w drogę. Tak też stało się w moim wypadku. Wzięłam więc moich pięć małych skarbów i wyruszyłam przed siebie, a każdy z nich ostrożnie stąpał za mną.
Dzieci, jak to dzieci - są bardzo ciekawe świata. Szczególnie, jeśli w najbliższym otoczeniu znajdą jedzenie. Trzeba zatem uważać i raz na jakiś czas liczyć, czy wszystkie wciąż znajdują się za nami. Jeśli któreś z nich zblednie, szybko należy rozejrzeć się za rzepą, ryjówką bądź żabą. Jeśli natomiast będę dostatecznie szybka i sprytna, dzieci posilą się dzisiaj lisem.
Nasza droga do nowej nory jest długa i prowadzi przez rozmaite tereny. Chowamy się więc w wysokiej trawie przemierzając zalesione niziny. Powoli wspinamy się na wzniesienia, których powierzchnie zdobią kamienne, twarde zębiska. A w końcu zapada noc. Dzieci tulą się więc do mnie w obawie przed wszystkimi niebezpieczeństwami, które kryć się mogą w ciemności. Raz na jakiś czas wystraszą się jakiegoś głośnego hałasu i wtedy uciekają gdziekolwiek bądź, a mi ciężko jest za nimi nadążyć. Niestety, w czasie jednej takiej sytuacji, gdzieś wśród korzeni i kamyków gubi się Kółko. Szukam go więc jak tylko mogę, węsząc za każdym kamieniem i drzewem, jednak nie mogę znaleźć nawet śladu, że mały mógłby tu być. Wkrótce też do uszu moich dochodzi jego przejmujący pisk. Dźwięk mojej porażki.
Jednak śmierć jednego borsuczka nie oznacza przecież, iż mogę dać za wygraną i nie doprowadzić pozostałej czwórki do celu. Nasza wędrówka trwa więc dalej.
Słońce wstaje, a wraz ze świtem przychodzi deszcz. Na naszej drodze staje też niebezpieczna przeszkoda. Już z daleka słychać zresztą jej szum. Musimy w jakiś sposób przedostać się przez rzekę. Kiedy powoli stąpamy by przeciwstawić się jej nurtowi, rozglądam się i sprawdzam, czy wszystkie z młodych jeszcze są za mną. Nie mogę pozwolić, by więcej z nich skończyło tak, jak stało się to z Kółkiem.
W mgnieniu oka fala porywa jednak Majora.
I została nas tylko czwórka...
Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, iż z pięciu młodych z jednego borsuczego miotu przeżywa zwykle trójka. Na tych, którym się to uda, czeka jeszcze okres zimowy. Jeśli będą dostatecznie silne i przetrwają zimę, istnieje duża szansa, iż dorosną i kiedyś, tak samo jak działo się to zawsze, założą własne rodziny.
Jednak nasza wędrówka jeszcze się nie zakończyła i wcale nie zostało powiedziane, iż uda mi się obronić resztę młodych. Szczególnie, że doświadczenie pokazało mi, iż ich byt pod moją opieką jest nadzwyczaj kruchy i krótki. Z tego powodu postanowiłam być o wiele bardziej ostrożna. Każde wejście do trawy wiązało się z dokładnym badaniem otoczenia. Częściej też zmuszałam młode do biegania. Szczególnie wtedy, gdy na ziemi pojawiał się niezwykle złowrogi znak – cień ptaka, który w każdej chwili runąć mógł z nieba i zabrać ze sobą jedno z moich młodych.
Kontynuowaliśmy więc swą podróż, a na horyzoncie ukazały się jęzory ognia, który trawił las. To będzie niezwykle trudny odcinek drogi...
A co działo się potem? Czy udało mi się doprowadzić pozostałą trójkę, Strzałkę, Pancernika i Borsuka do celu? Pytanie powinno być inne – ile młodych uda się więc uratować wam? Być może nie jestem najlepszą borsuczą mamą, ale o mój miot martwiłam się przez cały czas, do samego końca.
Shelter jest grą z całą pewnością wyjątkową. Daje nam pomyśleć trochę nad tym, jak w istocie rzeczy funkcjonuje natura. A o jej prawach zdążyliśmy już nieco zapomnieć, gdyż nie czyniły nas one jednostkami ludzkimi. Oddzieliliśmy się od nich grubą kreską w ramach naszej kultury zachodnio-chrześcijańskiej, która to nauczyła nas postępowania, które nazwaliśmy moralnym – wraz z nadejściem cywilizacji, prawo dżungli musiało więc odejść.
Studio Might and Delight zafundowało więc drobną refleksję na temat rodziny, przetrwania i podróży. Historia ta malowana jest pastelowymi barwami, a świat wydaje się być stworzony z łat o różnej teksturze i miękkości. W tym pięknym, przyjemnym świecie, dzieją się jednak również wielkie tragedie rodzinne. Wciąż toczy się wielkie koło życia.Goodgame Empire - udowodnij, że jesteś prawdziwym strategiem