Mimo olbrzymiego postępu w branży gier komputerowych na Ziemi wciąż żyją gracze, których podnieca przesuwanie różnokolorowych guziczków po pstrokatej mapie podzielonej na malusie sześciokąty. Dowód: Seraphim. Bojownik na usługach Imperium, zapalony recenzent i zapowiadacz. Jednocześnie długowłosy szaleniec o bardzo poważnej facjacie, kochający Gwiezdne Wojny, pewną młodą korektorkę i strategie turowe z grafiką na poziomie upośledzonego Pitekantropa. Facet autentycznie gra w te wszystkie prztyczki i wcale nie jest wyobcowanym, zakompleksionym wąsaczem. Ba, nawet da się z nim porozmawiać! O strategiach turowych, ma się rozumieć.
Jak to się dzieje, że pomysł z czasów Spectrum okazuje się tak szalenie żywotny, a co najważniejsze, wciąż fascynujący? Na to pytanie spróbują odpowiedzieć programiści Fury Software, kończący prace nad Strategic Command: European Theater. Program przenosi graczy w czasy II wojny światowej i pozwala im wziąć udział w sześciu różnych kampaniach. W ich trakcie miłośnicy strategii turowych spojrzą od nowa na niemiecką inwazję na Polskę z 1937 roku, atak na Francję z 1940 i późniejszą o rok operację Barbarossa, sprowadzającą się do błyskawicznego wkroczenia na tereny należące do ZSRR. Nie zabraknie też walk w dorzeczu Wołgi z obroną Stalingradu włącznie, słynnej już bitwy o Kursk i lądowania aliantów w Normandii. Emocji nie zabraknie, zwłaszcza wśród tych graczy, którzy mają jasny umysł i czujne oko. Należysz do nich i Ty, jeśli nie dałeś się nabrać na ten idiotyczny 1937 rok dwa zdania temu...Autorzy gry twierdzą, że podeszli do Strategic Command: European Theater niezwykle poważnie. Oznacza to, że nie poszli śladem producentów serii Monkey Island i nie przemycili do swego programu pół setki przezabawnych gagów (jak na przykład znikające jednostki i moda na dezercję). Przeprowadzili za to publiczne beta-testy i wyeliminowali niemal wszystkie błędy zaobserwowane przez graczy. Przygotowali też olbrzymią mapę w skali 1 heks - 50 mil, rozciągającą się od wschodnich wybrzeży Stanów Zjednoczonych aż po radziecki Ural i od koła polarnego po północną Afrykę. Zaznaczyli na niej wszystkie ważniejsze miasta i porty, pasma górskie, rzeki i jeziora, bagna i lasy. Postarali się też, by gracz w dowolnej chwili mógł włączyć bądź wyłączyć mgły wojny.Na czym polega zabawa? Otóż w Strategic Command: European Theater jedna tura trwa, w zależności od pory roku, od tygodnia do jednego miesiąca. W tym czasie gracz musi zadbać dosłownie o wszystko. Musi przemieścić swoje wojska na lądzie, morzu i w powietrzu, postarać się o wsparcie ogniowe i dostawy prowiantu/amunicji, wreszcie wydać rozkazy fabrykom pracującym na potrzeby machiny wojennej i naukowcom konstruującym nowe rodzaje broni. Od decyzji grającego zależą też ewentualne układy pokojowe, sojusze i zamachy. Specjalny podprogram umożliwia wylosowanie preferencji poszczególnych narodów przed rozpoczęciem scenariusza. Można grać w realiach znanych z historii, bądź też zmusić Polskę do współpracy z Rosją i wspólnie zaatakować Anglię.A skoro już o Polsce mowa - w grze pojawi się 25 narodów, w tym Amerykanie, Hiszpanie, Kanadyjczycy, Włosi, Francuzi, Rosjanie, Grecy, Rumuni, Finowie, Polacy i Węgrzy. Każda z jednostek jest dokładnie opisana i posiada możliwości zbliżone do rzeczywistych. Sztuczna inteligencja komputera potrafi wykorzystać predyspozycje i specjalne umiejętności poszczególnych armii i poprowadzić je do zwycięstwa. W Strategic Command: European Theater nie zabrakło trybu multiplayer, przeznaczonego dla dwóch graczy, a rozgrywanego w trybach HotSeat, Play by E-mail, a także za pośrednictwem sieci LAN i Internetu. Dołączony prosty edytor pozwala przygotować proste scenariusze, a następnie rozegrać je na komputerze zaopatrzonym w procesor 133 Mhz i 32 MB RAM (choć producenci gry zalecają sprzęt czterokrotnie lepszy). Ej, Seraphim? Twoja Błyskawica uciągnie tego killera?PS. Żarty żartami, ale ja sam mam chrapkę na ten tytuł. Tylko czy ktoś go wyda w Polsce?