Skaut Kwatermaster

Skaut Kwatermaster

Michał Zacharzewski
SKOMENTUJ

Przygodówka Skaut Kwatermaster ma jedną bardzo dużą wadę. Jest nią totalnie porąbana fabuła, której tak daleko do logiczności, jak Warszawie do Krakowa. Poniższe rozwiązanie powinno więc umilić wam zabawę. Dzięki niemu nie skasujecie gry w zaledwie kilka minut po instalacji. A będzie to duży sukces tej starej, polskiej produkcji.

Główny bohater jest członkiem elitarnej organizacji skautów (piwnych?) i stara się pomóc swej przyjaciółce, Luizie, wydostać się z czołgu. Niestety, dziewczyna nie mieści się w lufie, a wszelkie włazy i wyłazy są szczelnie zamknięte...

Ruszyłem w lewo. Po wyminięciu gniazda os dotarłem do polanki, na której rosły jagody. Zerwałem garść tych smacznych owoców, po czym popędziłem dalej. Przy bramie na poligon skręciłem w dół i po chwili znalazłem się w sympatycznym miasteczku. Wiosce właściwie, gdyż na ławeczce przed jednym z domków siedział sołtys. Za nim leżał śrubokręt. Podniosłem go i zacząłem odkręcać fajową tabliczkę z napisem "High Voltage", która to wisiała na ścianie. Niestety, rosyjski chłam złamał się i... nie miałem śrubokrętu.

Ruszyłem w lewo. Minąłem olbrzymi śmietnik zagracający przystanek PKS i po prześliźnięciu się obok leżącego pijaczka stanąłem przy zdezelowanym samochodzie. Otworzyłem bagażnik i pogmerałem w środku. Znalazłem kolejny śrubokręt! Jak szalony popędziłem do domu sołtysa, gdzie tym razem skutecznie odkręciłem tabliczkę. I znów polazłem w lewo. Za pijaczkiem i za PGR-em, który ktoś tam zbudował, znalazłem jeziorko. Po drugiej jego stronie rozbił się obóz harcerski. Tuż przy wejściu do niego znalazłem lupę, na placu apelowym zaś talię kart.

Udałem się do zamku. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Schwyciłem wiszące na ścianie koło ratunkowe, a także przyjrzałem się kamiennej tablicy stojącej w kącie. Musiałem użyć lupy, by odcyfrować znajdujące się tam znaki. To był alfabet Morse'a! Z wielkim trudem, trochę zgadując, a trochę strzelając, odcyfrowałem zdanie: "Do rozbicia atomu pod bramą zamku przyda ci się młotek origami, zrobiony z kartki papieru". Stwierdziwszy, iż jest to maksymalna głupota, wszedłem na pokoje. Nie zauważyłem tam jednak niczego ciekawego poza tajemniczą magiczną księgą, którą oczywiście przywłaszczyłem sobie.

Znudzony zwiedzaniem przeniosłem do miasta. Wdepnąłem do sklepu. Nie było nikogo z obsługi, więc nie zatrzymywany przez nikogo wyniosłem wiadro wody, niebieską butelkę, czerwoną farbę, ser, głowę i grę "Skaut Kwatermaster PC". Postanowiłem też sprawdzić, czy znalezionej niedawno talii kart niczego nie brakuje. Przydała mi się maszyna licząca, która stała na ladzie. Chwilę później okazało się, iż talia liczy sobie 53 karty! Po krótkim wachlowaniu się nimi znalazłem przyczynę tego szokującego wzrostu liczebności - w talię wmieszana była karta pływacka.

Po raz kolejny odwiedziłem sołtysa. Podarowałem mu grę i wprosiłem się do jego mieszkania. Zwinąłem pędzel wraz z deską, na której stał, oraz kwasek cytrynowy. Po drodze do zamku (znów wzięło mnie na historię) pożyczyłem z przystanku rozkład jazdy autobusów. Gdy dotarłem do celu, wszedłem do środka nie przejmując się biletami. Zmęczony noszeniem dużej ilości przedmiotów powiesiłem głowę na jednym ze świeczników, aż tu nagle... otworzyło się tajne przejście. Wparowałem do środka. Byłem u nadwornego maga! Porozmawiałem z nim i dowiedziawszy się, że wyjeżdża, sprezentowałem mu rozkład jazdy. Gdy facet znikł, wziąłem linijkę, czaszkę oraz leżące na szafie: kartę TP S.A., wąż gumowy, czerwoną butelkę oraz butelkę wody brzozowej. Zadowolony z tak bogatego łupu czym prędzej opuściłem leciwy budynek.

Polazłem przed siebie. Tuż przy wejściu na cmentarne alejki wisiała płachta. Wziąłem ją, a następnie schwyciłem ogrodową łopatę. Parę metrów dalej zobaczyłem grobowiec. Bez najmniejszego wysiłku otworzyłem drzwi i wparowałem do środka. Trumny nie ruszałem przez wzgląd na zmarłych, jednak drzwiczki w kolumnie na samym końcu pomieszczenia - owszem. Trzasnąłem nimi kilkukrotnie, aż wypuściły śrubkę. Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się w dół alejki. Po chwili zobaczyłem budkę telefoniczną. Wlazłem do niej i niewiele myśląc skorzystałem z karty TP S.A. Zamówiłem pizzę. Parę minut później ruszyłem w dalszą drogę, a siedzący w krematorium szkielet dostarczył mi zamówionego włoskiego przysmaku.

Tuż obok znajdował się znany mi już PGR. Przy nim zaś kran. Napełniłem butelkę, po czym wyrwałem urządzenie z ziemi i schowałem je do kieszeni. Udałem się na lewo. Siedzącemu na pomoście wędkarzowi pokazałem kartę rybacką, a że się stawiał i szpanował, to zepchnąłem go do wody. Topił się. Rzuciłem mu więc koło ratunkowe i schwyciwszy wędkę powędrowałem ku miasteczku. W domu sołtysa otworzyłem klapę destylatora i wlałem do środka wodę z butelki. Miałem alkohol! Czysty, pachnący alkohol!

W sklepie wymieniłem czerwoną butelkę na grzałkę, po czym udałem się do kościoła. Wszedłem na posadzki nawy głównej, schwyciłem kij i wczytałem się w napis na kolejnej kamiennej tablicy ("Turysta potrafi ugotować z jagód eliksir skoczności, przydatny na przystanku"). W głębi budynku znajdowała się umywalka, gdzie korzystając z okazji napełniłem kolejną butelkę. Przestawiłem też krucyfiks na sam środek ołtarza. Wyszedłem na zewnątrz. Ktoś otworzył kamienną skrytkę w podłodze! Wyjąłem z niej rapier i uszczęśliwiony zatrzasnąłem drzwi kościoła. Okazało się, że ktoś przybił na nich gęsto zadrukowany pergamin. Czyżby Luter? Zerwałem ów antyczny notatnik i schowałem do kieszeni.

Nagle poczułem chęć ulitowania się nad kimś. Postanowiłem więc pocieszyć marznącą w czołgu Luizę. Podszedłem pod rozpadającego się tanka i przemówiłem. Niewiele z tego wyszło, dziewczyna była coraz bardziej zdenerwowana. Chwyciłem więc złamany śrubokręt i podjąłem desperacką próbę dostania się do środka. Przez przypadek zepsułem Ci monitor - wybacz. Na lewo od czołgu pewien turysta rozbił sobie namiot. Pogadałem z nim i sprezentowałem mu jagody. Facet wrzucił je do kociołka i błyskawicznie wygotował sok z gumijagód. Zabrałem mu go wraz z naczyniem, zwinąłem też skarpetę i palnik acetylenowo - tlenowy zza namiotu. Stojący obok szalet otworzyłem rapierem, po czym wyrwałem kawałek papieru toaletowego gęsto zapisanego nutami. Wróciłem do turysty - najwyraźniej poszedł nad jezioro kąpać się nago, gdyż na sznurku wisiały gacie. Schwyciłem je i zadowolony polazłem do lasu.

Zarzuciłem znalezioną niedaleko cmentarza płachtę na gniazdo os. Zwierzątka, otumanione dziwacznym zapachem materiału, nie pokąsały mnie. Skierowałem się więc w okolice miasteczkowego przystanku PKS. Otworzyłem klapę stojącego tam śmietnika i, zgodnie z radą z tablicy, łyknąłem soku z gumijagód. Po chwili znajdowałem się w tajemniczym pomieszczeniu programistów gry "Skaut Kwatermaster". Zdołałem schwycić żarówkę - na pokoje wytoczył się bowiem niezbyt przyjemny bysio i obił mi tyłek. Wróciłem jak niepyszny do świata gry.

Ze śmietnika śmierdziało. Zamknąłem go i, by sobie ulżyć, cisnąłem czaszką w przystanek. Chwilę później krążownik MPO zabrał ów cuchnący kontener odsłaniając dwie szare, nagie jamy. Poszedłem do tartaku. W środku stojącego tam budynku zainstalowałem żarówkę i podniosłem tokarkę. Rozejrzałem się - byłem w maglu (http://magiel.sgh.waw.pl)! Niestety, nie zastałem nikogo. Zamontowałem więc grzałkę i ewakuowałem się na zewnątrz.

Trafiłem do jednostki. Zamalowałem ścianę czerwoną farbą, następnie rozwaliłem kłódkę przy użyciu znalezionej u maga linijki. Obok znajdował się magazyn. Otworzyłem drzwi i śmiało wszedłem do środka. Wziąłem sobie odpady radioaktywne, portret Stalina, karabin, kubeł, kartkę papieru, mundur i radiostację. Zagadnąłem do siedzącego na stołku ruskiego, a ze gadał jakby się z ZSRR urwał, opuściłem pomieszczenie. Udałem się w lewo. W latrynie za czołgiem użyłem radiostacji - tym razem udało mi się pocieszyć Luizę. Pod kościołem dokonałem pierwszego w historii nauki połączenia sera z materiałami radioaktywnymi, z kolei w tartaku przerobiłem karabin na flet. Wszedłem do magla i przy grzałce zainstalowałem kłódkę. Wystarczyło podłączyć wszystko do prądu, by nastąpił wybuch. W jego efekcie uzyskałem dwa niezwykle cenne przedmioty - magnes i kabel.

Wróciłem do wojskowego magazynu. Przy pomocy wędki wyciągnąłem zawleczkę z trzymanego przez ruska granatu. Kolejny wybuch - i tak zdobyłem glany, hełm i maskę gazową. Wrzuciłem tokarkę do czołgu (niech sobie Luiza potokuje) i odwiedziłem PGR. W stojącej tam chacie znalazłem śliczny plakat, który po chwili namysłu przerobiłem na młotek origami. Użyłem go do rozszczepienia jąder atomów substancji radioaktywnej, którą wcześniej umieściłem na przyzamkowej barierce. Trzeci wybuch był niewielki, promieniowanie również. Udałem się więc w lewo i nieopodal fontanny zasadziłem łańcuch. Umiejętnie zamontowany wąż gumowy zapewnił stały dopływ wody do mojej roślinki. Podniosłem oliwiarkę. Wszedłem na zamek i odszukałem studnię. Nasypałem do środka kwasku cytrynowego i przy pomocy kija powaliłem kamienną tablicę. Za nią leżał sobie gwóźdź.

Wróciłem do pomieszczeń gospodarczych PGR. Naoliwiłem stojące w kącie paki. Jedna z nich zsunęła się na ziemię umożliwiając mi wdrapanie się na stół. Gdy rozjaśniłem mroki pomieszczenia odpadami radioaktywnymi, ujrzałem pająka. Schwyciłem to nieszczęsne zwierze, a także butelkę po śmietanie, co stała w pobliżu. Podreptałem do spychaczo-koparki. Do jej miski wrzuciłem magnes i podczepiłem podeń gwóźdź. Na ziemi ulokowałem dechę. Chlapnąłem zdrową wodą leżącego na ziemi pijaczka - facet tak się przestraszył, że uruchomił maszynę. Dzięki niemu miałem dechę z wbitym w nią gwoździem! Przedestylowałem zieloną butelkę u sołtysa. Bar otworzyłem przy pomocy dechy - okazało się, że w środku zamelinowało się kilku alkoholików. Rozdałem posiadane flaszki, w zamian za które otrzymałem pióropusz i łuk. Raz jeszcze odwiedziłem sołtysa. Pokazałem mu osy, a gdy założył sobie hełm na głowę, przywaliłem mu łopatą. Pękła. Wkurzony podreptałem do lasu.

Dałem papirus mrówkom. Tuż obok zagrałem na flecie, po czym zwabiłem kreta radioaktywnym serem. Był prawie mój. Polazłem pod harcerski obóz i zacząłem kopać. Po godzinie babrania się w piachu natrafiłem na robaka. Poczęstowałem nim kreta i już po chwili miałem zwierzaka w kieszeni. Odwiedziłem cmentarną pizzerię. W zamian za skarpetkę i pędzel otrzymałem machorkę. Przed grobowcem naciągnąłem skórkę kreta na wiadro uzyskując w ten sposób co najmniej przyzwoity bęben. Zalazłem jeszcze na zamek, gdzie wrzuciłem pająka do studni. Zerwałem wyhodowany z łańcucha kwiatek i popędziłem z nim do lasu, do miejsca, w którym mieściła się pralnia. Otworzyłem agregat prądotwórczy i zamontowałem w nim kabel. Do prali wpakowałem mundur. Gdy się wyczyścił, schwyciłem go i pognałem w lewo. Na samym końcu drogi, tuż przed jednostką znaczy się, spotkałem gadające drzewo. Powiesiłem na nim tabliczkę "High Voltage" i odtańczyłem taniec deszczu w wersji breakdance fever. Walnął piorun i po drzewku została jedynie potężna szczapa drewna. Wziąłem ją i poszedłem do baru.

W lokalu siedział jeszcze jeden nie obdarowany pijak. Otrzymał ode mnie machorkę - tak się ucieszył, że spopielił stojącego obok Indianina. Wziąłem jego prochy i pognałem w okolice namiotu. Tam natarłem drewno strzałą z łuku. Chwilę później byłem już przy przystanku PKS. Zszedłem na dół, do kanałów, gdzie zamontowałem kran. Napełniłem wiadro wodą, dodałem do smaku Indianina. Uzyskałem krochmal. Uszczęśliwiony popędziłem do magla, gdzie wlałem ową ciecz do prasownicy. Doprowadziłem mundur do stanu używalności. Odwiedziłem poligon znajdujący się nad jednostką wojskową. Jakiś żołnierz siedział w dole i bał się wyjść. Wstydził się mnie! Położyłem na ziemi glany i schowałem się przy jednostce. Gdy wróciłem, glanów nie było. Walnąłem na trawę gacie i ponownie się ukryłem. I znów pod mą nieobecność żołnierz przejął wdzianko. Ta sama sytuacja powtórzyła się z mundurem. Zdenerwowany zostawiłem topór - sołdat go sobie przywłaszczył! Podłożyłem mu więc portret Lenina, który niezwykle zdenerwował Obrońcę Jakiejś Ojczyzny. A ja odzyskałem topór, w dodatku naostrzony!

Poszedłem do obozu. Uciąłem tam sznurek i zaopiekowałem się patelnią. Później poczłapałem do grobowca, gdzie przy pomocy magicznej księgi wywołałem ducha. Przywaliłem weń patelnią - zgubił szczękę. Byłem autentycznie w szoku. Nie należy się więc dziwić, iż opuściłem cmentarz zamykając za sobą żelazną bramę. Dla pewności powiesiłem na niej szczękę. Ta, nim znieruchomiała, wygryzła pręt.

Przy latrynie użyłem sznurka. Przypałętał się do mnie jakiś but - skorzystałem z okazji i wziąłem go. Zdobyłem też puszkę polococty. Gdy ją wypiłem, skok a la Michael Jordan (to ten od szczoteczek zmieniających kolory) do czołgowej lufy okazał się być niczym. Wrzuciłem do niej sztych, zdaje się trafiając Luizę w oko. Po chwili padł strzał - to czołg wypalił jak za dawnych, dobrych lat. Podniosłem konika szachowego i podreptałem dalej. Przed barem wrzuciłem butelkę i konika do skrzynki pocztowej. Nad jeziorem założyłem maskę, dzięki czemu przestraszyłem wredną kasjerkę. Zwinąłem jej kasę i podreptałem na piwo do baru. Tam okazało się, iż nie mam 18 lat! Barman nie chciał mi sprzedać trunku! Walnąłem go pizzą, schwyciłem nożyczki, które upuścił, i pognałem przed siebie. Z harcerskiego namiotu wyciąłem sobie małe, wygodne okularki. Polazłem do Luizy. Założyłem na nos okulary i przy pomocy żaru i palnika wypaliłem małą dziurkę w poszyciu czołgu. Schwyciłem pręt i odgiąłem kawał blachy. Luiza była wolna, choć nieco wkurzona. Ułaskawił ją kwiatek.

Poszliśmy na romantyczny spacer w świetle księżyca. Co było dalej, to już nasza, prywatna sprawa!!!

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne